Tak zwana "afera Negreiry" wybuchła w lutym, kiedy hiszpańskie media ujawniły informacje na temat relacji między FC Barceloną a Jose Marią Enrizuezem Negreirą, ówczesnego wiceszefa hiszpańskiego Komitetu Technicznego Sędziów. Przez lata Negreira miał przyjąć od Barcelony kilka milionów euro w zamian za składanie jej raportów na temat sędziów pracujących w La Liga. Sprawą zajęła się hiszpańska prokuratura, a swoje śledztwo w tej sprawie wszczęła także UEFA. Joan Laporta zwołał specjalną konferencję prasową w "sprawie Negreiry" Zwołanie konferencji wywołało wielkie zainteresowanie mediów, bo zjawiła się na niej ponad setka dziennikarzy z kilkudziesięciu różnych redakcji. Oprócz Laporty obecny na niej był cały zarząd "Dumy Katalonii". Laporta już pierwszą wypowiedzią pokazał, w jakim kierunku zmierzać będzie wystąpienie. - Dzień dobry wszystkim. Chcemy dać wyjaśnienia w sprawie Negreiry. Zwracam się do socios, kibiców, do mediów. To rzeczy, które nie powinny być odpowiedzialnością obecnego zarządu. Musimy zgłębić ten skandal, który trwa od kilku miesięcy - zaczął. Xavi wprost o Lewandowskim. Padły znamienne słowa. Hiszpan nie kryje problemów Prezydent Barcelony stwierdził, że w jego opinii cała sprawa została sztucznie powiększona do ogromnych rozmiarów po to, by jak najbardziej zaszkodzić klubowi. - Dla nas to jasne, że było to kampania nastawiona na zaszkodzenie reputacji FC Barcelony. Zleciliśmy dochodzenie zewnętrznej firmie, aby przejrzystość była maksymalna. FC Barcelona nigdy nie przeprowadziła żadnych działań, których celem było osiągnięcie korzyści w rozgrywkach. Nie udało się nikomu tego udowodnić, bo to niemożliwe - dodał. Joan Laporta: Ten człowiek nie mógł wpływać na decyzję sędziów Naturalnie pojawiły się oczywiście pytania dotyczące powodów samych płatności na rzecz Negreiry i łącznej kwoty ponad 7 milionów euro, jaką otrzymał były sędzia. - To była płatność za wysoką jakość, pracowało przy tym wielu ludzi. Musimy doprecyzować: usługi były zakontraktowane na Javiera Enriqueza Romero, syna Enriqueza Negreiry. Wiceprezes CTA nie miał żadnej mocy, aby wpływać na wyniki sportowe. Nie mógł desygnować arbitrów. Stwierdzenie, że ten człowiek mógł wpływać na decyzje sędziów, to fałszywa hipoteza - przedstawiał swoje argumenty Laporta. Laporta przedstawił także raport wykonany przez zewnętrzną kancelarię prawną, której celem było sprawdzenie czy transakcje między Barceloną a Negreirą stanowiły naruszenie prawa i podstawy do oskarżeń o korupcję i wypaczanie rywalizacji w La Liga. - Mamy 629 raportów i 43 płyty CD. Te raporty zostały przeprowadzone przez zewnątrzną firmę z maksymalną niezależnością. Bardzo ważne jest też to, że musimy pozwolić pracować wymiarowi sprawiedliwości w swoim czasie. Chcemy pomóc w tej sprawie. To w naszym interesie - wytłumaczył 60-latek. "Prezes La Ligi skorzystał z okazji, by zachęcić ligę do przyłączenia się do linczu" "Nie ma żadnego wskazania na naruszenie fair play rozgrywek ani nie ma kryteriów, by badać nielegalne zachowania związane z łapówkarstwem", "Chodzi o usługi doradztwa sportowego (scouting i raporty sędziowskie), które są zwyczajne w sektorze profesjonalnego sportu" - to niektóre z wniosków przedstawionych w raporcie. Prezydent "Dumy Katalonii" skorzystał także z okazji, by zaatakować prezesa La Liga, Javiera Tebasa. Jego zdaniem jego osobista niechęć do Barcelony również ma wpływ na to, jak dużo zamieszania wytworzyło się wokół całej sprawy. - Kampania odbywa się w czasie, gdy pracujemy na rzecz europejskiego modelu rozgrywek, który ma na celu wzmocnienie klubów. Prezes LaLigi skorzystał z okazji, aby zachęcić ligę do przyłączenia się do publicznego linczu [...] Zastrzegamy sobie prawo do żądania odszkodowania. To odszkodowanie może być astronomiczne - przekazał swoje stanowisko.