Argentyńczyk nieco ponad dwa lata temu rozgrzał media na całym świecie po tym, jak w specjalnej wiadomości przekazał władzom FC Barcelona, że chce opuścić klub i spróbować swoich sił w innej drużynie. Ostatecznie trafił do Paris Saint-Germain, gdzie w otoczeniu innych, wielkich gwiazd, między innymi Neymara i Kyliana Mbappe stanowi o sile ofensywnej zespołu. Absurdalne oczekiwania Lionela Messiego. Wyciekły maile Prawdopodobnie jednak historia Messiego mogła się potoczyć inaczej, o czym donosi "El Mundo". Jego dziennikarze dotarli do tajnych maili, w których przedstawiciele piłkarza negocjowali z FC Barcelona podpisanie nowej umowy. Jak się okazuje, oczekiwania gwiazdora były dość niecodzienne. Możeby bowiem przeczytać, iż oczekiwał on loży na stadionie dla siebie i Luisa Suareza, a nawet... biletów lotniczych do Argentyny dla siebie i rodziny na święta Bożego Narodzenia. Na tym jednak nie koniec, bowiem najbardziej zdumiewająca jest klauzula odstępnego, jakiej oczekiwał. Messi chciał, by wpisać w niej... 10 tysięcy euro. Co więcej, kontrakt miał zostać podpisany do 2023 roku, z opcją jednostronnego przedłużenia. To znaczy, że 35-latek po tym czasie mógł zostać w klubie, albo i nie. Wszystko w takim wariancie zależało wyłącznie od niego. Przy wszystkich tych żądaniach zapisy takie, jak 10 milionów euro premii za podpis czy zobowiązanie do wypłaty zaległych premii dla brata piłkarza, Rodrigo brzmią już nad wyraz "zwyczajnie". Według doniesień "Marki" władze FC Barcelona w większości zaakceptowały te zapisy. Odstępstwami były tylko suma odstępnego (nie zgodzono się na obniżenie do tak niskiego pułapu) i sprawa premii za podpis, którą włodarze chcieli uzależnić od dochodów klubu. Dla Messiego było to za mało.