Na kilka godzin przed startem rozgrywek to Barcelona wydaje się głównym pretendentem do tytułu. Grająca z ogromną regularnością "Blaugrana" była w poprzednim sezonie nie do zatrzymania i zakończyła ligową rywalizację z 11 punktami przewagi nad drugim w tabeli Atletico i 19 "oczkami" nad trzecim Realem Madryt. Szkoleniowiec mistrzów Hiszpanii - Ernesto Valverde udowodnił przy tym, że mimo zarzutów dotyczących nieumiejętności wprowadzania do drużyny młodych wychowanków La Masii, doskonale umie zarządzać kadrą i choć w meczu Ligii Mistrzów na Anfield zaliczył blamaż w starciu z Liverpoolem, to w ligowym maratonie nie miał sobie równych. Jeszcze mocniejsza Barcelona Kadra, jaką dysponuje 55-latek została latem potężnie wzmocniona. Barcelona nie utraciła żadnego ze znaczących ogniw drużyny (choć niektórych, jak na przykład Coutinho, chciała się pozbyć i być może jeszcze tego dokona), a dodatkowo została zasilona przez świeży zaciąg w niemal każdej formacji. Rezerwowym bramkarzem będzie teraz dotychczasowy bramkarz Valencii - Neto, który poprzedni sezon zaliczył do udanych, a którego miejsce zajmie na Mestalla dotychczasowy numer dwa "Blaugrany" - Jasper Cillesen. Ważną transakcją było także pozyskanie z Betisu - Juniora Firpo. 22-latek będzie stanowił alternatywę dla mocno eksploatowanego co roku Jordiego Alby, któremu w czasie sezonu przyda się chwila wytchnienia. Miejsce w środku pola Barcelony znajdzie dla siebie prawdopodobnie Frenkie de Jong. Były piłkarz rewelacji poprzednich rozgrywek Ligi Mistrzów - Ajaksu Amsterdam, bez jakiejkolwiek tremy wkomponował się w linię pomocy mistrzów Hiszpanii i natychmiast stał się dyrygentem katalońskiej orkiestry z Camp Nou, dając pokaz fantastycznej techniki, wyczucia i przeglądu pola. W ataku Barcelony mamy już natomiast do czynienia z problemem bogactwa. Do Leo Messiego, Luisa Suareza, Ousmany Dembele i Coutinha dołączył latem Antoine Griezmann, dając Valverde bardzo szerokie pole manewru. Nieobecność kontuzjowanego Messiego, w starciu z Atlhetikiem, nie wydaje się więc być wielkim problemem, bo choć Argentyńczyk jest po prostu nie do zastąpienia, to i bez niego w ofensywie "Dumy Katalonii" nie zabraknie jakości. Jakości, która każe stawiać Barcelonę jako faworyta numer jeden w walce o tytuł. Nowe szaty "Cholo" Głównym rywalem Katalończyków zawsze jest oczywiście Real Madryt, choć po przedsezonowych sparingach, to lokalny rywal "Królewskich" - Atletico - wydaje się być dużo bardziej przygotowany do ligowego boju. Podopieczni Diega Simeone już w dwóch poprzednich kampaniach w ostatecznym rozrachunku górowali nad bardziej utytułowanymi sąsiadami zza miedzy i w tym roku może być podobnie. "Los Cholchoneros" udowodnili kilkanaście dni temu swoją wyższość nad piłkarzami Zinedine'a Zidane'a, pokonując ich podczas International Champions Cup aż 7-3. Po spotkaniu kapitan "Królewskich" - Sergio Ramos usprawiedliwiał swoją ekipę, twierdząc, że Real potraktował ten mecz jak sparing, Atletico zaś zagrało na poważnie. Wynik jednak poszedł w świat, a wicemistrzowie Hiszpanii udowodnili swoją dobrą formę także w kolejnych sparingach. Brylancikiem w kadrze Simeone jest sprowadzony, w miejsce Antoine'a Griezmanna, za 127 milionów euro, 19-letni Joao Felix. Wielu zastanawiało się, czy "Atleti" nie przepłaca, kupując kota w worku, ale nastolatek szybko zamknął usta wszystkim niedowiarkom, pokazując lekkość, niesamowity drybling, skuteczność i umiejętność dogrania ostatniego podania, a także wszechstronność, która była jednym z atutów Griezmanna. Portugalczyk prawdopodobnie zdoła więc "wejść w buty" Francuza. Zastąpić swych poprzedników powinni także pozostali nowo sprowadzeni piłkarze. Latem z Atletico pożegnały się legendy tego klubu i podpory słynnego "Cholismo", w tym: kapitan - Diego Godin, a także Felipe Luis, Juanfran, liderujący w środku pola Rodri, czy wspomniany już Griezmann. Obawy dotyczące postawy madrytczyków były więc słuszne, przynajmniej początkowo. W miejsce tych, którzy odeszli Atletico znalazło sobie bowiem godnych następców, a o sile nowego Atletico świadczyć mogą: Mario Hermoso, Renan Lodi, czy sprowadzony z Realu Marcos Llorente. Do tej pory Simeone zdołał przyzwyczaić kibiców do niezbyt ładnego, defensywnego stylu gry. W sezonie 2019/20 "Los Cholchoneros" mogą pokazać nam jednak zupełnie inną, dużo bardziej ofensywą twarz, co stanowiłoby mocny powiew świeżości. Gdzie się podziali tamci "Królewscy" Świeżością miało też powiać w szatni Realu Madryt i rzeczywiście włodarze "Królewskich" szybko rozpoczęli przebudowę zespołu. Jeszcze przed zakończeniem poprzednich rozgrywek zakontraktowali stopera FC Porto Edera Militao i bocznego defensora Lyonu - Ferlanda Mendy'ego. Do stolicy Hiszpanii przybyli także: zakontraktowany przed rokiem Rodrygo Goes, japońska "perełka" - Takefusa Kubo, rewelacja poprzedniego sezonu Bundesligi - Luka Jović, a przede wszystkim on - Eden Hazard. Belg miał być w Madrycie lekiem na całe zło, lecz jak dotąd jego występy w sparingach były tylko gorzką pigułką rozczarowania, którą musieli przełknąć fani "Los Blancos". Skrzydłowy potrafił ciekawie rozegrać piłkę, łapiąc coraz lepsze zgranie z Karimem Benzemą, lecz daleko mu do lekkości i klasy, którą olśniewał kibiców Chelsea.Koniec końców rewolucja w Realu nie przebiegła tak, jak powinna. Z klubem wciąż nie pożegnał się Gareth Bale, nie udało się sprzedać także Jamesa, środek pomocy nie został wzmocniony, a wręcz osłabiony. Irracjonalnymi pomysłami wydają się sprzedaż: Llorente do rywala z tego samego miasta, podczas gdy Casemiro nie ma na swojej pozycji żadnego konkurenta lub chociaż zmiennika, a także wypożyczenie do Arsenalu rewelacji młodzieżowych ME Daniego Ceballosa, który nie dogaduje się z Zidanem. Sam "Zizou" wciąż nie doczekał się upragnionego Paula Pogby, transfer Donny'ego van de Beeka z Ajaksu stanął w miejscu, a podstarzała, potrzebująca świeżej energii, wybiegania i walki o piłkę druga linia "Królewskich" nie daje nadziei, by mianować ją murowanym kandydatem do tytułu, nawet w obliczu ewentualnego transferu Neymara. Ciekawie także w "La otra liga" O miano czwartej siły w Primera Division zapewne walczyć będzie Valencia, choć wewnętrzne konflikty w biurach na Mestalla, niemal zjadły ją od środka. Spór o transfery na linii trener Marcelino, dyrektor Matheu Alemany kontra prezes Peter Lim i współpracujący z nim agent Jorge Mendes wydawał się być zażegnany, lecz w ostatnich dniach kość niezgody ponownie została odkopana, z powodu niedoszłej sprzedaży Rodrigo Moreno, do Atletico. Sporą przebudowę przeszły także kluby z Andaluzji. W Sevilli pojawiło się aż kilkunastu nowych zawodników, a stery drużyny przejął były trener Realu Madryt i selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Julen Lopetegui. Betis natomiast rozstał się między innymi z Juniorem Firpem i Lo Celsem, który został wypożyczony do Tottenhamu, a w zamian w kadrze pojawili się chociażby: Nabil Fekir, Juanmi i napastnik Borja Iglesias, a właśnie skutecznej "dziewiątki" brakowało na Estadio Benito Villamarin. Interesująco wygląda także kadra Realu Sociedad. Wypożyczony z Realu Madryt Martin Odegaard i ściągnięty z Borussii Dortmund napastnik Alexander Isak mają wprowadzić do ofensywy Basków zastrzyk młodości i przede wszystkim strzelać bramki, które pozwoliłby ekipie z Sociedad zakwalifikować się do europejskich pucharów. Mimo tego, że Barcelona zdaje się być głównym pretendentem do tytułu, wszystko wskazuje na to, że czeka nas najciekawszy sezon La Liga od lat. Primera Division nie straciła w tym okienku transferowym żadnego wielkiego nazwiska, a zyskała chociażby: Edena Hazarda, Joao Felixa czy Frenkiego de Jonga, do których dołączy jeszcze być może Neymar. To gwarantuje piłkarską jakość i wielkie emocje, które w połączeniu z hiszpańskim temperamentem, dają nam mieszankę istnie wybuchową. Terminarz nowego sezonu Primera Division Tomasz Brożek