Ta sytuacja dotyczy: Arthura, Denisa Suareza, Emersona, Neta, Miralema Pjanicia, Nelsona Semedo czy Philippe'a Coutinho. I tak za Brazylijczyka, który jest graczem Juventusu Turyn, ale wypożyczonym do Liverpoolu, Barcelona jest winna 7,5 mln euro Gremio Porto Alegre. Z kolei za innego przedstawiciela Kraju Kawy - Emersona trzeba zapłacić dwóm klubom Betisowi Sewilla (trzy miliony euro) i Ponte Preta (48 tysięcy euro). Za Neto "Duma Katalonii" jest winna Valencii 9,5 miliona euro, za Semedo tylko 200 tysięcy euro Wolverhampton, natomiast za Coutinho już 14,9 mln euro Liverpoolowi. Ciekawy jest przypadek Pjanicia. Za Bośniaka, który nigdy nie został podstawowym piłkarzem Barcelony, klub jest dłużny pięciu różnym podmiotom! Najwięcej trzeba przelać na konto Juventusu (36,6 mln euro), 700 tysięcy euro ma dostać Metz, 600 tysięcy euro Olympique Lyon, a po 300 tysięcy euro Romie i Schifflange 95. Długi FC Barcelona. Ferran Torres największym obciążeniem To jednak nie wszystko. Najwięcej Barcelona jest winna bowiem za Ferrana Torresa. Manchester City czeka na przelew w wysokości 51,9 mln euro, a Valencia na 1,3 mln euro. Za Frenkiego de Jonga trzeba natomiast zapłacić Ajaksowi Amsterdam 32 mln euro. Kolejna grupa to piłkarze, którzy formalnie są zawodnikami "Dumy Katalonii", ale wypożyczonymi do innych klubów. Tutaj najwięcej trzeba oddać za Sergino Desta (teraz w Milanie), bo 10,6 mln euro Ajaksowi. Natomiast Braga czeka na pięć milionów euro za Francisco Trincao, wypożyczonego do Sportingu. I na koniec przypadek szczególny, bo Pablo Torre, który gra w drugiej ekipie, a Racing Santander wciąż nie został spłacony - pięć milionów euro. To pokazuje, że Barcelona, która uciekła do przodu, uruchamiając dźwignie finansowe, wciąż musi jeszcze bardzo uważnie szafować budżetem, bo w szafie jest pełno trupów.