Nie ma wątpliwości, że trener Santiago Solari nie zagrzeje długo miejsca w klubie. Był wyznaczony do tej roli jako strażak, któremu przychodzi gasić pożar, który wybuchł po katastrofalnym początku sezonu Julena Lopeteguiego. Solari zrobił to, co kazał mu zrobić prezes klubu Florentino Perez. Solari miał świadomość największego problemu zespołu: nikt nie zastąpi CR7, który ma niespotykaną zdolność do strzelania goli. Solari nie mógł liczyć na irytującego Isco Alarcona, którego rolę w zespole zredukował do minimum. Trener zauważył brak zaangażowania Garetha Bale’a i szybko zrozumiał, że inne dolegliwości dotknęły Marcela. Piłkarz wewnętrznie czuł, że zamknął rozdział w Realu Madryt i chciał, podobnie jak jego przyjaciel CR7, po zakończeniu sezonu odejść do Juventusu. Trener zrozumiał też, że zespół bardzo potrzebuje lewego napastnika, który oddaje strzały na bramkę, zanim na dobre zespół rozpocznie atak. Wtedy Solari posłużył się Sergiem Regullonem i innymi młodymi i pomijanymi dotąd zawodnikami, takimi jak: Lucas Vázquez czy Vinicius Junior. Jednak mimo wielu wygranych spotkań, mieszanka nieco rozleniwionych piłkarzy z młodymi, wciąż nie oszlifowanymi zawodnikami, nie dała oczekiwanego rezultatu i dni argentyńskiego trenera są policzone. Będzie pełnił swoja funkcję najdłużej do końca sezonu. Gdyby wszystko zależało od Florentino Pereza, na ławce już dawno siedziałby jego ulubieniec - José Mourinho. Jednak Portugalczyk odszedł z klubu w nie najładniejszy sposób i - co najgorsze, chyba nigdy Real Madryt nie był postrzegany na świecie tak źle, jak za kadencji Mourinho. Pomijając już wewnętrzne podziały kibiców, z których część go kochała, a reszta nienawidziła. Do tego trzeba dodać niektórych piłkarzy, którzy wcale go dobrze nie wspominają, na przykład Sergia Ramosa i Marcela (podobnie jak Benzemę). Wszystko to skłania prezesa klubu do namysłu, mimo że trener oferuje swoje usługi zawsze, kiedy tylko może. Więcej szans na objęcie funkcji ma Mauricio Pochettino, argentyński trener kierujący angielskim Tottenhamem, który zresztą raz już był wybrany, kiedy to niespodziewanie swoje odejście obwieścił Zinedine Zidane. Jednak prezes "Spurs" - Dany Levy, zażądał za jego transfer 50 mln euro, sumę uznaną za zawyżoną nawet przez Pereza. Prezes jednak powrócił do ofensywy i tym razem szanse na zatrudnienie Pochettino mogą wzrosnąć, o ile nie zgłosi się po niego reprezentacja Argentyny! Wszystko zależy od tego, jak Messiemu i kolegom pójdzie w czerwcu, podczas rozgrywanego w Brazylii finału Copa America. Odkąd skończył się mundial w Rosji, argentyński zespół ma tymczasowego trenera Lionela Scaloniego, ale jeśli reprezentacji pójdzie dobrze (czytaj: jeśli dojdzie do finału), będzie on mógł kontynuować pracę na stałe. W innym wypadku Pochettino będzie pierwszym, do którego się zwróci Argentyńska Federacja Piłkarska (AFA) i wtedy Realowi Madryt będzie trudno z nią konkurować. W tajnej teczce "Los Blancos" na rozważenie czekają inni kandydaci: Niemiec Juergen Klopp (który wydaje się dobrze zadomowiony w Liverpoolu i ma ochotę przedłużyć pobyt), Joachim Loew (nieco zużyty przez reprezentację), Massimiliano Allegri, a nawet brany jest pod uwagę powrót Zidane’a! Jeśli chodzi o Cristiana Ronalda, nie ma wątpliwości, że Real Madryt potrzebuje piłkarza, który ma dobrą średnią strzelanych goli na sezon, bo kogoś takiego właśnie brakuje, odkąd wyemigrował portugalski geniusz. Warto podkreślić, że CR7 jest nie do zastąpienia z prostego powodu - nie ma na świecie piłkarza, który dorównałby jego osiągnięciom. Wyjątek stanowi Lionel Messi, ale ten bardzo identyfikuje się z FC Barceloną. Z tego powodu Real Madryt powinien zmodyfikować swój sposób gry do poziomu nowoczesnej drużyny, której wyniki nie zależą od jednego gracza. Być może Eden Hazard, który prawdopodobnie latem odejdzie z Chelsea, będzie w stanie dodać drużynie kreatywności na ostatnich metrach pod bramką. Bez wątpienia strzelcami, którzy na ostatnich pod bramką metrach dobrze sobie radzą, sprawdzający się w innych sektorach boiska, jak Sergio Agüero, Gabriel Jesús (Manchester City), Pierre Aubameyang (Arsenal) czy Robert Lewandowski (Bayern). Zdecydowanie, potrzebny jest strzelec, który na ostatnich metrach przejmie piłkę rozgrywaną w innych sektorach pola i golem wykończy akcję! Czasy, w których wszyscy grali pod jednego napastnika i to on narzucał styl gry, tak jak to robił Ronaldo, dla Realu już się skończyły. Sergio Levinsky Tłumaczenie: Ewa Wysocka