"To jest moment, w którym muszę zmienić moje życie zawodowe, by całą energię i wysiłek skierować na leczenie. Nie jest łatwo zostawić tak wyjątkową grupę piłkarzy, współpracowników i przyjaciół, z którymi dzieliłem wiele niezapomnianych wrażeń. Dziękuję wszystkim" - dodał 44-letni szkoleniowiec, którego list opublikowano na stronie internetowej klubu. Zaznaczył również, że zawsze mógł liczyć na wsparcie kibiców, także w ciężkich momentach. Wyraził nadzieję, że ze strony mediów będzie mógł teraz liczyć na uszanowanie prywatności. "To trudny czas dla mnie i mojej rodziny" - podkreślił. Wyjaśnił też przyczyny nagłej i niespodziewanej rezygnacji, którą ogłosił w piątek. "Lekarze poinformowali mnie, że kuracji, której muszę się poddać, nie uda się pogodzić z codzienną pracą trenera" - zaznaczył i dodał, że postara się pomóc klubowi i zespołowi, ale w innej roli niż do tej pory. Vilanova z Barceloną związany jest od 2007 roku. Przez pięć lat pełnił funkcję asystenta Josepa Guardioli, a w czerwcu 2012 został jego następcą. Pod jego wodzą "Barca" wywalczyła w minionym sezonie mistrzostwo Hiszpanii. Po raz pierwszy nowotwór ślinianki zdiagnozowano u niego w 2011 roku. Wtedy po trzech tygodniach od operacji wrócił do pracy. W grudniu ubiegłego roku, gdy już samodzielnie prowadził "Dumę Katalonii", na kilka tygodni jego obowiązki musiał przejąć asystent Jordi Roura, bowiem u Vilanovy stwierdzono nawrót choroby. Ponownie przeszedł zabieg, a następnie ponad dwa miesiące leczył się w Nowym Jorku, po czym w marcu powrócił do ojczyzny i prowadzenia drużyny. W piątek ogłosił, że nie może kontynuować pracy. Nazwisko jego następcy nie jest jeszcze znane. Po ogłoszeniu informacji o rezygnacji Vilanovy, Barcelona zrezygnował z przyjazdu do Polski na zaplanowany na sobotni wieczór towarzyski mecz w Gdańsku z tamtejszą Lechią. Być może 22-krotny mistrz Hiszpanii przyjedzie nad Bałtyk pod koniec lipca.