W grudniu ubiegłego roku oskarżony o oszustwa podatkowe Samuel Eto’o zeznał w sądzie w Barcelonie, że jego sprawy finansowe prowadził nieuczciwy, były agent Jose Maria Mesalles. Urząd podatkowy w stolicy Katalonii oskarżył Kameruńczyka o niezapłacenie 3,5 mln euro od przychodów związanych z prawami do wizerunku w latach 2006-2009. Zdaniem urzędu Eto’o udawał, że oddał prawa do wizerunku dwóm firmom na Węgrzech i w Hiszpanii, by znacząco zmniejszyć swoje podatki w Barcelonie. Sprawa Leo Messiego jest podobna. W tym samym czasie 18 międzynarodowych koncernów wykorzystujących prawa do wizerunku Messiego płaciło mu przez fikcyjne firmy zarejestrowane w krajach raju podatkowego, czyli Urugwaju i Belize. To oczywiście wersja urzędu skarbowego w Barcelonie. Nie wiadomo, czy sąd pozwoli na rozpoczęcie postępowania. Jeśli tak, Messi będzie w znacznie trudniejszej sytuacji niż Eto’o, ponieważ jego agentem jest ojciec Jorge Horacio Messi. Piłkarz nie będzie mógł więc ogłosić, że finansami kierował ktoś, kto zawiódł i oszukał jego samego. Jak zakończy się sprawa Messiego? Prawnicy Argentyńczyka już się nią zajęli. Niedawno w Londynie uniewinniono Harry’ego Redknappa oskarżonego o to, że jako trener Portsmouth w latach 2002-2007 otrzymywał wynagrodzenie od właściciela klubu Milana Mandarica na konto w Monaco nie rozliczając się z fiskusem. Chodziło o 225 tys euro, sąd w stolicy Anglii uniewinnił jednak obecnego szkoleniowca QPR. Diego Armando Maradona do dziś winny jest włoskiemu urzędowi podatkowemu 30 mln euro za lata 1985-90, kiedy grał w Napoli. Oskarżono go o niezapłacenie 13 mln, do dziś kwota wzrosła ponad dwukrotnie. Maradona był we Włoszech dwa razy od czasu wyroku, skonfiskowano mu rzeczy za 36 tys euro, w tym zegarek rolex. Musiały to być sceny jak z filmu kryminalnego. Największym łupem fiskusa był przypadek włoskiego motocyklisty Valentino Rossiego zmuszonego w 2008 roku do zapłacenia 43 mln euro zaległych podatków i kar za ukrycie części dochodów. Procesy podatkowe mieli tenisiści Arantxa Sanchez Vicario i Boris Becker dowodzący, że mieszkają w innych krajach (Hiszpanka w Andorze, Niemiec w Monte Carlo). W przypadku Beckera chodziło o 5 mln marek, Sanchez Vicario winna była 3,5 mln euro. Te sprawy niemające nic wspólnego z Messim pokazują jednak pewną tendencję. Trudno uwierzyć, że jakiś wspaniały doradca podatkowy nie wyjaśnił Jorge Messiemu, jak lepiej zaoszczędzić dziesiątki milionów zarabianych przez jego syna. Sam piłkarz takimi sprawami interesować się nie musi, rocznie zarabia ponad 30 mln euro. Właśnie zdecydował, że odda 0,5 mln euro na premie dla kolegów z kadry Argentyny, zarobione za towarzyski mecz w Gwatemali. Afera podatkowa może szkodzić wizerunkowi Argentyńczyka - wyidealizowanemu jak dotąd. Messi był zawsze dobrym kumplem z podwórka, który w reklamach niesamowicie wiarygodnie doradzał dzieciakom, co pić, jeść, lub jakich butów używać, by grać jak on. Czy firmy chętne do reklamowania swoich produktów przez gwiazdę Barcelony będą teraz ostrożniejsze? Prasa hiszpańska już pisze o podatkowych "dryblingach" najlepszego gracza na świecie. Kwota 4 mln euro, o jakie oskarża Messiego urząd podatkowy w Barcelonie nie jest astronomiczna, choć hiszpańska agencja EFE doniosła, że piłkarzowi grozi od 2 do 6 lat więzienia i grzywna od 8 do 24 mln euro. Na razie prawnicy Messiego mają wszystko wyjaśnić. Na Facebooku Leo zapewnił, że zawsze płacił podatki uczciwie. Są rzeczy, których może jednak nie wiedzieć, a już na pewno dogłębna znajomość przepisów podatkowych jest mu obca. Tak jak każdemu, przeciętnemu człowiekowi. Jeśli sprawa rzeczywiście trafi do sądu, a prawnicy Argentyńczyka zawiodą, Leo będzie miał w najgorszym razie dwa miesiące na przyznanie się do winy i uregulowanie zaległości oraz grzywny, co wyniesie około 10 mln euro. Wtedy grożąca mu kara więzienia zostanie zredukowana do trzech, lub sześciu miesięcy, co znaczy, że w praktyce jej uniknie. Na pewno cały ten podatkowy zgiełk będzie bolał Argentyńczyka. Uznawany za współczesnego króla futbolu, czterokrotny laureat "Złotej Piłki" wyznał w jednym z wywiadów: "Kiedy będę kończył karierę, chciałbym zostać zapamiętany nie jako wielki gwiazdor, ale przede wszystkim przyzwoity facet". Dotąd trzeba było sporo wysiłku, by o Messim powiedzieć cokolwiek złego. Za jakiś czas zapewne dowiemy się, czy Argentyńczyk płacił podatki skrupulatnie. Nawet gdyby barceloński sąd przyznał rację urzędowi skarbowemu, nie będziemy mieli pewności, czy sam piłkarz miał cokolwiek z tym wspólnego? Autor: Dariusz Wołowski Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim