Tuż po pierwszym gwizdku rewanżowego spotkania Copa del Rey piłkarze z Santander ustawili się na środku boiska i odmówili gry. Strajk zapowiadali już przed meczem - chcieli w ten sposób sprzeciwić się kierownictwu klubu, które nie wypłacało im zaległych pensji. Rywale wybili piłkę poza plac gry, a sędzia zdecydował się zakończyć spotkanie. W piątek władze rozgrywek przyznały walkowera na korzyść baskijskiego zespołu, a dodatkowo ukarały Racing dyskwalifikacją z kolejnych rozgrywek o Puchar Hiszpanii i grzywną w wysokości 3006 euro. Jednak mało kto w Hiszpanii potępia piłkarzy za ich zachowanie. - Takich obrazków w świecie futbolu nikt nie chce oglądać, ale to normalne, że każdy pracownik domaga się zapłaty za to, co robi. Dlatego popieramy zawodników i sztab Racingu - powiedział na konferencji prasowej trener Barcelony Gerardo Martino. "Decyzja o poddaniu ćwierćfinału Pucharu Króla, i to po wyeliminowaniu dwóch drużyn z ekstraklasy, musiała być niezwykle bolesna. Cóż za potworne zarządzanie!" - napisał z kolei na Twitterze rezerwowy bramkarz reprezentacji Hiszpanii, obecnie zawodnik Napoli Pepe Reina. Również Związek Hiszpańskich Piłkarzy (AFE) wyraził w oświadczeniu "całkowite poparcie decyzji i bezwarunkową solidarność z zawodnikami". Przedstawiciele mediów także obrali stronę "buntowników". Dziennik "El Pais" określił to wydarzenie jako "najważniejsze dla Racingu zwycięstwo - triumf godności". W piątek akcjonariusze jednogłośnie odwołali radę nadzorczą klubu i powołali nową. Na jej czele stanął były napastnik klubu z Kantabrii Juan Antonio Sanudo. Do półfinału Pucharu Hiszpanii, awansował Real Sociedad San Sebastian. Baskijski klub zmierzy się z Barceloną. O miejsce w finale powalczą także dwie ekipy z Madrytu - Real i Atletico. Dwumecze odbędą się między 5 a 12 lutego.