Saga wokół transferu Roberta Lewandowskiego do Barcelony trwała tygodniami. Gdy ostatecznie Bayern zaakceptował ofertę Laporty i spółki, polski napastnik wsiadł na pokład samolotu, by dołączyć do nowej drużyny, która przebywa właśnie na tournee po Stanach Zjednoczonych. Podczas krótkiej prezentacji prezes "Dumy Katalonii" powitał go w klubie, a niedługo później "Lewy" zaliczył debiut w koszulce Barcy podczas spotkania z Realem Madryt w Las Vegas. "Jestem bardzo zadowolony z pierwszego występu i z wygranej. Mecz był towarzyski, ale jednak szczególny, bo "El Clasico" to zawsze "El Clasico". Czułem się na boisku bardzo dobrze. To dopiero pierwszy krok, teraz przede mną kolejne" - mówił piłkarz w pomeczowym wywiadzie na antenie Barca TV. Teraz ekipa z Katalonii dotarła do Dallas, gdzie w nocy z wtorku na środę zmierzy się w pojedynku z Juventusem Turyn. Tymczasem "Mundo Deportivo" odsłania kulisy przylotu Barcelony do Teksasu. Nie wszystko potoczyło się tak, jak to zaplanowano. Córki Roberta Lewandowskiego już "po transferze"! Ania Lewandowska ujawnia FC Barcelona z Robertem Lewandowskim przyleciała do Dallas. Niespodziewane sceny pod hotelem Dziennikarz Joan Poqi opisuje, że zawodnicy muszą mierzyć się z prawie 40-stopniowymi upałami. Podobne temperatury notowane są w wielu innych rejonach świata, natomiast w Dallas sytuację znacznie pogarszać mają inne warunki, a konkretnie bardzo duża wilgotność powietrza. Po przylocie piłkarze i sztab Barcelony zostali przewiezieni do czterogwiazdkowego hotelu Marriot Dallas Uptown. I tu pojawił się kłopot. Okazuje się, że ludzie odpowiedzialni za zabezpieczenie przejazdu nie stanęli na wysokości zadania i nie przewidzieli, że aż tyle osób będzie chciało powitać swoich ulubieńców. Zrobiło się zamieszanie, a ochrona nie potrafiła zapanować nad tłumem. Wiele widać na jednym z nagrań. Można tam zauważyć m.in. Roberta Lewandowskiego przeprowadzanego przez ochroniarza. Entuzjastycznie powitano też prezesa "Dumy Katalonii", który przyjechał osobno, samochodem. Joan Laporta miał nawet zamienić kilka słów z fanami. Ci próbowali wymusić na nim obietnicę sprowadzenia do klubu Julesa Kounde z Sevilli oraz... Lionela Messiego z PSG. Co ciekawe, oba transfery zdają się realne. Wedle najnowszych wieści porozumienie w sprawie Francuza zostało osiągnięte. Miano umówić się na ofertę 50 mln euro i 10 mln w bonusach. Co do Messiego atmosferę podgrzał sam Laporta. "Nie wierzę, że jego rozdział w Barcelonie jest zamknięty" - zadeklarował niedawno. Messi wróci do Barcelony i zagra z Lewandowskim? To nie musi być fikcją