"Oddanie Griezmanna to nic innego niż naprawienie wielkiego błędu" - komentuje barceloński "Sport". Francuz jest równie głęboko rozczarowany jak szefowie i kibice katalońskiego klubu. Dwa lata temu zanosiło się na małżeństwo doskonałe, choć zawarte z roczną zwłoką. Messi, Luis Suarez i reszta gwiazd Barcelony oczekiwała transferu Griezmanna jeszcze przed mundialem w Rosji. Primera Division. Wielki spóźniony na Camp Nou Z wielką pompą ogłosił jednak wtedy, że zostaje w Atletico o rok dłużej. Zaraz po tym poprowadził Francją po tytuł mistrza świata. Na Camp Nou rozczarowanie spóźnieniem Griezmanna było tak duże, że latem 2019 roku został przywitany chłodno. Pożegnanie jest jednak wręcz lodowate. Jeden Puchar Króla w żaden sposób nie zaspokaja ambicji obu stron. Niełatwo to wyjaśnić, bo nikt w Barcelonie nie ma zastrzeżeń do profesjonalizmu Francuza. Zawsze wkładał w grę całe serce, poza boiskiem zachowywał się bez zarzutu. Kiedy Barcelona płaciła za niego 120 mln euro powiedział, że przychodzi na Camp Nou, by nauczyć się innego futbolu. Ze swoją nienaganną techniką wydawał się stworzony do tiki-taki, a jednak eksperyment zakończył się klapą. Dla klubu z Katalonii ostatnie dwa sezony były staczaniem się ze szczytu. W sensie ekonomicznym i sportowym. Tego lata klub oddał Messiego i Griezmanna. Pierwszy jest symbolem najlepszej ery w dziejach Barcelony, drugi jej zmierzchu. Primera Division. Powrót syna marnotrawnego Klub z Katalonii sprzedaje Francuza do drużyny mistrza Hiszpanii. Atletico się wzmacnia, bo nie ma wątpliwości, że Griezmann odzyska w nim pozycję lidera. Dwa lata temu odchodził jako największa gwiazda, która wyrastała ponad zespół Diego Simeone. Wraca jako 30-latek, by ratować karierę zahamowaną na Camp Nou. Zatrudnienie Griezmanna było ostatnią próbą Barcelony załatania dziury po Neymarze. Latem 2017 roku klub z Camp Nou dostał od PSG rekordowe 222 mln euro. Połowę z tego zainwestował natychmiast w Ousmane’a Dembele, potem zapłacił 150 mln za Philippe’a Coutinho, ale obydwaj zawiedli. Zatrudnienie Francuza wydawało się strzałem pewnym. Atak Messi-Suarez-Griezmann miał być postrachem Europy. Wszyscy trzej przeżyli historyczną klęskę 2-8 z Bayernem Monachium w ćwierćfinale Ligi Mistrzów 2020 roku. Pozycja Francuza była w zespole tak słaba, że wszedł dopiero w drugiej połowie przy wyniku 1-4. Griezmann przeżył u boku Messiego wiele rozczarowań i upokorzeń. Kiedy Argentyńczyk odszedł, spodziewano się, że wyjdzie z cienia. Nic z tego. Zaczął sezon słabiutko. Na dodatek był najlepiej opłacanym piłkarzem w klubie z Camp Nou i to też zdecydowało o jego odejściu. Nowy prezes zadłużonej Barcelony Joan Laporta rozpaczliwie szuka oszczędności. Coutinho i Dembele pozbyć się nie udało, bo obaj leczyli urazy. Griezmann wciąż ma swoją wartość. Minione dwa sezony to monumentalna lekcja pokory dla Barcelony i Francuza, który w latach 2016 i 2018 zajmował miejsca na podium w plebiscycie Złota Piłka. Po mundialu w Rosji wypowiedział słynne zdanie: "Jem przy tym samym stole co Messi i Cristiano Ronaldo". Do dziś mu się to wypomina. Dariusz Wołowski