Jose Mourinho nie był zapewne zachwycony, gdy Międzynarodowe Stowarzyszenie Historyków i Statystyków Futbolu (IFFHS) ogłosiło swój ranking na bramkarza roku 2012. Po raz piąty z kolei na czele listy znalazł się Iker Casillas, ten sam, którego portugalski trener wysłał na ławkę w przegranym meczu Realu z Malagą. Iker jest już zaledwie o 2 pkt za Gianluigi Buffonem w klasyfikacji wszech czasów. Może wyprzedzić Włocha w roku, który rozpocznie, jako rezerwowy. Trener Realu nie chciał zdradzić, czy, jego zdaniem, kapitan "Królewskich" odzyskał równowagę na tyle, by wrócić między słupki w dzisiejszym spotkaniu z Realem Sociedad. Powiedział tylko, że jednego z bramkarzy wystawi dziś, a drugiego w środowym spotkaniu z Celtą w Pucharze Króla. W ten sposób "Święty Iker", na cześć, którego wielu fanów Realu chciało wznieść kaplicę na Santiago Bernabeu, stracił swoją nietykalność. Część ludzi uznało go za ofiarę frustracji Mourinho, część przypomina banał, że trener ma prawo do ustalania składu. Przed meczem z Sociedad Alvaro Arbeloa stwierdził, iż nie obawia się negatywnej reakcji publiczności, bo na Santiago Bernabeu przychodzą kibice Realu, a nie Casillasa. Legendarny bramkarz przyjął całe to zamieszanie z klasą. Powiedział, że czuje się dobrze, pracuje ciężko na treningach, ale nie jest maszyną. Mourinho z kolei wyjaśnia, iż rywalizacja o miejsce w składzie jest potrzebna każdemu. Słysząc te słowa Jerzy Dudek musiał jeszcze raz pożałować, że portugalski szkoleniowiec nie doszedł do tego wniosku trzy lata wcześniej. Ze słowami Mourinho nie zgadza się Victor Valdes. Bramkarz Barcelony twierdzi, że rywalizacja z Jose Pinto nie ma najmniejszego wpływu na jego dyspozycję. "Bramkarz walczy sam ze sobą, aby utrzymać formę musi odwołać się do swojego profesjonalizmu i ambicji, bez oglądania się na innych". Dodał, iż jak najszybciej chciałby zobaczyć Ikera znowu między słupkami, "tam najbardziej lubię go oglądać". Ładny gest jak na rywala do miejsca w bramce mistrzów świata i Europy. Dla Valdesa, Jose Reiny z Liverpoolu, ale także dla Davida de Gei z Manchesteru United, bramkarz Realu jest bohaterem i zmorą zarazem. Dwa lata temu patrzyli z zachwytem, jak ratował szanse Hiszpanów w finale mistrzostw świata przeciw Holendrom. "La Roja" zdobyła tytuł dzięki wspólnemu wysiłkowi, ale na pierwszy plan wysunęli się zdobywca zwycięskiej bramki Andres Iniesta i właśnie Casillas wygrywając w spektakularny sposób dwa pojedynki z Arjenem Robbenem. Selekcjoner Vicente del Bosque w Ikera nie zwątpi, a już na pewno nie tak szybko jak Mourinho. O miejsce w bramce drużyny narodowej Casillas może być spokojny. Miarą uznania dla bramkarza Realu mogą być wyniki ankiety w katalońskim dzienniku "Sport", w którym zdecydowana większość czytelników chciałaby jego transferu do Barcelony. A przecież Valdes to wielki bohater ich drużyny, choć ostatnio ogłosił, że zawsze w niego wątpiono, a on nie zamierza kończyć kariery na Camp Nou. Wyznanie szokujące jak na standardy klubu z Katalonii, gdzie niedawno takie tuzy jak Puyol, Messi, Xavi i Iniesta zadeklarowali wierność barwom aż do końca. Kontrakt Valdesa kończy się w 2014 roku, będzie miał wtedy 32 lata. "Jestem zmęczony presją, miejsce w bramce Barcy jest jednym z najbardziej stresujących. A poza tym chciałbym jeszcze na koniec poznać inne futbolowe kultury" - powiedział Victor. To samo zdanie wypowiedział kiedyś Pep Guardiola i fani Barcy musieli je przyjąć. W piłce wszystko jest możliwe, skoro ktoś taki jak Raul Gonzalez nie kończy kariery na Santiago Bernabeu, ale w Katarze. Być może to samo czeka Casillasa? Może 25-letni Antonio Adan faktycznie jest wielkim talentem, który zgniłby na ławce, gdyby Mourinho nie spojrzał na skostniałą hierarchię w hiszpańskiej piłce świeżym okiem? Autor: Dariusz Wołowski <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2423737" target="_blank">Porozmawiaj o artykule na blogu Darka Wołowskiego</a>