Dziennik "El Mundo" podaje, że Enriquez Negreira, będąc wiceprzewodniczącym komitetu hiszpańskich sędziów piłkarskich, kupił 1500 spersonalizowanych żółtych i czerwonych kartek, a także spersonalizowane monety do losowania o wartości 2032 euro. Kartki natomiast miały kosztować 4460 euro. Ta operacja miała miejsce w 2016 roku i miała być powtarzana w kolejnych latach. Czytaj również: Trzęsienie ziemi w Realu Madryt? Brazylijski gwiazdor ujawnił hitowe wieści Wiosła, długopisy z laserem, parasole i inne kuriozalne upominki dla sędziów O ile kartki i monety (nawet przy tak ogromnej cenie) nie brzmią jeszcze kuriozalnie, o tyle szynki o łącznej wartości opiewającej na 10 tysięcy euro już tak. Wiceszef sędziów miał fundować swoim podwładnym również bilety na mecze piłkarskie, wiosła plażowe, parasole i torby termiczne, korkociągi, tostery, kanapki, koce, spodnie, słodycze, wina, likiery, losy na loterię i długopisy ze wskaźnikiem laserowym. Poza tym zapraszał ich do drogich restauracji, gdzie płacił rachunki rzędu 2 tysięcy euro za wieczór. Skąd Enriquez Negreira miał pieniądze, aby kupować sędziom tak kuriozalne prezenty? Jedynym klientem jego firmy Dasnil 95 był klub piłkarski FC Barcelona, który na przestrzeni dwóch dekad wpłacił na jej konto łącznie ok. 7,3 miliona euro. Większość z tych pieniędzy opuściła konta byłego wiceszefa arbitrów w gotówce - ich dalsze przeznaczenie pozostaje nieznane. Wygląda na to, że "afera Negreiry" będzie ciągnąć się jeszcze przez długi czas. Jej kolejne "odcinki" są coraz bardziej bulwersujące i zaskakujące. Informacje, które pojawiają się codziennie na przemian rzucają cień wątpliwości na winę oraz niewinność Barcelony w całej sprawie. Dowodów na zamierzone wpływanie na pracę arbitrów na korzyść "Dumy Katalonii" przy pomocy pieniędzy przelewanych na konta firmy Enriqueza Negreiry wciąż jednak brak - i jest to jedyny stabilny grunt, na którym "Blaugrana" jeszcze stoi.