Real Madryt nie mógł sobie wymarzyć lepszego wejścia w rozgrywki Primera Division w sezonie 2023/2024 - "Królewscy" bowiem rozpoczęli całe zmagania od triumfu w niełatwym meczu z Athletkiem Bilbao na San Mames, a potem potwierdzili jedynie formę ogrywając Almerię, podczas gdy ich najwięksi rywale z FC Barcelona zdołali po drodze zgubić pierwsze punkty z Getafe. W trzeciej kolejce na podopiecznych Carlo Ancelottiego czekała potyczka z Celtą Vigo - a więc drużyną, która jak dotychczas odnotowała porażkę z Osasuną i remis z Realem Sociedad. "Los Celestes" mieli więc prawo być już na tym etapie kampanii lekko podrażnieni - a to zapowiadało, że postarają się urwać przynajmniej "oczko" zespołowi z Santiago Bernabeu... Anglicy piszą o szoku, wielki powrót na horyzoncie. Hazard się zdecyduje? La Liga. Celta Vigo - Real Madryt: Przebieg pierwszej połowy spotkania, wynik Potyczka rozpoczęła się dosyć spokojnie, natomiast Celta "szarpnęła" już w 2. minucie, kiedy to jednak dośrodkowanie Minguezy zostało zatrzymane przez Ruedigera. Nie minęła przy tym chwila i... do siatki strzałem przy ziemi zza pola karnego trafił Fran Beltran. Radość gospodarzy była jednak przedwczesna - sędzia po analizie VAR uznał bowiem, że jeszcze przed uderzeniem Beltrana Larsen nieprzepisowo powstrzymywał bramkarza "Królewskich", Kepę Arrizabalagę. Bramka została więc anulowana, a na tablicę wyników wrócił rezultat 0-0. Kolejne minuty były okresem bardziej obiecujących akcji "Los Blancos", których cała akcja z anulowanym golem niejako otrzeźwiła - swoich szans szukali Valverde czy Vinicius Junior, natomiast brakowało dobrego wykończenia. Obrona Realu tymczasem zwarła swe szeregi i w ogóle nie dawała "dojść do głosu" zawodnikom ekipy z Vigo. Co ciekawe w 14. minucie... Kepa po raz kolejny padł ofiarą faulu ze strony Larsena, który wręcz przepchnął go łokciem przy próbie piąstkowania piłki. Arbiter czujnie zatrzymał grę, choć nie zdecydował się na wyjęcie z kieszeni żółtego kartonika. Niemniej Norweg musiał mieć się na baczności. Dla Realu ważniejsze było wówczas coś innego - nieco po kwadransie gry z boiska musiał zejść Vinicius Junior, który nabawił się urazu mięśniowego - został zastąpiony przez Joselu, który jeszcze do niedawna reprezentował barwy barcelońskiego Espanyolu. Potem kibice obserwowali przez dłuższy czas grę w dosyć ślimaczym tempie, które było naznaczone zdecydowaną przewagą w posiadaniu "Los Merengues". Dopiero w 23. minucie trybuny na moment się poderwały, kiedy na strzał zdecydował się Mingueza - futbolówka jednak po rykoszecie wypadła za linię końcową. Cztery minuty później gracze Realu zaprezentowali ciekawą, kombinacyjną akcję, która zakończyła się strzałem Valverde z wnętrza pola karnego - jego uderzenie zostało jednak przyblokowane przez Starfelta, który wykazał się niebywałą przytomnością umysłu. Potem niezłą okazję miał Rodrygo, który jednak na wślizgu nieco minął się z podaniem od Valverde. W 32. minucie tymczasem Mingueza, bardzo aktywny od pierwszej minuty, co prawda na półwślizgu dosięgnął futbolówki, ale zdołał jedynie trafić w boczną siatkę. Nie licząc jednej akcji, kiedy to po próbie podania Rodrygo piłka rykoszetowała od Nuneza i trafiła w boczną siatkę, kolejne minuty płynęły raczej spokojnie. Dopiero w 43. minucie wydarzyło się coś naprawdę wartego odnotowania - po świetnym podaniu Bellinghama Joselu trafił do siatki, ale sęk w tym, że... był na wyraźnym spalonym. Tym samym pierwsza połowa skończyła się bezbramkowym remisem, choć jeszcze przed ostatnim gwizdkiem tej odsłony Bamba rozruszał nieco Kepę swoim strzałem, który trafił jednak za linię końcową. Media: Xavi zdecydował ws. Joao Felixa. Portugalczyk o krok od dołączenia do Barcelony La Liga. Celta Vigo - Real Madryt: Przebieg drugiej połowy spotkania, wynik Celta drugą połowę rozpoczęła z Manu Sanchezem na boisku, który tuż przed przerwą zastąpił kontuzjowanego Frana Cerviego - tym samym można powiedzieć, że "statystyka" pecha u obu drużyn się wyrównała. Sama gra również w ogólnym rozrachunku w pierwszych minutach drugiej części starcia zrobiła się wyrównana - żadna ze stron nie była bowiem w stanie zdominować drugiej, choć nieco więcej "wiatru" na flankach robili bez wątpienia "Królewscy". Pierwszy konkretny strzał można było obejrzeć dopiero w 52. minucie - wówczas to po dośrodkowaniu Bamby strzał głową oddał Larsen, natomiast futbolówka trafiła wprost w ręce Kepy Arrizabalagi, który, jak trzeba przyznać, był w piątkowy wieczór raczej precyzyjny w swych interwencjach. Cztery minuty później przepięknym rajdem popisał się Rodrygo, który jednak zakończył swoją ofensywę przyblokowanym strzałem - piłka pofrunęła wysoko ponad poprzeczkę i bramkarz Celty, Villar, nie musiał się martwić nawet specjalnie obroną. W 62. minucie doszło do ciekawego ataku "Królewskich" - ze skrzydła zagrywał Rodrygo, piłkę przepuścił Joselu, przyjął ją Bellingham, a strzałem wszystko zakończył Valverde, trafiając jednak... obok słupka. Kluczowy był tu fakt, że Jude Bellingham nie zdołał poprawnie zgasić futbolówki. Ripostą "Los Celestes" był strzał Larsena - naprawdę daleki od ideału... W 66. minucie trybuny w Vigo poderwały się w górę - doskonałe podanie Bellinghama trafiło do Rodrygo, który znalazł się sam na sam z bramkarzem i... został ścięty z nóg przez Villara. Sędzia wskazał na wapno - a do "jedenastki" podszedł sam poszkodowany i... nie wykorzystał szansy, bo golkiper gospodarzy zdołał odbić piłkę. Ta sytuacja nieco napędziła Celtę - zespół prowadzony przez Rafę Beniteza zaczął nieco odważniej rozgrywać na połowie oponentów, natomiast wciąż brakowało tu zdecydowanego wykończenia. W końcu w 75. minucie "Los Blancos" próbowali znowu ściągnąć pajęczynę z bramki Villara - Fran Garcia jednak trafił obok słupka. W 80. minucie znowu doszło do zmiany wymuszonej kontuzją - zszedł de la Torre, wszedł Rodriguez, ale zdecydowanie istotniejsze było to, co zdarzyło się chwilę potem. Kroos zagrał z rzutu rożnego na głowę Joselu, ten przedłużył lot piłki i w końcu futbolówka trafiła również i na głowę Bellinghama. Ten w zasadzie "półszczupakiem" wykończył akcję i Real wyszedł na upragnione prowadzenie. Celta Vigo nie była w stanie w kolejnych minutach odpowiedzieć oponentom - za to warto odnotować, że pomocy medycznej potrzebował... Joselu, co na pewno było kolejnym powodem do niepokoju dla Ancelottiego. Niemniej Włoch po końcowym gwizdku mógł z uśmiechem zejść do szatni - jego zawodnicy wykonali plan i - skromnie, bo skromnie - ograli "Los Celestes", zapisując na swym koncie kolejne trzy punkty.