Konia z rzędem temu kto podejrzewał, że Real Madryt może napotkać na jakiekolwiek problemy w spotkaniu z ostatnią drużyną w tabeli La Liga - Almerią. "Królewscy" w tym sezonie grają jak z nut i choć odpadli z rywalizacji w Pucharze Króla z Atletico Madryt, to dziennikarze toną w zachwytach nad ich formą. W tym sezonie "Los Blancos" przegrali zaledwie jedno spotkanie ligowe - również z Atletico. Niedzielny mecz przejdzie do historii z wielu względów. Nie wszystkie są chwalebne. Gospodarze bardzo słabo weszli w spotkanie i już po 45 sekundach przegrywali 0:1. Tym większy był szok kibiców, gdy przed przerwą prowadzenie na 2:0 podwyższył Edgar Gonzalez. Podopieczni Carlo Ancelottiego grali ospale, a rywale wykorzystywali ich błędy w obronie. W przerwie Ancelotti musiał porządnie wstrząsnąć swoimi zawodnikami, bo ci wyszli na boisko z inną energią. Niestety hiszpańscy dziennikarze zgodnie przyznają, że tym 45 minutom towarzyszyło mnóstwo kontrowersji. Zaczęło się od 55. minuty, gdy arbiter Francisco Jose Hernandez Maeso zdecydował się podyktować rzut karny dla Realu Madryt po tym, jak jeden z piłkarzy Almerii dotknął piłkę ręką. Powtórki pokazały, że chwilę wcześniej był wyraźnie popychany. Stały fragment bramkę zamienił Jude Bellingham. Godziny do meczu Barcelony, a tu takie wieści. Możliwy wielki przewrót u Lewandowskiego i spółki Decyzje arbitra wzbudziły wiele wątpliwości Kilka minut później trzecie trafienie zanotowała Almeria, ale sędzia po analizie VAR bramkę anulował. Piłkarze "czerwonej latarnii La Liga" protestowali, ale sędzia decyzji nie zmienił. Jego zdaniem w trakcie akcji doszło do faulu, z czym nie zgadza się wielu ekspertów. Real Madryt złapał wiatr w żagle i w 67. minucie doprowadził do wyrównania. Do siatki trafił Vinicius Junior, a piłkarze Almerii natychmiast pobiegli do Francisco Maeso. Powtórki pokazały, że skrzydłowy mógł pomóc sobie ręką. Arbiter uznał, że futbolówka została zagrana barkiem i wskazał na środek boiska. Koszmar Almerii trwał, a trafienie Daniego Carvajala dopełniło czary goryczy. Obrońca trafił do bramki w 9. minucie doliczonego czasu i zapewnił zwycięstwo 3:2. Kontrowersje wzbudziła decyzja sędziego o dodaniu aż 11 minut do podstawowego czasu gry. Wprawdzie w trakcie spotkania wiele było przerw, ale zdaniem dziennikarzy w Hiszpanii nie było podstaw, by doliczyć aż tak dużo czasu. Piłkarze Almerii mieli wiele pretensji do arbitra po zakończeniu rywalizacji. Z prawym obrońcą nie zgadzał się Dani Carvajal. Podczas konferencji prasowej Hiszpan nie omieszkał skomentować decyzji arbitra. - Jeśli przyjrzy się wszystkim tym sytuacjom ze spokojem, to na pewno zrozumie, że wszystkie decyzje arbitra były poprawne. VAR pomaga futbolowi być bardziej fair - skomentował słowa Pubilla Carvajal. Dziennikarze grzmią. W sieci mówi się o "skandalu" i "kradzieży" W sieci nie brakowało mocnych komentarzy ze strony uznanych hiszpańskich dziennikarzy. Swoje wpisy na platformie "X" opublikowali m.in. Santiago Valle z redakcji Cadena SER, a także Adria Albets z Diario SPORT. Sebastian Szymański rozchwytywany. Angielski gigant obserwował go z trybun. Wielka kwota "Robota wykonana przez sędziego. Miękki karny dla Madrytu, anulowany gol Almerii, ręka Viniciusa i jeszcze 11 minut doliczonego czasu. Niesamowita praca" - napisał Adria Albets. Real Madryt w niedzielę dopisał do swojego konta kolejne trzy punkty i umocnił swoją pozycję na fotelu lidera La Liga. Było to dla "Los Blancos" czwarte z rzędu ligowe zwycięstwo.