Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wielki skok Roberta Lewandowskiego. "Widzę go w wyścigu o Złotą Piłkę"

- Jestem trochę piłkarskim romantykiem i wyobrażam sobie, że Robert Lewandowski jeszcze na koniec kariery wchodzi do wyścigu o Złotą Piłkę. Dlaczego nie? Gdyby udało mu się zgarnąć tytuł króla strzelców LaLiga, wygrać Champions League, strzelając w niej sporo goli, to dałby wielkie argumenty - mówi w rozmowie z Interią Sebastian Chabiniak, komentator Eleven Sports. Przed zespołem polskiego napastnika wielkie starcie z Realem Madryt. Transmisja El Clasico w tę sobotę o 21:00 w Eleven Sports 1.

Aurelien Tchouameni i Robert Lewandowski
Aurelien Tchouameni i Robert Lewandowski/Diego Souto/Getty Images/Getty Images

Tomasz Chabiniak, Interia: Po raz kolejny skomentujesz El Clasico. Który to już twój mecz Realu Madryt z Barceloną za mikrofonem? Liczysz je w ogóle?

Sebastian Chabiniak, Eleven Sports: Nie chciałbym skłamać - mam taki notes od początku pracy w Eleven, w którym zaznaczam sobie każdy skomentowany mecz, zarówno w Eleven, jak i Polsacie. Klasyków wyszłoby pewnie 13-15, a tym pierwszym był ten w półfinale Copa del Rey w 2019 roku. Wtedy się ładnie złożyło, bo Real wylosował Barcelonę, a prawa do Pucharu Króla były dostępne na rynku, nikt tego nie kupił. Eleven zareagowało i dzięki temu mogłem skomentować Clasico po raz pierwszy i drugi.

W drugim półfinale grał wtedy Betis z Valencią. Pamiętam, że losowanie przeprowadzono na stadionie Betisu, Benito Villamarin. Wszyscy odetchnęli, gdy “Los Verdiblancos" uniknęli dwóch gigantów, bo ci trafili na siebie. Betis jednak i tak odpadł, a Valencia wygrała finał z Barceloną.

- Pamiętam tamten finał, to była znakomita Valencia Marcelino. Komentowaliśmy ten mecz na Villamarin z Mateuszem Święcickim. Było tak gorąco, że wraz z innymi dziennikarzami siedzieliśmy z rozpiętymi koszulami. To był jedyny raz, gdy komentowaliśmy “na gołą klatę". Ludzie donosili nam wodę na trybunę. To jest stary stadion, trochę taki “blaszak", siedzieliśmy pod blaszanym dachem.

Ile łącznie meczów masz w notesie?

- Pierwszy w Eleven był w kwietniu 2016 roku. Po dwóch spotkaniach testowych dostałem szansę na antenie przy Miami FC - Tampa Bay Rowdies w North American Soccer League. Teraz tych meczów jest chyba 1268, jeśli dobrze pamiętam. Bardzo to zleciało. Miałem takie założenie, by mówić o sobie per “komentator" po osiągnięciu 100 spotkań. Po osiągnięciu tysiąca usiadłem i pomyślałem: “cholera, pewnie połowy z nich nie pamiętam". Jak już coś sobie przypominam, to jakieś wielkie momenty, wspaniałe gole relacjonowane ze stadionu.

Spowszedniało ci komentowanie El Clasico albo ogólnie komentowanie? Sobotnia praca na Santiago Bernabeu daje satysfakcję czy jest już “kolejnym dniem w biurze"? Zamieniłbyś się z komentatorem derbów Manchesteru?

- Jest ekscytacja El Clasico. Gdybym powiedział, że nastawiam się na nie jak do każdego innego starcia, to skłamałbym pod kątem emocjonalnym. Oczywiście przygotowanie do konfrontacji Realu z Barceloną jest nawet łatwiejsze, bo ci piłkarze nie są w stanie mnie niczym zaskoczyć. Oglądam wszystkie mecze tych zespołów od 5-6 lat. Poziom emocjonalny przy komentowaniu ze stadionu jest zupełnie inny niż ten z “dziupli", jest wyższy nawet niż ten przy Der Klassikerze czy finale FA Cup. Clasico wywołuje coś większego. Nie chodzi tylko o otoczkę wokół niego w Eleven, bo wiadomo, że mamy gigantyczną. Wielkich momentów w rywalizacji Realu z Barceloną jest na pęczki. Messi “wieszający pranie", Ronaldinho, trafiający Cristiano Ronaldo, porażka Jose Mourinho w jego pierwszym Klasyku czy te z poprzedniego sezonu, gdy fenomenalnie grał Jude Bellingham i strzelił decydującego gola w końcówce.

Nie miałem okazji skomentować Clasico pod szyldem “Ronaldo kontra Messi". Żałuję tego, że jednak trochę nie zdążyłem. Pamiętam jednak z jednego z moich pierwszych Klasyków Messiego wychodzącego na rozgrzewkę na Bernabeu. Trybuny przez chwilę, na ułamek sekundy zamarły, były ciche, a następnie gwizdy były najbardziej przeraźliwe ze wszystkich. Jak to sobie teraz przypominam, to mam gęsią skórkę. W każdym meczu mogę sobie coś takiego znaleźć. Jest coś wyjątkowego w Klasyku, smakuje najlepiej

~ Sebastian Chabiniak z Eleven Sports

Odpowiedź na pytanie, czy Barcelona podchodzi w lepszej sytuacji do tego Clasico jest oczywista. To samo z kwestią, czy to najlepsza wersja “Blaugrany" od lat. Trzeba postawić inną hipotezę: czy jest teraz najlepszym zespołem w Europie? Gra lepiej od City, Arsenalu, Liverpoolu? Widać u niej futbol totalny, rozstrzyga spotkania w 30 minut.

- Robi najlepsze wrażenie w Europie, to na pewno. Trudno powiedzieć, czy to najlepsza drużyna kontynentu, bo ta weryfikacja na razie jest niewielka, z całym szacunkiem dla zespołów z LaLiga. Wygrana nad Bayernem robi wrażenie, choć też wiemy, że monachijczycy są na etapie budowy z Vincentem Kompanym. Jeśli chodzi o skok jakościowy sezon do sezonu, na pewno jest największy. Manchester City w tym zestawieniu ma trudno, bo już wcześniej był na wysokim poziomie. Arsenal miewa swoje problemy. Mówisz też o Liverpoolu - start Arne Slota jest imponujący. Barcelona robi najlepsze wrażenie, ale pewnie nawet Hansi Flick nie powiedziałby, że są numerem jeden.

- Przed sezonem powiedziałem, że jest moim faworytem do mistrzostwa. Spadła na mnie dość duża fala oburzenia. nie tylko ze strony kibiców Realu. Xavi nie wycisnął z drużyny tyle, ile mógł. Na pewnym etapie się wypalił, a zawodnicy potrzebowali ognia. Zastanawiałem się nad moim podejściem do starć Barcelony jako komentatora, porównałem odczucia. W poprzednim sezonie rozmyślałem o tym, co im nie wyjdzie, jaki błąd popełnią i jak będzie to tłumaczył Xavi oraz jak słabo wypadnie Robert Lewandowski. W tym sezonie jest taki skok jakościowy, że czeka się na jej mecze z ekscytacją.

Lamine Yamal i Robert Lewandowski/Urbanandsport/AFP

Odżyły indywidualności, liderami zespołu są Raphinha i Lewandowski. Ten pierwszy właśnie przyznał dla ESPN, że podczas pierwszych dwóch lat myślał kilkukrotnie o odejściu. W obu tamtych kampaniach strzelił po 10 goli, a w bieżącej już ma 9. Z kolei Polak choć miał dość dobre liczby, to jego gra pozostawiała trochę do życzenia. Zarzucano mu, że cofa się zbyt głęboko, chcąc “poczuć piłkę". Skok poziomu największych gwiazd wystawia nie najlepszą recenzję Xaviemu.

- Zdecydowanie. Raphinha to taki piłkarz, o którym w czerwcu tego roku powiedzielibyśmy, że byłoby najlepiej, gdyby Barcelona go spieniężyła np. do Arabii Saudyjskiej. Katalońskie media pisały o Al-Hilal i 100 milionach euro, a wiemy jak wygląda sytuacja Barcelony. Każdy tam myślał o Nico Williamsie, więc jego odejście byłoby przyjęte z pocałowaniem ręki. Po raz kolejny okazuje się, jak wiele znaczy trener. Flick wyciąga z niego nie wersję z Leeds United, tylko takiego jeszcze dwa poziomy wyżej, w swojej najlepszej dyspozycji w karierze.

- Mam przeświadczenie, że Robertowi Lewandowskiemu wróciło na boisku szczęście z grania. Widać rękę Flicka. Nie ma przypadku, że do teraz najlepszy okres “Lewego" w Barcelonie przypadał na pierwsze pół roku, bo to był bak zalany jeszcze w Monachium. Później to paliwo się skończyło, a praca z Xavim nie przekładała się na jego fizyczność. Flick wrócił do tego reżimu treningowego. Wystarczy posłuchać piłkarzy Barcelony, trochę poczytać lub przystawić ucho. Oni są zadowoleni, że szkoleniowiec przed sezonem postawił ma mocne przygotowanie fizyczne. To jest konieczne w przypadku jego stylu gry.

- Przypomnij sobie mecz Pucharu Gampera z AS Monaco. Barcelona się wtedy słaniała na nogach, wyglądała koszmarnie, a to był ostatni etap zbierania sił. Potem przyszły pierwsze mecze ligowe. Pierwsza połowa z Valencią na Mestalla była koszmarna. Jak wtedy wyglądał Inigo Martinez... Z tygodnia na tydzień, a nawet z dnia na dzień ta fizyczność przyszła. Czasami tak jest, że trzeba celować w odpowiedni moment w tym aspekcie i to zrobił niemiecki trener. Ważne jest to, że dostrzega zawodników, których nie dostrzegał Xavi. Hiszpanowi trzeba oddać to, że dał szansę Yamalowi, Gaviemu, Balde, ale jednocześnie chociażby taki Marc Casadó jej nie dostał. Flick przyjechał i pierwsze co powiedział to: “Zachwyciłem się La Masią". To nie były słowa pod publiczkę.

Jota Jordi ostatnio w El Chiringuito de Jugones mówił o scenariuszu, w którym Yamal sięga po Złotą Piłkę, a Robert Lewandowski po Złotego Buta. Jest to realne? Brzmi poważnie. Do tej drugiej nagrody “wystarczą" suche statystyki, ale pierwsza opiera się na głosach elektorów, zazwyczaj do triumfu potrzebne jest podniesienie pucharu za Ligę Mistrzów.

- Brzmi to bardzo poważnie, nawet sama perspektywa wygrania przez Barcelonę LM, patrząc na jej ostatnie lata w europejskich pucharach. Miałem tę przyjemność komentować mecze Bayernu, gdy Flick zostawał trenerem tymczasowym, potem na stałe i tak się każdy zastanawiał: gdzie jest jego granica? Mieli w LM Barcelonę, każdy mówił, że będzie im trudno, a zwyciężyli 8:2. To samo się mówiło przed Lyonem w półfinale i PSG w finale. Wygrali Bundesligę, Champions League, Klubowe Mistrzostwa Świata, “Lewy" pobił rekord Gerda Muellera... Flick pokazuje, że ma formułę na sukcesy. Pytanie, czy ma plan B i czy jego planem A da się ograć każdego.

Wyobrażam sobie Barcelonę wygrywającą Ligę Mistrzów. Mało tego, jestem trochę piłkarskim romantykiem i wyobrażam sobie, że Lewandowski jeszcze na koniec kariery wchodzi do wyścigu o Złotą Piłkę. Dlaczego nie? Gdyby udało mu się zgarnąć tytuł króla strzelców LaLiga, wygrać Champions, strzelając w niej sporo goli, to dałby wielkie argumenty. Pamiętajmy, jak został skrzywdzony w 2020 roku (France Football odwołało tamtą edycję plebiscytu, a Polak po triumfie w LM byłby faworytem - red.). To oczywiście wybieganie w przyszłość, ale zespół Flicka i sam Lewandowski dają powody, byśmy sobie mogli trochę podywagować

~ Sebastian Chabiniak

Wśród madridismo szuka się jakiegoś “ale" w tej całej układance “Blaugrany". Mówi się, że jej wysoka linia obrony może być wodą na młyn dla Viniciusa i Kyliana Mbappe. To daje nadzieję dla Realu?

- Zdecydowanie. Każdemu się rzuca w oczy, że Real musi właśnie w tym szukać swoich szans. Jak lubi mawiać Tomasz Adamek “speed is everything", a “Los Blancos" tego speedu, tej szybkości mają bardzo dużo. Mogą korzystać z szybkości Mbappe oraz przebojowości Viniciusa, nawet jeśli gra im się nie układa. Bayern też sobie nie pomógł w środę wystawiając Thomasa Muellera w pierwszym składzie.

Jego pressing wyglądał fatalnie.

- Na początku jednak ta wysoka linia Barcelony miala spore problemy. Mam wrażenie, że Real ruszy, by się bić. Lubię porównywać piłkę do boksu. Tu naprawdę będzie bitwa od pierwszego gongu, gwizdka. Jestem przekonany, że gospodarze ruszą, by jak najszybciej wykorzystać niepewność rywala w wysokiej defensywie, wręcz muszą to zrobić. Taki raczej będzie pomysł Carlo Ancelottiego. Z drugiej strony jego drużyna często przebudza się w drugich połowach.

Nie porozmawialiśmy jeszcze o Wojciechu Szczęsnym. Flick jest dyplomatą, do tego lubi porządek i hierarchię. Podstawowym bramkarzem pozostaje Inaki Pena. Polak musi wszystko wywalczyć, choć przyznaje, że skoro wszystko w zespole działa, to sam by się nie wstawił do wyjściowego składu.

- Pena nie dał powodów Flickowi, by go odsunąć od składu. To jest golkiper, który bywa bardzo niepewny w swoich interwencjach, ale ani on, ani zespół nie zapłacili za to jeszcze żadnej ceny.

Wiszą nad nim ciemne chmury? Gra do pierwszego większego błędu?

- Tak. To jest gigantyczna presja, którą trener stara się z niego zdejmować, ale również sam Wojtek. Spodobała mi się ta wypowiedź. To nie jest tak, że Wojciech Szczęsny rzuca rękawicę i nie będzie walczył, nie byłby wtedy sobą. Dodajmy, że nie jest prawdą, że tylko Polacy sobie upatrzyli Penę i zarzucają mu niepewność. Przecież on w zeszłym sezonie także grał słabo. Teraz podchodzi do najtrudniejszego meczu w swoim życiu. Sam jestem ciekaw, jak to wytrzyma. Widzimy po meczach na Bernabeu, że jak się Real rozpędzi, to bramkarz musi zrobić coś extra.

Wojciech Szczęsny i Inaki Pena/PIOTR DZIURMAN/REPORTER - Jose Breton/Pics Action/NurPhoto) (Photo by Jose Breton / NurPhoto / NurPhoto via AFP/East News

Przejdźmy do Realu Madryt. Trochę jak w boksie - najpierw porozmawialiśmy o pretendencie, teraz o panującym mistrzu Hiszpanii. We wtorek przegrywał z Borussią 0:2, by wygrać 5:2. Czy zawsze trzeba go podrażnić, by wszedł na wyższy poziom? Pierwszą połowę rozegrał bez intensywności, bez chęci, jakby to nie była Liga Mistrzów.

- Jest jakaś kwestia przebudzenia w tym zespole. Zerknijmy na jeszcze poprzedni mecz, ten z Celtą Vigo. Tam w pierwszej części gry piękne trafienie Mbappe, ale poza tym strzałem z dystansu to Real zbyt dobrze nie grał. Po przerwie Celta wyrównuje, Vinicius strzela na 2:1, ale ekipa z Galicji ma w końcówce stuprocentową okazję Douvikasa, który pudłuje. Wydawało się, że przeciwko Dortmundowi “Królewscy" muszą potwierdzić, że przed Clasico wszedł w ten swój moment dobrej formy. Pierwsza połowa była koszmarem. Rękę do Realu wyciągnął trener Nuri Sahin. Szybki i będący w dobrej formie Gittens został zmieniony przez  trzeciego stopera, Antona. Oczywiście oddajemy Realowi to, co cesarskie, gol na 1:2 Ruedigera padł bardzo szybko po tej zmianie. Potem to był już teatr jednego piłkarza - Viniciusa. To był jego wielki wieczór, pociągnął drużynę na swoich barkach i wygrał jej ten mecz. 5:2 to jest fajny puder na problemy, ale Ancelotti musi sobie z nich zdawać sprawę. Jego podopieczni znowu wygrali siłą indywidualności, a nie zespołu.

Brazylijczyk prawdopodobnie w poniedziałek odbierze Złotą Piłkę. Zasłużenie? Innymi mocnymi kandydatami z Realu są Jude Bellingham czy Dani Carvajal. Czasem o statuetce decyduje minimalna liczba punktów, Messi w 2019 r. wygrał z Van Dijkiem 686:679, a dwa lata później z Lewandowskim 613:580.

- Wbrew pozorom nie mieliśmy jednego faworyta w tym roku. Tak jak mówisz, gdyby otrzymał ją Anglik lub Hiszpan, bylibyśmy zdziwieni, ale gdy się wcześniej jeszcze nad tym zastanawialiśmy, to przyjęlibyśmy takie rozwiązanie. Zwycięstwo Viniciusa jest zasłużone. Trzeba docenić, jakim jest liderem dla zespołu. Potrafi się “uruchomić" w najważnieszych momentach. Napędzają go wielkie wieczory - Liga Mistrzów, Klasyki. Strzelił przecież gola w finale Champions, dublet w pierwszym półfinale z Bayernem... Przypomnij sobie Superpuchar Hiszpanii. 4:1 nad Barceloną, a on z hat-trickiem. Reprezentacja Brazylii to jest cierń w koronie, ale może wejdzie na takie tory, na których Vini będzie mógł z nią coś wygrywać. Jego dokonania klubowe przyćmiły jednak fakt, że “Canarinhos" nie poszło dobrze na  Copa America.

Pomówmy o Mbappe i jego słabej formie na początku sezonu. Szuka samego siebie w ustawieniu bliżej światła bramki, piłka nie słucha się go idealnie. Choć nie stracił “szybkiej nogi", to obraz jego gry na razie nie jest najlepszy. Dochodzi do tego afera związana z wyjazdem do Sztokholmu i potencjalną niechęcią do gry w mniej ważnych meczach reprezentacji Francji. Opaska kapitańska po Griezmannie przeszła do Tchouameniego.

- Na pewno Clasico jest idealną sceną, by pokazał, że może się dopasować do tego Realu. W niektórych meczach wygląda jak ciało obce. Z drugiej strony jeśli nawet trafł kilka razy z rzutów karnych, to jednak te gole strzela. Słabiej to wygląda w asystach. Vinicius ma ich więcej, więc też ma mocniejszy wpływ na zespół, choć trzeba dodać, że siłą rzeczy Brazylijczyk jest mocniej do tego zespołu wkomponowany. Wejście Mbappe nie poszło tak dobrze, jak to zeszłoroczne Bellinghama. To paradoks, bo od Anglika nikt takiego startu nie oczekiwał, a od Francuza od razu wymaga się magii. Cały czas się zastanawiam, czy on się nie dubluje w niektórych sytuacjach z Vinim. Nie doszukiwałbym się tu żadnego konfliktu między tą dwójką piłkarzy. Pojawiały się głosy, że ego się nie zmieści w szatni. Cały czas kibice i Ancelotti są wobec Kyliana cierpliwi, bo strzela te gole. Zarzuty w kontekście jego gry są jednak słuszne.

Problemów w stolicy jest więcej niż sam Mbappe. Linia obrony ostatnio zaczęła przeciekać, a w środku pola trudno znaleźć następcę Toniego Kroosa. istnieje jakieś rozwiązanie na rynku transferowym?

- Nie da się zastąpić Niemca jeden do jednego. Momenty magii w środku ma Luka Modrić. Mnie najbardziej podoba się Fede Valverde, energetyczny, lubiący uderzyć z dystansu, ale też potrafiący dać piękną asystę. Nie wejdzie w buty Kroosa, ale da swoje argumenty. Zastanowiłbym się nad głębią gry Bellinghama, on bardzo dużo haruje na boisku, wykonuje niesamowitą pracę dla zespołu, to jest oczywiste. Jeśli w poprzednim sezonie LaLiga strzelił 19 goli i kolejnych kilka dołożył w LM, a teraz nie ma ani jednego, to coś nie wypaliło, jakieś atuty w nim zabito. Nie przychodzi mi do głowy żadne nazwisko z rynku, które weszłoby i poukładało grę Realu. Niech obserwują Aleksandara Pavlovicia z Bayernu. To w przyszłości może być dobry kandydat.

W Relevo pojawił się artykuł sugerujący, że piłkarze zaczęli kwestionować pozycję Antonio Pintusa, trenera od przygotowania fizycznego. Pachnie to plotką, Włoch był częścią mistrzowskich drużyn Realu. Wierzysz w takie doniesienia czy to szukanie kozła ofiarnego przez media?

- Trochę jest szukanie kozła ofiarnego, winnego tych wszystkich urazów graczy Realu. Ja zawsze będę zwracał uwagę na to, jak przeładowane są terminarze, a zawodnicy przemęczeni. Dopiero co wrócił po roku Gavi. To młody chłopak, który grał bardzo dużo. Zwróć uwagę, że my przy najlepszych pięciu europejskich ligach co weekend mówimy o jakimś piłkarzu, który właśnie doznał poważnej kontuzji. To jest plaga, to przerażające. Gracze nie są maszynami. Przeliczmy 50-60 meczów w sezonie na podróże, na czas, którego brakuje na regenerację. To ogromny cios dla organizmu, nie da się tego zaleczyć suplementami, jakimiś nowoczesnymi metodami. Tak duża liczba kontuzji, w tym zerwań więzadeł jest w Realu niepokojąca, ale nie wierzę, że drużyna diagnozuje Pintusa jako winnego. To są dojrzali piłkarze, nie ma mowy o żadnym buncie. Mają taką relację z Ancelottim, że jeśli coś by nie pasowało, szukaliby kompromisu.

Jeszcze podczas tej rozmowy nie padło “El Clasico rządzi się swoimi prawami". Real potrzebuje czegoś extra do zwycięstwa? Czy jeśli ten mecz będzie do bólu schematyczny i przewidywalny, to wygra go Barcelona? Jestem ciekaw, czy fani “Królewskich" wzięliby remis w ciemno.

- Nie wierzę, że wzięliby go w ciemno. To nie jest ten klub, to podejście. Tam w ciemno się bierze zwycięstwo. Ich nie obchodzi remis. Nie wierzę. że to spotkanie będzie schematyczne, zamknięte w sztywnych ramach taktycznych. Flick będzie wierny swojej filozofii, a może ona być wygodna dla madrytczyków. Spodziewam się kapitalnego meczu nie dlatego, że będzie transmitowany w Eleven Sports 1, że o 21:00 zaczynamy komentować, a o 18:00 zaczynamy studio, tylko dlatego, że widzę te zespoły w tym sezonie i zazębia mi się to w solidną bitkę bokserską. Na późniejszym etapie sezonu można kalkulować, ile masz punktów straty, przewagi, ale nie teraz. Piłkarze zdają sobie sprawę, że zwycięstwo w Clasico w fascynującym stylu to coś zapamiętywanego przez kibiców bardziej niż 4-5 zwycięstw z rywalami pokroju Betisu, Celty czy Valencii.

Rozmawiał Tomasz Chabiniak

Kylian Mbappe i Vinicius Junior (Real)/ Oscar Barroso / Studio Milagro / DPPI via AFP/AFP
FC Barcelona – Real Madryt. Zapowiedź hitowego spotkania. WIDEO /Eleven Sports/Eleven Sports
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem