Jeśli spojrzeć na formę w tym sezonie, to faworytem derbów Madrytu był Real. W lidze jest na razie bezbłędny - zdobył 15 punktów i był liderem. Dzień przed spotkaniem z Atletico "Królewskich" wyprzedziła Barcelona, ale wygrana gwarantowała odzyskanie fotela lidera. Atletico w czterech meczach zdobyło tylko siedem punktów. Z jednej strony potrafiło rozbić aż 7:0 Rayo Vallecano, by w kolejnym meczu ulec 0:3 Valencii. Pytanie było, jaką twarz pokaże drużyna trenera Diego Simeone. Carlo Ancelotti, szkoleniowiec wicemistrzów Hiszpanii od początku sezonu zmaga się z problemami kadrowymi. Tym razem brakowało co najmniej czterech zawodników, którzy zapewne graliby w podstawowym składzie - Vinciusa Juniora, Edera Militao, Daniego Carvajala czy Thibauta Courtoisa. Ma jednak Jude’a Bellinghama, który świetnie odnalazł się w Realu. W pięciu meczach zdobył pięć goli, ale w sobotę dogonił go w klasyfikacji strzelców dogonił go Robert Lewandowski. Dwa gole Atletico, Real odpowiada Piorunujący początek 70 tysiącom fanów zapewnili gospodarze. Już w czwartej minucie z lewej strony dośrodkował Samuel Lino, Alvaro Morata, były zawodnik Realu, wyskoczył zza pleców Davida Alaby i strzałem głową pokonał Kepę. Atletico miało kolejną okazję, ale strzał głową Jose Gimeneza minął bramkę. Real nie potrafił się zrewanżować. Miał częściej piłkę, ale Atletico od razu po zdobyciu gola skupiło się na obronie i czekaniu na okazję do kontrataku. Próbowali przedostać się w pole karne dzięki grze z pierwszej piłki, próbowali pojedynków i w 15 minucie mieli rzut wolny z około 20 metrów, ale Alaba trafił w mur. Groźniejsze były kontry Atletico, ale druga bramka padła po ataku pozycyjnym. W 18 minucie znów z lewej strony dośrodkował tym razem Saul Niguez, a Antoine Griezmann też uderzeniem głową strzelił na 2:0. Goście długo nie potrafili się odnaleźć po dwóch ciosach, a strzał głową Federico Valverde nie mógł zaskoczyć Jana Oblaka. Za to w odpowiedzi świetna kontra Atletico. Saul podał do Marcosa Llorente, jednak tym razem Kepa obronił. W końcu jednak o umiejętnościach przypomniał Toni Kroos. Piłka wybita przez obrońców trafiła przed pole karne do Niemca, który zwiódł Llorente i dokładnym strzałem nie dał szans Oblakowi. Real wyczuł szansę i przycisnął - rozgrywał piłkę na połowie rywali, Atletico cofnęło się niemal całą drużyną w pole karne. Udało się nawet wyrównać, ale okazało się, że Antonio Rudiger był na spalonym. Goście mieli jednak pretensje i skończyło się żółtą kartką dla Luki Modricia. Atletico dobiło Real Dobra końcówka pierwszej połowy dała nadzieje Realowi. Tyle że tak, jak Atletico zaczęło mecz, tak samo od mocnego uderzenia rozpoczęło drugą połowę. Znów atak lewą stroną gospodarzy, ponownie precyzyjne dośrodkowanie Saula i niepilnowany Morata strzelił głową na 3:1. Atletico nie chciało na tym poprzestać. Nie cofnęło się aż tak bardzo jak w pierwszej połowie. I miało okazję na czwartą bramkę, ale po uderzeniu głową Mario Hermoso piłka spadła na poprzeczkę. Trener Ancelotti za jednym zamachem zrobił trzy zmiany, ale Real nie potrafił nawiązać walki. Z czasem Real zaczął zyskiwać przewagę i spychać Atletico w okolice pola karnego. Groźnie strzelali Rodrygo, Valverde, Aurelien Tchouameni czy Rudiger, ale wynik się nie zmieniał. W 78. minucie indywidualna akcja Brahima Diaza, ale mocne uderzenie obronił Oblak. Więcej Real już nie był w stanie zdziałać i zasłużenie przegrał z Atletico.