Zacznijmy od krótkiego rysu historycznego. Cofnijmy się - do początku ery Pepa Guardioli. Właściwie moglibyśmy włączyć w analizę nawet kadencję Franka Rijkarda, lecz pozostańmy na razie na początku ery, która rozpoczęła się, gdy kataloński trener po raz pierwszy zasiadł na ławkę trenerską Barcelony. Ery, trwającej aż do odejścia Lionela Messiego z Barcelony. Skupmy się na linii ataku, a raczej na zmianach, zachodzących w niej na przestrzeni lat. Odbywał się one w bardzo płynny sposób - z sezonu na sezon wymienione było co najwyżej jedno ogniwo przedniej formacji systemu 4-3-3, któremu od lat wierna jest "Duma Katalonii". I tak - gdy z klubu odchodził Samuel Eto’o - zastąpiono go Zlatanem Ibrahimoviciem. Gdy rok później Barcę opuścił Thierry Henry - sprowadzono Davida Villę. W kolejnym sezonie ostatecznie wyczerpała się formuła współpracy z "Ibrą" - postawiono więc na Pedro, przesuwając Villę na środek ataku. Wkrótce do klubu dołączył Alexis Sanchez, a gdy Villa kończył bogatą karierę - sprowadzono z Brazylii 21-letniego wówczas Neymara. Rok później z Liverpoolu wyciągnięto Luisa Suareza, a trio Messi - Suarez - Neymar tworzyło złote czasy nie tylko "Dumy Katalonii", ale i po prostu - pięknego futbolu. Klub na przestrzeni lat zmieniał się harmonijnie, spokojnie i rozsądnie. Zmiany oznaczały rozwój, gdy wypadające ogniwo zastępowano kolejnym. Sielanka trwała aż do odejścia Neymara. Rozpiszmy sobie zresztą, jak wyjściowe trio zmieniało się sezon po sezonie: 08/09 - Messi, Eto'o, Henry 09/10 - Messi, Ibrahimović, Henry 10/11 - Messi, Ibrahimović, Villa 11/12 - Messi, Villa, Pedro 12/13 - Messi, Villa, Sanchez 13/14 - Messi, Sanchez, Neymar 14/15 - Messi, Suarez, Neymar 15/16 - Messi, Suarez, Neymar 16/17 - Messi, Suarez, Neymar 17/18 - Messi, Suarez, Dembele 18/19 - Messi, Suarez, Coutinho 19/20 - Messi, Suarez, Griezmann 20/21 - Messi, Griezmann, Dembele Aż nadszedł sezon 2021/22... Pierwsze sygnały ostrzegawcze, że przebudowa klubu nie przebiega tak, jak powinna - jak pisałem wcześniej - pojawiły się po odejściu Neymara do PSG. Barcelona nie potrafiła znaleźć odpowiedniego następcy Brazylijczyka. Ousmane Dembele więcej czasu niż na boisku spędzał w gabinetach lekarzy, zawodził ustawiany na skrzydle Philippe Coutinho, a największym rozczarowaniem okazała się chyba przygoda Antoine’a Griezmanna - wcześniej błyszczącego w Atletico i prowadzącego Francję do tytułu mistrza świata. W dodatku rok później zarząd uznał, że uwielbiany przez Messiego Luis Suarez jest już za stary do gry na najwyższym poziomie i lekką ręką został oddany do Atletico Madryt. Czy można było pomylić się bardziej? Suarez już w pierwszym sezonie w Atletico sięgnął po mistrzostwo Hiszpanii. Czara goryczy przelała się przed sezonem 2021/22. W klubowej kasie zabrakło pieniędzy na kontrakt Lionela Messiego, a Argentyńczyk był już wyraźnie sfrustrowany tym, że klub, który do niedawna dominował całą Europę, z dnia na dzień popada w przeciętność. Być może w innych okolicznościach znalazłby rozwiązanie, by pozostać w Katalonii. Zdecydował się jednak ją opuścić. I nastał sezon 2021/22... Od początku tekstu przeszliśmy już długą drogę. Zatrzymajmy się więc na 15 sierpnia 2021 roku. To dzień, w którym Barcelona rozgrywała pierwszy mecz nowego sezonu przeciwko Realowi Sociedad - trenerem zespołu był Ronald Koeman, a dwa gole w tym spotkaniu zdobył Martin Braithwaite. Jego partnerami w ataku byli Memphis Depay i Antoine Griezmann. Cała Barcelona czekała jednak na powrót do zdrowia Sergio Aguero. Kontuzje leczyli też Ansu Fati i Osumane Dembele. Koeman ratował się więc czym miał - a że już po trzech meczach sprzedano Griezmanna, a Braithwaite nabawił się kontuzji - musiał porządnie kombinować. W pośpiechu ściągnięto z Sevilli Luuka de Jonga, choć kibice Blaugrany natychmiast wyśmiali ten transfer. Camp Nou, po którym niedawno biegali jeszcze Samuel Eto’o, Thierry Henry, Neymar, czy Luis Suarez, miał oklaskiwać piłkarzy pokroju L. de Jonga, czy Martina Braithwaite’a? Wolne żarty. Jednak tak krawiec kraje, jak mu materiał staje. Koemanowi przeszło przez myśl odejście od niemal dogmatycznego 4-3-3 Barcelony, ale z opłakanym skutkiem. Formacja 3-5-2 z duetem napastników Depay - L. de Jong przegrała z Bayernem aż 0-3 i holenderski szkoleniowiec porzucił ten pomysł. A że sytuacja nie rozpieszczała - na skrzydłach trzeba było wystawiać Philippe’a Coutinho, czy wypożyczonego z Rapidu Wiedeń 18-letniego Yusufa Demira. Efekty nie były porywające, więc Koeman próbował dalej. Depay wciąż rotował między skrzydłem a środkiem ataku, a Luuk de Jong kursował między szpicą a ławką rezerwowych. Na skrzydle próbowani byli Gavi, a nawet Frenkie de Jong. Wreszcie 58-letni szkoleniowiec zdecydował się przesunąć na skrzydło prawego obrońcę, Sergino Desta. Amerykanin grał tam już do końca kadencji Ronalda Koemana. Zbawieniem dla Barcelony miał być powrót do zdrowia Sergio Aguero. W październiku Argentyńczyk zaczął wchodzić na boisko z ławki rezerwowych, zdobył nawet bramkę w El Clasico, aż w końcu trafił do wyjściowego składu, mając po swoich bokach Desta i Depaya. To by było jednak na tyle - już 30 października w meczu z Deportivo Alaves Aguero opuścił boisko z powodu problemów z sercem. Miesiąc później snajper ze łzami w oczach ogłaszał koniec sportowej kariery. Zbiegło się to w czasie ze zwolnieniem Koemana, którego pod koniec października na chwilę zastąpił Sergi Barjuan. Z gry wypadł Aguero, ale wrócił do niej Ansu Fati. Na chwilę - 19-latek w dwóch meczach strzelił dwa gole i złapał kolejny uraz, zanim jeszcze klub zdążył porozumieć się z Xavim Hernandezem. Początek listopada. Powrót Xaviego Hernandeza Xavi przyszedł do klubu, zastając zgliszcza formacji ofensywnej. Bez cienia przesady. Bez Griezmanna, bez Aguero, bez Fatiego, nawet bez Martina Braithwaite’a. W pierwszym spotkaniu po obu stronach Depaya postawił na 17-latków, którzy sezon rozpoczynali w drugiej drużynie - Gaviego i absolutnego debiutanta Iliasa Akhomacha. I jak z rękawa wyciągał kolejnych piłkarzy Barcy B - Ez Abde, czy Ferrana Jutglę, którzy w kryzysowych momentach dawali zespołowi tlen. Na domiar złego na początku grudnia kontuzji nabawił się Depay, lecz przyroda nie znosi próżni. Po raz pierwszy od początku sezonu gotowy do gry był Ousmane Dembele. Niemniej trio Ez Abde - Jutgla - Dembele wciąż przypominało bardziej skład Barcy B, niż wyjściowe ustawienie jednego z największych europejskich gigantów. Jednak mimo tego - od 8 grudnia, gdy kontuzji nabawił się Depay, przez okrągły miesiąc - aż do rozpoczęcia ofensywy transferowej - "Duma Katalonii" nie przegrała ani jednego spotkania. Ofensywa z Ez Abde, Akhomachem, Jutglą, Luukiem de Jongiem i Dembele ograła Elche, Real Mallorca i Linares w Pucharze Króla, remisując z Osasuną, Sevillą i Granadą. Oczywiście - nie były to wyniki na miarę ambicji Barcelony, ale pozwoliły przetrwać newralgiczny okres. Dzięki zdobytym wówczas punktom Barca wciąż ma spore szanse na grę w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie. Aż wreszcie docieramy do finału historii - zimowego okienka transferowego. Przyciśnięta do muru Barcelona "wygrzebała" 55 mln euro, by zapłacić za Ferrana Torresa, wypożyczyła Adamę Traorę, aż wreszcie sprowadziła z wolnego transferu Pierre’a-Emericka Aubameyanga, o którym Xavi powiedział, że jest niczym prezent z nieba. Traore i Aubameyang dołączyli do Barcelony tuż po odpadnięciu z Superpucharu Hiszpanii i Pucharu Króla - i od tamtej pory Barca nie przegrała żadnego z 10 spotkań, wygrywając siedem z nich. Co więcej - w połowie tych spotkań "Duma Katalonii" strzelała aż cztery bramki. I to nie byle komu - kolejno Atletico Madryt, Valencii, Napoli, Athleticowi Bilbao, aż wreszcie Osasunie. Barca w tym sezonie przeszła więcej rewolucji, niż przez ostatnią dekadę Ronald Koeman narzekał, że nie dostał tyle czasu, co Xavi Hernandez - nie dostał też Ferrana Torresa, Aubameyanga, Traore, ani zdrowego Dembele. Prawda jest jednak taka, że zanim nowy szkoleniowiec Barcelony tchnął życie w nowy atak "Dumy Katalonii" przez długi czas musiał radzić sobie piłkarzami Barcy B. Dziś - wreszcie - zaczyna mieć komfort wyboru na tej pozycji. Poza wspomnianą czwórką do zdrowia wrócili Depay i Braithwaite - choć ten wydaje się już Barcy zupełnie niepotrzebny. W przeciwieństwie do Luuka de Jonga, który pod wodzą Xaviego stał się ciekawym dżokerem i od początku roku zdobył już pięć bramek (w 2021 r - dla Barcy tylko jedną). Do pełni szczęścia brakuje jeszcze powrotu do zdrowia Ansu Fatiego - wówczas ofensywa Barcelony znów będzie wyglądać naprawdę groźnie. Griezmann, Braithwaite, Depay, L. de Jong, Coutinho, Demir, Gavi, F. de Jong, Dest, Fati, Aguero, Dembele, Ez Abde, Jutgla, Akhomach, Ferran Torres, Adama Traore i Aubameyang - podstawowymi zawodnikami ofensywnej linii Barcy było już w tym sezonie 18 piłkarzy. Prawdopodobnie więcej, niż przez ostatnie 14 lat - od początku trenerskiej ery Pepa Guardioli. W niedzielę Barcelona - która w tym sezonie przeszła więcej rewolucji kadrowych, niż przez ostatnią dekadę - zmierzy się z Realem Madryt. Tym samym, który od lat gra środkiem pomocy złożonym z Casemiro, Toniego Kroosa i Luki Modricia. Tym samym, który wciąż ma w składzie 7 z 11 zawodników, którzy w 2016 roku wygrywali pierwszy z serii trzech zwycięskich finałów Ligi Mistrzów. Tym samym, którego wciąż naprzemiennie prowadzą Carlo Ancelotti i Zinedine Zidane. I zagra o to, by wygrać po raz pierwszy od ponad trzech lat. Pięć ostatnich El Clasico padało łupem "Królewskich", poprzedzonych bezbramkowym remisem. Real od początku sezonu już dwukrotnie ograł Barcelonę i tym razem także będzie faworytem. Ale z tak groźną Barcą w tym sezonie jeszcze się nie mierzył. El Clasico: Real Madryt - FC Barcelona. Gdzie oglądać transmisję? Początek meczu Real Madryt - FC Barcelona o 21.00. Transmisja na antenie Eleven Sports 1, relacja na żywo w Interii.