To była jedna z najszybszych akcji transferowych w kronikach Barcelony. Od fatalnej kontuzji Marca-Andre ter Stegena do pomyślnie zakończonych testów medycznych Wojciecha Szczęsnego minęło tylko osiem dni. Polak otwiera nowy, zapewne ostatni, rozdział barwnej kariery. Tym samym 34-letni bramkarz wraca z dopiero co rozpoczętej sportowej emerytury. Decyzję o definitywnym rozbracie z futbolem ogłosił 27 sierpnia. Nie wszyscy jednak przyjęli jego deklarację przesadnie serio. Wojciech Szczęsny będzie miał nowego sąsiada. Gwiazdor kupił willę za miliony euro Boniek przewidział powrót Szczęsnego do futbolu. Teraz "kasuje" obawy w zarodku - Pamiętam jego wypowiedzi, gdy ogłaszał koniec kariery. Mówił, że to decyzja przemyślana, nieodwracalna, podjęta w rodzinie. Los spłatał mu jednak figla i wszystko się zmieniło. Ale ja od początku czułem, że to się może tak skończyć - mówi Zbigniew Boniek w rozmowie z WP Sportowymi Faktami. 84-krotny reprezentant Polski ustalił warunki kontraktu obowiązującego do końca obecnego sezonu. Umowa gwarantuje mu apanaże na poziomie 3 mln euro brutto. Nie może jednak liczyć - jak do tej pory oczekiwał - na miejsce w wyjściowej jedenastce z automatu. Musi stoczyć rywalizację z młodszym o dekadę Inakim Peną. Mimo to powrót do wielkiej piłki Szczęsnego cieszy polskich kibiców. I nie tylko ich. - Jest za młody i za dobry, żeby już kończyć - zaznacza Boniek. Pojawiają się jednak niepokojące głosy. Część hiszpańskich mediów uważa, że polski golkiper nie pasuje stylem gry do "Dumy Katalonii". Podnoszony jest zarzut, że słabo gra nogami i nie zawsze radzi sobie na przedpolu. - Nie podzielam opinii, by "nie pasował do Barcelony" - protestuje do razu Boniek. - Jest bardzo dobrym bramkarzem, do jego gry nogami też nie można mieć większych zastrzeżeń. Jestem dobrej myśli. We wtorkowy wieczór Szczęsny z trybun obejrzy mecz FC Barcelona - Young Boys Berno w Lidze Mistrzów.