To nie była najprzyjemniejsza przerwa dla piłkarzy z Katalonii. Ich trener miał wejść do szatni przeklinając, kopiąc i uderzając wszystko, co miał na swojej drodze, w końcu stanął naprzeciw tablicy i zaczął krzyczeć: "Tak nie może być, nie może być". To był jednak dopiero początek. Xavi miał rozerwać swój sweter, poszło kilka szwów, i zarzucił swojej drużynie brak duszy, ducha i ambicji. Robił to, cały czas krzycząc bez żadnej przerwy, uciekając się do najróżniejszych przekleństw i dając jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru przestać. "Chcę, żebyście biegali jak świnie" - wołał. I tym razem jasno wskazał o kogo mu dokładnie chodzi. Według "Mundo Deportivo", co potem jeszcze potwierdził "AS", jednym z graczy, do których były skierowane te słowa, okazał się Lewandowski. To jednak nie byli wszyscy "winni". Na drugą połowę nie wyszli Joao Felix i Andreas Christensen. Ten pierwszy nie mógł za bardzo się z tym pogodzić, natomiast drugi przyjął decyzję trenera z rezygnacją, ale i profesjonalizmem. FC Barcelona. Wybuch Xaviego przyniósł skutek Wybuch szkoleniowca przyniósł jednak skutek, ponieważ po zmianie stron gospodarze strzelili dwa gole i odnieśli zwycięstwo. Bohaterem został kapitan Sergi Roberto, który zdobył obie te bramki, a drugą po świetnym podaniu "Lewego". 35-latek w zeszłym sezonie był królem strzelców, teraz ma co prawda osiem bramek na koncie, ale na razie nie daje mu to miejsca nawet w czołowej trójce. "Duma Katalonii" w tabeli zajmuje trzecie miejsce z 38 punktami. W czwartek dwa "oczka" stracił jednak lider - Girona FC, tylko remisując w Sewilli z Betisem 1-1. Barcelona wróci do grania o stawkę już 4 stycznia, kiedy na wyjeździe zmierzy się z Las Palmas w La Liga. Następnie czeka ją pojedynek w 1/16 finału Pucharu Króla z Barbastro (7 stycznia), a potem walka w Superpucharze Hiszpanii, gdzie jej rywalem w półfinale będzie Osasuna Pampleluna (11 stycznia).