Jest lipiec 2019 roku. Real Madryt przegrywa 1-3 z Bayernem Monachium w przedsezonowym meczu towarzyskim. Na murawie brakuje Garetha Bale'a, a jego absencja - wobec coraz gorętszych plotek transferowych - budzi spore zainteresowanie. Na pomeczowej konferencji prasowej trener Zinedine Zidane został poproszony, by odnieść się do tej sprawy. Znany z ogłady i dyplomacji Francuz tym razem nie gryzł się w język. - Bale nie grał, ponieważ jest bardzo bliski odejścia. Mamy nadzieję, że wkrótce tak się stanie. Tak byłoby najlepiej dla wszystkich - stwierdził "Zizou", niemal wypychając z klubu jednego ze swoich podopiecznych. Do transferu ostatecznie nie doszło, co było niekorzystne dla wszystkich stron. Zidane, choć dawał Walijczykowi szanse na zaprezentowanie swoich możliwości, ostatecznie skreślił Bale'a, który niewiele wnosił do gry drużyny. Real musiał wypłacać mu pokaźne wynagrodzenie, a sam zawodnik był permanentnie krytykowany za swoją formę i zachowanie poza boiskiem. Mijają kolejne miesiące, Bale wciąż jest łączony z drużynami z całego świata, lecz pozostaje zawodnikiem "Królewskich". - Gareth ma się dobrze. Zostały mu jeszcze dwa lata kontraktu z Realem. Podoba mu się w Madrycie i nigdzie się nie wybiera - mówił jeszcze kilka tygodni temu przedstawiciel Walijczyka Jonathan Barnett. W obliczu tej wypowiedzi niezwykle zaskakujące zdają się być słowa Bale'a, który stwierdził, że chce opuścić klub, lecz jego włodarze nie chcą mu na to pozwolić.