"Zaliczyliśmy pierwszą część sezonu niemal perfekcyjną" - tego zdania nie wypowiedział Tito Vilanova, ale Diego Simeone, trener Atletico Madryt, które traci do lidera 11 pkt. Faktycznie 14 zwycięstw, 2 remisy i 3 porażki to wynik znakomity, dający realną nadzieję na walkę o tytuł w każdej lidze poza hiszpańską. Primera Division jest w tym sezonie teatrem jednego aktora, po stracie tytułu na rzecz Realu Madryt, Vilanova ze swoimi graczami zafundowali rywalom monodram nie pozwalając na słowo sprzeciwu. Większości meczów, w tym ten wczorajszy z rewelacyjną Malagą wyglądało tak, jakby Katalończycy uprawiali jakąś bardziej zaawansowaną wersję futbolu. Wszelkie naśladownictwa nic nie dają. W utrzymaniu piłki, wymianie zaskakujących podań w największym gąszczu i obezwładniającym pressingu Barcelona brnie ku perfekcji najszybciej ze wszystkich. Nikt nie uwierzy w mity o słabości Primera Division, wystarczy rzut oka na światowe rankingi. Valencia, Malaga, Real Madryt i Katalończycy są w 1/8 finału Champions League, w czasie, gdy Premier League straciła w fazie grupowej mistrzowski Manchester City i broniącą trofeum Chelsea. Ligowa dominacja zespołu z Camp Nou może irytować, czy frustrować, ale nie da się jej przemilczeć, lub zignorować. To jest znów taka gra jak w 2009, czy 2011 roku, kiedy rywale w całej Europie oglądali tylko kurz na drodze po nastaniu pewnego, unikalnego zjawiska. Zmagający się z chorobą nowotworową Tito Vilanova opowiada, że najlepszą terapią jest dla niego pobyt z zawodnikami. Faktycznie w Katalonii wytworzył się rodzaj unikalnej symbiozy, nikt nie ma wątpliwości, że nawet taki fenomen jak notoryczny laureat "Złotej Piłki" Leo Messi straciłby wiele na zmianie otoczenia. Andres Iniesta, Xavi Hernandez, Cesc Fabregas tworzą dla niego środowisko idealne, w którym wszystko, co robi wygląda naturalnie. Można odnieść wrażenie, że Argentyńczyk gra zwykle tylko poprawnie, raz lub dwa razy w meczu sięgając do zagrań genialnych. Po 19 meczach Primera Division można postawić pytanie, czy kiedykolwiek zdobycie tytułu było dla Barcelony równie łatwe? Za czasów Pepa Guardioli batalie z Realem rozstrzygały się ostatecznie w maju. Dziś Katalończycy dmuchają na zimne, co nie zmienia faktu, że w styczniu mogą się skupić na Pucharze Króla, a od lutego na Champions League. W lidze jakiekolwiek inne rozwiązanie niż powrót tytułu na Camp Nou wydaje się nierealne. Katalończycy są oczywiście do pokonania. Trzeba jednak do tego specjalnych warunków. Po pierwsze ultra defensywnej taktyki, jaką większość rywali hiszpańskich uznaje za uwłaczającą ich godności. "Jeśli mamy polec, to z honorem" - mówili kolejni przeciwnicy Barcelony, po czym wcielali swój plan w życie bez mrugnięcia okiem. Pójście na wymianę ciosów, okazywało się samobójcze. Tylko taktyka Chelsea, czy Celtiku Glasgow daje nadzieję na punkty. Kluczowe było przetrwanie bez strat początku sezonu, gdy Vilanova musiał sobie radzić bez stoperów. Wtedy Katalończycy tracili dużo bramek, zdarzały się mecze, które wygrywali cudem, jak ten w Sewilli 3-2. Kiedy Gerard Pique i Carles Puyol się wyleczyli, Victor Valdes znów wyglądał na herosa między słupkami. Gra wysokim pressingiem ponownie zaczęła ocierać się o doskonałość, a Dani Alves i Jordi Alba bez przeszkód mogli "udawać" skrzydłowych. Ogłaszany po poprzednim sezonie przełom nie nastąpił. Barcelona udowodniła, że bez Guaridoli wciąż może kroczyć ku perfekcji. Patrząc w metryki graczy Vilanovy, problemem może być 33 lata na karku Xaviego Hernandeza. Ewentualne straty na szybkości i wytrzymałości lidera drużyny, rekompensuje olśniewający rozwój Sergio Busquetsa, dla którego pojęcie "defensywny pomocnik" okazuje się za ciasne. Barca osiągnęła taki stan, że znów zdaje się zmagać wyłącznie ze sobą. Pokonać mogą ją kontuzje kluczowych graczy, lub inne zdarzenia z gatunku nieszczęśliwych zbiegów okoliczności. W lidze hiszpańskiej nie ma sobie równych, w Europie sposobu na nią poszuka Bayern Monachium, Juventus, Manchester United, a może jednak Real Madryt. Jeśli Katalończycy utrzymają poziom gry z pojedynku z Malagą, kolejna potrójna korona wydaje się możliwa. Triumfalnym marszem w Primera Division piłkarze Barcelony zbudowali sobie luz i komfort, który w ich grze widać coraz wyraźniej. To nie jest dobra wróżba dla rywali. Zobacz wyniki, strzelców bramek, tabelę i terminarz Primera DivisionLiczby Barcelony 55 pkt to rekord pierwszej rundy w Primera Division. Dotąd najlepszym osiągnięciem były 52 pkt, zdobyte przez Barcelonę Pepa Guardioli dwa lata temu. 110 pkt i 128 goli - gdyby Barca grała tak jak jesienią do końca sezonu poprawiłaby rekordy Realu Madryt sprzed roku (100 pkt 121 bramek). 56 bramek? - Leo Messi jest na dobrej drodze, by poprawić swój własny rekord strzelecki z ubiegłego sezonu, kiedy trafił do siatki ligowych rywali 50 razy. Autor: Dariusz Wołowski Porozmawiaj o artykule na blogu Darka Wołowskiego