Hansi Flick bardzo szybko wyrobił sobie w Barcelonie kredyt zaufania u kibiców i działaczy. Początek pracy niemieckiego szkoleniowca z "Dumą Katalonii" jest niezwykle obiecujący, wobec czego ten nie wahał się zaryzykować przed trudnym wyjazdowym spotkaniem z Villarrealem. Trener zdecydował się w wyjściowej jedenastce posłać do boju m.in. Sergiego Domingueza, Gerarda Martina, czy Pablo Torre. Żaden z nich w tym sezonie jeszcze w podstawowym składzie na mecz nie wybiegał. Nieprawdopodobne emocje w pierwszej połowie hitu La Liga. Dublet Roberta Lewandowskiego Początek spotkania na Estadio de la Ceramica był mocno nerwowy ze strony Barcy. Villarreal sunął z szybkimi atakami, a Marc-Andre ter Stegen miał pełne ręce roboty. Gospodarze trafili do siatki już w 8. minucie, ale w tej sytuacji po analizie VAR gola nie uznano z powodu spalonego. Odpowiedź ze strony "Blaugrany" była stanowcza. Kapitalne podanie prosto pod nogę Roberta Lewandowskiego posłał Pablo Torre, a Polak stanął oko w oko z golkiperem i nie pomylił się. "Lewy" strzelił piątego gola w tym sezonie La Liga i wrócił na pozycję lidera w klasyfikacji najlepszych strzelców. Podrażniło to wyjątkowo pobudzonych tego dnia piłkarzy "Żółtej Łodzi Podwodnej". Barcelona zdecydowała. Media: zwrot ws. następcy Lewandowskiego, już wybrali Ter Stegen raz za razem musiał interweniować, a defensorzy Barcy w wielu sytuacjach mieli spore problemy z odpowiednik ustawianiem się. Szwankowała zwłaszcza lewa strona, gdzie Martin miał potworne problemy z upilnowaniem Nicolasa Pepe. U gospodarzy szwankowała skuteczność, ale tej nie brakowało Barcelonie. W 35. minucie Lewandowski miał już na koncie dublet. Yamal dośrodkował w pole karne, a strzałem głową bramkarza próbował pokonać Garcia. Conde był górą, ale z dobitką Polaka już sobie nie poradził. A ten wykończył akcję w mocno ekwilibrystyczny sposób, który można nazwać swego rodzaju przewrotką. Prowadzenie 2:0 trwało tylko chwilę, bo trzy minuty później trafił wreszcie Villarreal. Dramatyczne minuty na Estadio de la Ceramica. Kapitan Barcelony zniesiony na noszach Gospodarze wyprowadzili szybki atak, za którym nie nadążyli defensorzy "Azulgrany. Pepe otrzymał podanie na wolne pole i oddał piłkę w idealnym momencie do nadbiegającego Pereza, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce. Zrobiło się prawdziwe meczycho. Jeszcze przed końcem 1. połowy powinno być 2:2, ale Ter Stegen, świetnie dysponowany tego dnia wygrał pojedynek z Nicolasem Pepe. Jeszcze przed gwizdkiem arbitra zapraszającym piłkarzy do szatni byliśmy świadkami przykrych scen. Poważnej kontuzji doznał Mar-Andre ter Stegen. Niemiec nie był w stanie opuścić boiska o własnych siłach - zabrano go na noszach, a prognozy są fatalne. Prawdopodobnie doszło do urazu kolana. Rozbita emocjonalnie kontuzją kapitana Barca już na starcie drugiej połowy mogła błyskawicznie stracić gola. Villarreal naciskał i jedynie szczęście w połączeniu z udaną interwencją wprowadzonego za Ter Stegena Peni uchroniły przyjezdnych od utraty gola. A że niewykorzystane sytuacje się mszczą, to zamiast 2:2, zrobiło się 3:1. Na strzał z dystansu zdecydował się Pablo Torre, a po pechowej obcierce jednego z obrońców piłka wpadła do siatki. Lewandowski nie wykorzystał szansy na hattricka. Grad goli w hicie W 66. minucie "Lewy" stanął przed szaną na hatricka, ale tym razem pomylił się z rzutu karnego. Jego strzał zatrzymał się na słupku. Suniemy więc w drugą stronę, wrzutka do Barry'ego i Villarreal znów z golem kontaktowym. Tak mogło być, ale znów interweniował VAR - był spalony. Na kwadrans przed końcem nieprawdopodobnego widowiska w Villarrealu kolejny raz szczęście uśmiechnęło się go gości. Powalczył o piłkę Martin, przejął ją Pau Victor i oddał do Raphinhy. Brazylijczyk nie namyślając się wiele uderzył w kierunku bramki, a połka zatrzepotała w siatce, 4:1! To się musiało tak skończyć. Real Madryt znowu podejrzany. Fakty są miażdżące Brazylijczyk rozochocił się i chwilę później, podobnie jak Lewandowski miał na koncie dublet. Ciasteczko pod jego nogi posłał Lamine Yamal, a niezwykle skuteczny w tym sezonie skrzydłowy podwyższył prowadzenie na 5:1. Przy wyniku 5:1 frustracja zaczęła wkradać się w poczynania graczy gości. W 89. minucie Cardona w brutalny i niepotrzebny sposób sfaulował Lamine Yamala i może cieszyć się, że arbiter go oszczędził, pokazując jedynie "żółtko". Komentatorzy byli zgodni - za to należała się czerwona kartka. Chwilę później w bliźniaczej akcji żółtą kartkę otrzymał Akomach. Także po faulu na Yamalu. Na szczęście obyło się bez kolejnych kontuzji, choć sędzia stracił kompletnie panowanie nad meczem. Piłkarzom Villarrealu należała się przynajmniej jedna czerwona kartka. FC Barcelona rozbiła rywala 5:1 i wróciła na zwycięską ścieżkę.