Były kiedyś czasy, na początku poważnej kariery Benzemy w Lyonie, że napastnik był porównywany z Zidane’em. Może nie w sensie stylu gry, bo różnice są widoczne, łącznie z pozycją na boisku, ale raczej tego, co może w futbolu osiągnąć. A wejście miał imponujące. I całkiem duże perspektywy. Po latach porównania wielkiego nie ma, choć Benzema może pochwalić się już dziesięcioletnim pobytem w Realu Madryt, cały czas w roli podstawowego zawodnika, co na tym poziomie zdarza się niezwykle rzadko. Ma też na koncie cztery Ligi Mistrzów. Co więcej, w programie "Quotidien" we francuskiej telewizji przyznał właśnie, że indywidualnie "to jego najlepszy sezon" i że "czuje się na boisku naprawdę dobrze". - Choć z drugiej strony, dla całej drużyny ten rok był skomplikowany, bo nie zdobyliśmy żadnego tytułu - powiedział Benzema. Był też taki moment w czasie programu, że zawodnik bardzo się wzruszył, gdy prowadzący zapytał go o dwójkę dzieci. Mówiąc o ostatnim tytule mistrza świata dla Francji, powiedział też bardzo chciałby być w Rosji, razem z drużyną (nie jest powoływany do kadry od czasu afery sextape, gdy miała w imieniu znajomych szantażować kolegę z kadry Mathieu Valbuenę, że kompromitująca taśma zostanie ujawniona) i że finał oglądał "u mamy w Lyonie". Benzema przyznał jednak przede wszystkim, a w zasadzie powtórzył, jak bliskie relacje łączą go z Zinedine’em Zidane’em. - Znałem go znacznie wcześniej, zanim został moim trenerem. To coś więcej niż przyjaźń, jest dla mnie jak ktoś z rodziny, jak starszy brat. Bardzo mi pomógł w karierze - przyznał napastnik Realu. W czasie, gdy szykuje się wielka przebudowa Realu, prowadzona właśnie pod okiem Zidane’a, miejsce Benzemy wydaje się pewne. Tak jak dotychczas. RP