Wyświechtany piłkarski slogan mówi o tym, że "derby rządzą się swoimi prawami". Tymczasem w pierwszej połowie niedzielnego starcia Atletico z Realem zabrakło niespodzianek i emocji związanych z rywalizacją dwóch gigantów z jednego miasta. Wszystko toczyło się jak gdyby wedle scenariusza napisanego przez trenera gospodarzy - Diego Simeone. "Los Colchoneros" zdołali w pełni zneutralizować atuty ofensywne "Królewskich", pozbawionych jednej ze swoich największych gwiazd - kontuzjowanego Kyliana Mbappe. I sami jako pierwsi stworzyli zagrożenie, lecz uderzenie Juliana Alvareza z ostrego kąta obronił Thibaut Courtois. Później byliśmy świadkami... piłkarskich szachów. Monotonię próbował przełamać w 17. minucie Fede Valverde, decydując się na strzał z dystansu. Czujny Jan Oblak sparował wówczas piłkę na rzut rożny. Rozochocony Urugwajczyk spróbował później swoich sił jeszcze raz - tym razem z rzutu wolnego, ze znacznie dalszej odległości. Wówczas już zabrakło mu celności. Sensacyjny cios. Prezes Barcelony nie wytrzymał. Stanowcza decyzja ws. Szczęsnego La Liga: Atletico Madryt - Real Madryt. Do przerwy bez bramek Po upływie 30 minut gry obie ekipy wciąż miały na koncie po zaledwie jednym celnym strzale. Statystykę Realu Madryt podbił później Jude Bellingham, który znalazł się w niezłej pozycji tuż przed polem karnym. Uderzył jednak zbyt lekko i toczącą się po ziemi piłkę pewnie złapał Jan Oblak. Pod koniec pierwszej części gry Rodrygo próbował jeszcze wywalczyć rzut karny, upadając w "szesnastce" Atletico, ale prowadzący to spotkanie sędzia Mateo Busquets Ferrer całkowicie słusznie nie zdecydował się na użycie gwizdka. Podolski zaskakuje ws. Szczęsnego. To może być hit. Postawił sprawę jasno W drugą połowę lepiej weszli gospodarze, ale odpowiedź "Los Blancos" mogła być koncertowa. Mogła, ponieważ Rodrygo po krótko rozegranym rzucie rożnym uderzył jednak minimalnie nad poprzeczką, celując w górny róg bramki. Ostatecznie to właśnie stały fragment gry okazał się kluczem do przechytrzenia obrony Atletico Madryt, a był nim rzut wolny wywalczony w 64. minucie przez Viniciusa Juniora. To Brazylijczyk dośrodkował piłkę podaną przez Lukę Modricia. Trafiła ona pod nogi Edera Militao, który pewnym strzałem dał Realowi prowadzenie. A później doszło do skandalu. Skandal w Madrycie. Mecz przerwany, piłkarze zeszli do szatni Kilka minut po zdobyciu bramki piłkarze "Królewskich" zasygnalizowali arbitrowi, że kibice Atletico Madryt rzucili na murawę zapalniczkę, a ich celem był Thibaut Courtois. Niestety, na tym się nie skończyło. W stronę Belga poleciały także inne przedmioty. Reakcja Mateo Busquetsa Ferrery była radykalna - postanowił przerwać mecz, zapraszając piłkarzy obu ekip do szatni. W tym czasie Koke oraz Jose Maria Gimenez pobiegli w stronę trybun, by zaapelować do kibiców o spokój. Realizator pokazał przy okazji powtórki przedstawiające prowokacyjne gesty wykonywane w stronę fanów przez belgijskiego bramkarza, byłego zawodnika "Atleti". Te jednak nie tłumaczyły ich skandalicznego zachowania. Jak podał komentujący to spotkanie na antenie Canal+ Sport Tomasz Ćwiąkała, wedle pierwotnych informacji przerwała miała potrwać 10 minut. Wydłużała się jednak. Aż w końcu spiker zapowiedział, że na powrót piłkarzy trzeba będzie czekać kolejne pięć minut. Na szczęście mecz został ostatecznie wznowiony. Koszmarny kiks Polaka. Jak to nie wpadło?! Stał dwa metry przed pustą bramką Vinicius Junior nie potrzebował wiele czasu, by wywalczyć sobie potem pierwszą okazję po indywidualnej akcji, ale górą był Jan Oblak. W 82. minucie pod drugą bramką błysnął Samuel Lino, kończąc indywidualną akcję celnym strzałem. Lecz także nie mógł cieszyć się z bramki. Interweniował Thibaut Courtois. Swoje szanse mieli później również inny z rezerwowych - Endrick oraz Antoine Griezmann. W końcu w piątej minucie doliczonego czasu gry Angel Correa otrzymał kapitalne, prostopadłe podanie, wpadł w pole karne i zdołał trafić do siatki. Sędzia pierwotnie odgwizdał spalonego, ale po analizie VAR wskazał na środek boiska i było 1:1! Później z boiska wyleciał jeszcze z czerwoną kartką Marcos Llorente. Remis w Madrycie oznacza, że po sobotniej porażce 2:4 z Osasuną przewaga FC Barcelona nad Realem wynosi trzy punkty. Atletico traci natomiast do ekipy Hansiego Flicka pięć "oczek".