Trenerska karuzela w obu klubach ściśle związana jest z polityką prezydenta, jaki rządził w danym momencie "Królewskimi" czy "Blaugraną". Drużynę ze stolicy Katalonii w obecnym stuleciu prowadziło dziesięciu szkoleniowców (biorąc pod uwagę pracującego aktualnie Luisa Enrique). Ich wybór stał w gestii pięciu różnych prezydentów oraz tymczasowo rządzącej komisji. Trzech z nich z pewnością nie można nazwać trenerami z czołówek sportowej prasy. W tym samym czasie, przez Madryt przewinęło się pięciu prezydentów (jeden z nich, Floretino Perez rządził dwukrotnie), a także dwunastu menedżerów. Czterech z nich wyraźnie odstaje od pozostałej grupy. Poza brakiem trofeów łączy ich przeciętność, która w Realu okazywała się wadą. XXI-wieczne eksperymenty w Barcelonie rozpoczęły się jeszcze w poprzednim stuleciu, tuż po wyborach prezydenckich, które wygrał Joan Gaspart. Katalończyk objął stanowisko po Josepie Lluise Nunezie, najdłużej urzędującym prezydencie w historii klubu, którego Gaspart przez 22 lata był zastępcą. Lorenzo Serra Ferrer (FC Barcelona, maj 2000 - kwiecień 2001) Nowy prezydent musiał wybrać następcę Louisa van Gaala, który zrezygnował z pracy. Gaspart postawił na Ferrera, który w chwili objęcia stanowiska miał 47 lat. Ferrer nie był wybitnym piłkarzem, karierę zakończył już jako 23-latek i szybko zajął się trenerką. Osiem lat spędził w RCD Mallorca, którą doprowadził do finału Pucharu Króla w 1991 roku. Owocna przygoda przyniosła przenosiny do Betisu Sewilla, który pod wodzą Ferrera najpierw wywalczył awans do Primera Division, a następnie, jako trzeci zespół ligi, zakwalifikował się do Pucharu UEFA. Już wówczas, w 1997 roku, parol na trenera zagięła "Barca", do której Ferrer trafił na stanowisko trenera młodzieżowych zespołów. Po trzech latach spędzonych na zapleczu, otrzymał swoją szansę w pierwszym zespole. Lorenzo Serra Ferrer nie przetrwał jednak na stanowisku nawet do końca sezonu. W lidze Barcelona zawodziła na wyjazdach i na siedem kolejek przed końcem trener stracił pracę. Szkoleniowiec zostawił drużynę na piątym miejscu, z 17-punktową stratą do Realu Madryt. Trenera nie obroniły również wyniki w europejskich pucharach. Barcelona odpadła z Ligi Mistrzów na etapie fazy grupowej, ustępując Milanowi i Leeds United. W Pucharze UEFA, w półfinale musiała uznać wyższość Liverpoolu. Po katastrofie w Barcelonie, Serra Ferrer pracował jeszcze w Betisie (2004-06) oraz AEK-u Ateny (2006-08). W 2010 roku został właścicielem większościowego pakietu akcji Mallorki, ale w styczniu tego roku, po prawie pięciu latach sprzedał klub Niemcowi Utzowi Claassenowi. Carles Rexach (FC Barcelona, kwiecień 2001 - maj 2002) Po Ferrerze, Gaspart sięgnął po swojego znajomego Carlesa Rexacha. 54-letni Katalończyk był w przeszłości związany z katalońskim klubem zarówno jako piłkarz, jak i jako trener, ale nigdy wcześniej nie otrzymał poważnej szansy od sterników klubu z Camp Nou. Pracę trenerską Rexach rozpoczął w latach 80. W 1983 roku został asystentem trenera rezerw katalońskiego klubu. Następnie samodzielnie prowadził zespoły młodzieżowe, aż do 1987, kiedy został asystentem trenera pierwszej drużyny. Najpierw pomagał Luisowi Aragonesowi, a potem Johanowi Cruyffowi. Holendra zastąpił nawet przez moment na stanowisku, kiedy ten musiał poddać się operacji swojego serca. W 1996 roku wraz ze swoim przyjacielem opuścił Camp Nou i rozpoczął samodzielną, trzyletnią pracę w japońskiej Yokohamie Flugels. Rexach uratował przegrany sezon 2000-2001. Drużyna wygrała trzy z siedmiu spotkań, przegrywając zaledwie jedno, zakwalifikowała się do eliminacji Ligi Mistrzów. Nowe rozgrywki Barcelona rozpoczęła lepiej niż za kadencji Ferrera, ale efekt końcowy był podobny - czwarte miejsce w Primera Division. "Barca" Rexacha dotarła jednak do półfinału Champions League, gdzie przegrała dopiero z Realem Madryt. Po zakończeniu sezonu Rexacha zastąpił... Louis van Gaal. Katalończyk został sekretarzem technicznym Barcelony, ale już po roku wycofał się z życia klubu. Obecnie udziela się w roli eksperta w hiszpańskich mediach. Radomir Antić (FC Barcelona, styczeń - czerwiec 2003) Serb przybył do stolicy Katalonii w styczniu 2003 roku, zastępując wyrzuconego z hukiem van Gaala, który zostawił drużynę na dwunastym miejscu w tabeli. Antić, obejmując opiekę nad zespołem, miał 54 lata. Emerytowany obrońca to były piłkarz Partizana Belgrad, Fenerbahce Stambuł i Realu Saragossa. W tymże klubie rozpoczął swoją trenerską karierę, podczas której prowadził także Real Madryt i Atletico. Do Barcelony trafił jednak w niespełna rok po zwolnieniu z Realu Oviedo, który spadł z Primera Division. Wbrew przewidywaniom ekspertów drużyna prowadzona przez Anticia spisywała się bardzo dobrze. W lidze udało się wywalczyć kwalifikację do Pucharu UEFA, a w Lidze Mistrzów dotrzeć do ćwierćfinału, wygrywając trzy z czterech meczów drugiej fazy grupowej. Dla nowo wybranego prezydenta Joana Laporty było to jednak za mało, aby zostawić Serba na stanowisku. Sternik miał swój pomysł na zatrudnienie byłej gwiazdy holenderskiego futbolu - Franka Rijkaarda. Po odejściu z Barcelony Antić próbował jeszcze sił w Celcie Vigo, ale szybko zakończył przygodę z galicyjskim zespołem. Był też selekcjonerem reprezentacji Serbii, która była ostatnią poważną pracą Anticia. Potem pracował już tylko w Chinach, obecnie jest bezrobotny. Zaledwie rok po tym, jak swoje eksperymenty zakończyli w Katalonii, rozpoczęli je najwięksi rywale z Madrytu. Trzy z czterech były autorstwa Florentina Pereza, który był u schyłku swojej pierwszej prezydencji. Mariano Garcia Remon (Real Madryt, wrzesień - grudzień 2004) Latem 2004 roku do Madrytu przybył były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii - Jose Antonio Camacho. Po zaledwie trzech kolejkach ligowych, porażce z Espanyolem oraz przegranej z Bayerem Leverkusen w Lidze Mistrzów, zrezygnował ze stanowiska. Wówczas prezydent Perez sięgnął po byłego bramkarza "Królewskich", niespełna 54-letniego Garcię Remona. Dla byłego trenera rezerw, a także szkoleniowca takich potęg jak Sporting Gijon, UD Las Palmas, Salamanka czy Cordoba, praca na Estadio Santiago Bernabeu była szczytem marzeń i zwieńczeniem mocno przeciętnej kariery szkoleniowej. Hiszpanowi udało się uratować awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, dzięki trzem zwycięstwom i dwóch remisom. Jeszcze przed końcem roku pożegnał się jednak ze stanowiskiem. Tuż przed świętami Real przegrał u siebie z Sevillą i Perez stracił cierpliwość do Garcii Remona. Były bramkarz jeszcze tylko raz zasiadł na ławce rezerwowych jako trener. W 2007 roku przez kilka miesięcy pracował w drugoligowym Realu Oviedo, ale odszedł, kiedy nie udało mu się wywalczyć awansu do Primera Division. Vanderlei Luxemburgo (Real Madryt, grudzień 2004 - grudzień 2005) Hiszpańskiego trenera zastąpił Brazylijczyk, który nigdy wcześniej, ani nigdy później, nie pracował w Europie. Vanderlei Luxemburgo przychodził z etykietą legendy brazylijskiej myśli szkoleniowej. Miał za sobą pracę m.in. w Santosie, Corinthians oraz reprezentacji "Canarinhos". Był przekonany, że lekiem na całe zło Realu jest formacja, w której grają "Królewscy" i przeszedł na bardzo oryginalny system: 4-2-2-2. Real zakończył sezon na drugim miejscu w tabeli, ale już na etapie 1/8 finału pożegnał się z Ligą Mistrzów. Mimo to, Luxemburgo otrzymał szansę przepracowania z zespołem okresu przygotowawczego i prowadzenia go w kolejnym sezonie. "Los Blancos" wyszli z fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale dopiero z drugiego miejsca. Nie to jednak miało wpływ na jego odejście. To za jego kadencji w Madrycie odbył się mecz, w którym kibice Realu oklaskiwali piłkarza Barcelony. Ronaldinho i spółka wygrali na Estadio Santiago Bernabeu 3-0 i już wtedy wiadomo było, że brazylijski trener pożegna się z "Królewskimi". Dwa tygodnie później zastąpił go Juan Ramon Lopez Caro. W przeciwieństwie do poprzednika, praca w Realu nie zakończyła jego przygody z poważną piłką. Wrócił do Brazylii i prowadził m.in. Santos i Fluminense. Po odejściu Luiza Felipe Scolariego był wymieniany w gronie kandydatów na jego następcę, ale ostatecznie wybrano Dungę. Kilka tygodni temu Luxemburgo ogłosił, że w sezonie 2016 poprowadzi drugoligowca z Chin - Tianjin Songjiang. Juan Ramon Lopez Caro (Real Madryt, grudzień 2005 - czerwiec 2006) Brazylijskiego szkoleniowca zastąpił ściągnięty z zespołu rezerw, 42-letni Hiszpan Juan Ramon Lopez Caro. Dla niego również praca w roli pierwszego trenera "Królewskich" była zawodowym szczytem. Wcześniej nie miał okazji prowadzić nawet zespołu z drugiej ligi. "Królewscy" pod jego wodzą odpadli z Champions League już w 1/8 finału. Sezon ligowy zakończyli na drugim miejscu, ustępując Barcelonie o 12 punktów. Nowo mianowany prezydent, Ramon Calderon desygnował na jego miejsca Włocha - Fabio Capello. Juan Ramon Lopez Caro zyskał jednak na prowadzeniu Realu. Zainteresowali się nim działacze mniejszych zespołów Primera Division. Angażowały go Racing Santander, Celta i Levante. W 2008 roku sięgnęła po niego rodzima federacja, dla której pracował jako selekcjoner kadry U-21. Latem 2010 trafił do rumuńskiego Vaslui, gdzie stał się najlepiej opłacanym trenerem w historii klubu. Po zaledwie trzech miesiącach został jednak zwolniony. W latach 2013-2014 był selekcjonerem reprezentacji Arabii Saudyjskiej. Od grudnia ubiegłego roku pozostaje bezrobotny. Juande Ramos (Real Madryt, grudzień 2008 - czerwiec 2009) 54-letniego w grudniu 2008 roku Hiszpana - Juande Ramosa, jako ostatniego w swojej mocno przeciętnej kadencji trenera, zatrudnił Ramon Calderon. W odróżnieniu od poprzednich "wynalazków" Pereza, miał on ma koncie kilka sukcesów, ale wciąż daleko było mu do trenerskiej elity. Ramos szybko zakończył swoją piłkarską karierę z powodu ciężkiej kontuzji kolana. Bardzo szybko doczekał się szans w poważnej przygodzie trenerskiej. Prowadził m.in. Rayo Vallecano, Betis, Espanyol i Malagę. W 2005 roku trafił do Sevilli, z którą dwukrotnie sięgnął po Puchar UEFA. Następnie pracował w Tottenhamie, ale stamtąd po zaledwie roku został zwolniony. Hiszpan w Realu dokonał dokładnie tego, co poprzednicy. Odpadł w 1/8 finału Ligi Mistrzów po porażce 0-5 w dwumeczu z Liverpoolem, a także sięgnął po wicemistrzostwo Hiszpanii. W sierpniu 2009 roku wrócił do pracy, został szkoleniowcem CSKA Moskwa. Z Rosji wrócił z "podkulonym ogonem" po zaledwie 47 dniach i porażce w derbach z FK Moskwa. Rok później przejął Dnipro Dniepropetrowsk, które opuścił dopiero przed rokiem z powodów rodzinnych. Na razie nie znalazł się chętny na zatrudnienie Ramosa. Znane nazwisko w Realu i Barcelonie wcale nie jest jednak gwarantem sukcesów. Porażkę w prowadzeniu tych drużyn ponosili także ci, którzy zatrudnianie byli z etykietką trenerskiej gwiazdy. Czasami warto jednak postawiać na szkoleniowca "bez nazwiska", bo o Pepie Guardioli - trenerze - też słyszało niewielu, do momentu aż ten w debiutanckim sezonie w pierwszym zespole Barcelony sięgnął po potrójną koronę. Autor: Kamil Kania