Messi przyjechał samochodem do ośrodka treningowego Katalończyków tuż po godz. 16. To jego pierwsze zajęcia pod okiem nowego trenera Barcelony Ronalda Koemana. - Nie byłem szczęśliwy i chciałem odejść. Nie pozwolono mi na to w żaden sposób i zostanę w klubie, aby nie wdawać się w spór prawny - mówił w piątek 33-letni piłkarz, uważany za jednego z najwybitniejszych w historii futbolu. - Zarządzanie klubem prowadzonym przez Bartomeu (Josepa Marię, prezesa Barcelony - red.) to katastrofa. Powiedziałem klubowi, w szczególności prezesowi, że chcę odejść. Wiedzieli o tym od początku minionego sezonu. Mówiłem im o tym przez wszystkie z ostatnich 12 miesięcy. Ale zostanę tutaj, bo nie chcę rozpocząć prawniczej wojny - dodał. Konflikt między klubem i Argentyńczykiem trwał od ponad tygodnia. Messi nie pojawił się w miniony poniedziałek na pierwszym treningu przed nowym sezonem. Kataloński klub twierdził, że Messi nie może odejść za darmo, a jedynie pod warunkiem zapłacenia za niego klauzuli zwolnienia w wysokości 700 milionów euro. Podobnego zdania była zarządzająca rozgrywkami w Hiszpanii La Liga. Ostatecznie jednak zawodnik zakończył ten spór i wypełni do końca kontrakt z klubem, z którym zdobył ponad 30 ważnych trofeów i strzelił ponad 600 goli. Katalończycy przegrali w ćwierćfinale niedawnej edycji Ligi Mistrzów z późniejszym triumfatorem Bayernem Monachium aż 2-8 i atmosfera wokół klubu stała się napięta. Po tej porażce pracę stracił trener Quique Setien, którego zastąpił Holender Ronald Koeman. af/ bia/ co/