Zobacz wyniki, strzelców bramek i terminarz Pucharu Króla Wystarczyły dwa słabe mecze, by rywale zupełnie zmienili front wobec zespołu z Katalonii. Niewiele ponad tydzień temu, po ligowym zwycięstwie Barcelony nad Malagą, stoper gospodarzy Martin Demichelis wyznał, że patrząc na grę gości z Camp Nou miał ochotę zatrzymać się i bić im brawo. Dziś ten sam argentyński obrońca ogłasza swoje głębokie przekonanie, iż jego drużyna wyrzuci Barcelonę z Pucharu Króla. "Gdyby się udało, zyskalibyśmy poklask na całym świecie i wielkiego kopa motywacyjnego na resztę sezonu" - mówi. "To byłby dla nas punkt zwrotny". Faktycznie po remisie na Camp Nou 2-2 w pierwszym meczu, Malaga staje przed realną szansą awansu do półfinału Copa del Rey. Barcelona musi wygrać rewanż na La Rosaleda, lub zakończyć go remisem 3-3. Jeszcze przed tygodniem drużyna Tito Vilanovy wydawała się zdolna do wszystkiego, ale w sobotę, po pierwszej porażce ligowej w San Sebastian, pojawiły się wątpliwości. Może bezdyskusyjnego lidera Primera Division dopada kryzys? Na pewno kolejny spadek formy notuje defensywa Barcelony. Na początku sezonu, gdy kontuzjowani byli stoperzy Gerard Pique i Carles Puyol, Katalończycy tracili po dwie bramki na mecz. Po ich powrocie do zdrowia, zła średnia spadła do akceptowalnego poziomu: 0,7 gola w spotkaniu. W ostatnich trzech pojedynkach bramkarze Barcy znów sięgali do siatki średnio po dwa razy, tym razem jednak przyczyną nie były urazy. Wydaje się, że cała formacja defensywna, a szczególnie Pique (czerwona kartka w San Sebastian) i Dani Alves mają fundamentalne kłopoty z utrzymaniem koncentracji. Wśród złych wiadomości dla Katalończyków, wybija się stan boiska na La Rosaleda. Trener Malagi Manuel Pellegrini po remisie w lidze z Deportivo stwierdził, iż murawa przypomina lodowisko, na którym nie da się normalnie grać w ataku pozycyjnym. A przecież to Barca musi atakować, stosować grę kombinacyjną, inaczej nie umie. Jeśli na La Rosaleda nie da się szybko wymieniać piłki w trójkątach na małej przestrzeni, to jest to przede wszystkim fatalna informacja dla gości z Barcelony. Vilanovy z drużyną nie będzie. Wczoraj szkoleniowiec poleciał do USA na 10 dni, by podać się kolejnym badaniom stanu zdrowia po drugiej operacji nowotworu ślinianek. "Niech trener będzie spokojny. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by go nie zawieść" - obiecuje Andres Iniesta. Odpytywany o kłopoty zespołu Xavi Hernandez wrócił myślą do poprzedniego sezonu, przyznając, iż po wcześniejszych sukcesach, drużyna potraktowała go zbyt luźno. "Teraz głód wygrywania znów jest na odpowiednim poziomie" - zapewnia. Zastępujący Vilanovę Jordi Roura ma do dyspozycji 25 graczy, kontuzję mięśnia wyleczył David Villa, a po ośmiu miesiącach do gry wraca Isaac Cuenca. Prawdopodobnie jednak na La Rosaleda Barcelona zagra w najsilniejszym składzie, a nie w rezerwowym, jak w pierwszym meczu na Camp Nou. Wtedy poza Messim i Iniestą odpoczywali wszyscy czołowi gracze ofensywni. Żeby było bardziej kuriozalnie, Barcelona straciła drugą bramkę i zwycięstwo, gdy grała w przewadze liczebnej, a Vilanova, chcąc definitywnie rozstrzygnąć sprawę awansu do półfinału, posłał do gry z ławki Xaviego, Pedro i Fabregasa. Ostatnim tydzień był dla Katalończyków jak kubeł zimnej wody. Niezwyciężona drużyna, o której pisano hymny pochwalne, została strącona z obłoków na ziemię. Jak zareaguje? Niebawem się przekonamy. Malaga to twardy rywal, mający w składzie graczy wyjątkowych, choć Isco i Saviola lecząc drobne urazy spędzali ostatnio czas nie na boisku, ale w siłowni. Pierwszy raz od dawna nad grą Barcy pojawił się znak zapytania, może go unicestwić jedynie zwycięstwo na La Rosaleda. Dziś w mediach hiszpańskich nie ma już śladu na temat rekordowej liczby punktów zdobytych przez graczy Vilanovy w pierwszej rundzie rozgrywek Primera Division (55). Jest znaczące wyczekiwanie i mowa o pierwszym finale w sezonie, czyli meczu, w którym niepowodzenia nie da się już naprawić. W rękach graczy Malagi jest niedopuszczenie do Gran Derbi w półfinale Pucharu Króla. Real jest tam już jedną nogą po zwycięstwie nad Valencią 2-0 na Santiago Bernabeu. I nagle role się odwracają. To Katalończycy są pod większą presją, przynajmniej przez 90 minut. Autor: Dariusz Wołowski Porozmawiaj o artykule na blogu Darka Wołowskiego