Złamany palec i operacja z 25 stycznia to dla Ikera już dość odległa przeszłość. We wtorek opuścił gabinety rehabilitacyjne, by wreszcie ćwiczyć z piłką na boisku. Według dziennika "Marca" spędził z Silviniem Louro aż dwie godziny. Trener bramkarzy nie strzelał z całej siły, ale Iker ani razu nie poczuł bólu i pełen nadziei wrócił do domu. Treningi z drużyną ma rozpocząć jeszcze w tym tygodniu. W prawdziwe tarapaty dopiero wpadnie "Marca" przypomina, że w chwili operacji, Iker postawił sobie za cel powrót do gry na spotkanie reprezentacji Hiszpanii z Francuzami w eliminacjach brazylijskich mistrzostw świata. Udało się, choć oczywiście nie dostanie na nie nawet powołania. Może się okazać, że tak powrót do kadry, jak i do gry w Realu będzie dla niego drogą przez mękę. Biorąc pod uwagę formę Diega Lopeza, a także relacje legendarnego kapitana z Jose Mourinhem, jego kłopoty nie skończą się, ale dopiero zaczną, po odzyskaniu zdrowia. Dla Mourinha numerem 1 w Realu jest Diego Lopez. To oczywiste. Po fantastycznej postawie w 1/8 finału Champions League dostał ksywkę: "Człowiek, który zatrzymał Manchester". Faktycznie sprowadzony po urazie Ikera wychowanek "Królewskich" spisuje się rewelacyjnie. Nawet Alex Ferguson stwierdził ostatnio, że te parady, które wykonał Lopez na Old Trafford, dla Casillasa byłyby niewykonalne. Trener United miał na myśli szczególnie tę, gdy Lopez zdemolował w wyskoku Nemanję Vidicia. "Iker nie jest typem zabijaki" - zasugerował Ferguson. Rozwścieczające przeprosiny Faktycznie nie jest, a to w oczach Mourinha zasadnicza wada. Nieporozumienia między trenerem Realu i Casillasem wskazują na to, że Ikera czeka ciężki powrót między słupki. Zaczęły się dawno, po meczu w Superpucharze Hiszpanii z Barceloną, tym samym, w którym Mourinho włożył palec do oka Ticie Vilanovie. Casillas zadzwonił wtedy do Xaviego i Puyola z przeprosinami za zachowanie własne, kolegów i trenera. Na wieść o tym "Mou" kipiał wściekłością. Dla niego Barcelona była wrogiem nr 1, a zawodowa piłka to miejsce dla silnych i bezwzględnych, a nie dobrze wychowanych chłopców. Konflikt narastał. Jego apogeum zdarzyło się w ligowym meczu z Malagą przed świętami, gdy Iker wylądował na ławce zastąpiony przez Antonia Adana. Kiedy w rozmaitych plebiscytach wybierano Casillasa na bramkarza roku na świecie, trener Realu otwarcie zakwestionował jego pozycję w klubie. Kibice Realu byli wściekli na Mourinha. Drużyna grała słabo, a zagrywki Portugalczyka mogły wyglądać na klasyczne poszukiwanie kozła ofiarnego. Iker miał wtedy bezgraniczne wsparcie fanów, którzy pragnęli, by "The Special One" jak najszybciej wyniósł się z Madrytu. Dwumecz z Manchesterem i dwa ostatnie Gran Derbi rozegrane podczas kontuzji Casillasa zmieniły wszystko. "Mou" znów wskazuje palcem właściwy kierunek, a jego nowy pupil Lopez nazywany jest "Świętym Diegiem". Sprzeczne informacje w "Marce" Ta sama "Marca", która teraz opisuje sielankowy obrazek wspólnej pracy Ikera z Silviniem Louro, niedawno donosiła, że obaj panowie nawet ze sobą nie rozmawiają, bo piłkarze Realu traktują trenera bramkarzy jako wtyczkę Mourinho. Jak widać nie wszystko odbywa się jednak według teorii spiskowych. Nie zmienia to faktu, iż Casillasowi będzie szalenie trudno przekonać Mourinho, że jest lepszy niż Diego Lopez. Obaj bramkarze rywalizowali już ze sobą o miejsce w bramce Realu w latach 2005-2007, ale Lopez musiał się zadowolić pozycją nr 2. Dla bramkarza to porażka. Dlatego w czerwcu 2007 roku Diego podpisał kontrakt z Villarrealem, który zapłacił za niego 6 mln euro. Jesienią 2012 r. siedział na ławce w Sevilli, skąd zimą wykupił go Mourinho za 4 mln euro. Okazało się, że wiara trenera Realu w talent Adana była mocno ograniczona. Wyścig z Adanem Casillas wygrać musiał wcześniej czy później. Z Lopezem jest inaczej. Mimo iż Ikerowi kibicowało będzie pół Hiszpanii, na czele z selekcjonerem Vicente del Bosque, Mourinho ma teraz wszelkie prawo, pozostać na to niewzruszonym. Gdyby posadził Ikera na ławce nawet do końca sezonu, jego decyzję można by uzasadnić w sposób merytoryczny. Lopez wykorzystał swoją wielką szansę. Wielki Bułgar dodał swoje trzy grosze Niedawno jednym z wywiadów w całą sprawę wmieszał się Christo Stoiczkow, były gwiazdor Barcelony uwielbiający wtykać nos we wszystko. "Słyszałem, że w prywatnych rozmowach Iker wypowiada się o Mourinho wyłącznie źle. To niech ma odwagę i jaja, by przedstawić swoje zarzuty publicznie" - powiedział. To oczywiście nie jedyny dowód, że szorstkie relacje trenera z bramkarzem elektryzują całą Hiszpanię. Casillas jest nie tylko powszechnie szanowany, ale i lubiany. Wielu widziało w nim drugiego bramkarza po Lwie Jaszynie, który powinien zostać uhonorowany "Złotą Piłką". Nie znaczy to, iż nie bywał kwestionowany. Choćby przed mundialem w RPA, gdy nawet w Hiszpanii sądzono, że przez zasiedzenie zajmuje miejsce lepszemu Victorowi Valdesowi. Iker wytrzymał presję, obronił karnego w ćwierćfinałowym starciu z Paragwajem, po czym zaliczył dwie niewiarygodne interwencje w finale utrzymując "La Roja" w grze o złoto. Jego pocałunek z Sarą Carbonero po zwycięstwie stał się przebojem lata. Tak jak dwa lata później filmik z finału Euro 2012 w Kijowie, na którym widać, jak w doliczonym czasie gry prosi arbitra, by kończył mecz z szacunku dla rywali. Włosi byli kompletnie rozbici, przegrywając 0-4. Ze szczytu spada się jednak w chwilę. Doświadcza tego Iker, któremu nawet wielu Hiszpanów zarzuca, że za bardzo chce się wszystkim podobać i zbyt mocno przywiązał się do swojej pozycji futbolowego guru. Mourinho ją podważył, można się zgadzać lub nie, ale to Portugalczyk rządzi drużyną, dopóki pracuje w Madrycie. Niewielu trenerom na świecie starczyłoby charyzmy, żeby odsunąć od składu gracza z taką pozycją. A przecież wartością nadrzędną jest dobro zespołu. Ku pokrzepieniu serca Ikerowi pozostanie wspomnienie z 2002 roku. Wtedy, w oczach ówczesnego trenera Realu Vicente del Bosque przegrywał sportową rywalizację z Cesarem Sanchezem. Dopiero w finale Champions League przeciw Bayerowi Leverkusen, uraz Cesara pozwolił mu wejść do bramki Realu, której nie opuścił przez następną dekadę. Jak pazerny jest na grę, opowiadał wiele razy będący jego zmiennikiem Jerzy Dudek. Dziś Iker sam staje przed wielkim wyzwaniem. Gdyby okazało się, że Mourinho zostanie także na kolejny sezon w Madrycie, on, uważany za symbol Realu, musiałby sobie być może szukać innego klubu. Z tym zapewne nie byłoby problemu. W całej Europie ma opinię wielkiego bramkarza, marzą o nim nawet fani w Barcelonie, którą opuszcza Victor Valdes. Coś takiego nie mieści się jednak w głowie nawet tym, którzy utrzymują, że w piłce możliwe jest wszystko. Autor: Dariusz Wołowski <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2631201">Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-hiszpania-primera-division-regular-season,cid,658">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Primera Division</a>