"30 mln euro za lewego obrońcę? Nie mam wątpliwości, że Benfica zrobiła znakomity interes" - mówi Rui Costa, dyrektor sportowy lizbońskiego klubu. A jednak Fabio Coentrao, który odrzucił ofertę Chelsea musiał zdecydować się na strajk, aby wymusić na szefach Benfiki zgodę na transfer do Realu. W transakcję włączono argentyńskiego stopera Ezequiela Garaya wycenianego przez królewski klub na 10 mln. Miarą rozwoju 23-letniego Coentrao w ostatnich dwóch latach jest fakt, że w sezonie 2008-2009 został wypożyczony do II-ligowej Saragossy, gdzie u trenera Marcelino (dziś Sevilla) zagrał zaledwie 7 minut! W Hiszpanii zapamiętano go wyłącznie, jako balangowicza. Dwa kolejne sezony to była eksplozja jego talentu, wszedł na stałe do reprezentacji kraju, na mundialu w RPA zagrał we wszystkich meczach, a teraz bitwę o niego stoczyły takie trenerskie tuzy jak Jose Mourinho i Andre Villas Boas. Mourinho był od początku na wygranej pozycji. Po pierwsze jego agent Jorge Mendes reprezentuje także interesy Coentrao, a po drugie piłkarz zapewnia, że od małego marzył wyłącznie o Realu. Już wtedy, gdy jako 13-letni chłopiec w biednej wsi Vila do Conde w pobliżu Porto wspierał rodziców pracując, jako malarz. Od 16. roku życia musiał dawać sobie radę sam, bo rodzina wyniosła się do Francji. Upór się opłacił, jego dziecięce marzenie właśnie się spełniło. Coentrao pozostała teraz rywalizacja z Brazylijczykiem Marcelo o pozycję lewego obrońcy nr 1. Jego zaletą jest jednak uniwersalność. Mourinho optował za wydaniem 30 mln, bo Fabio można wykorzystywać do gry na kilku pozycjach. Szybki, dynamiczny, zwrotny bez kłopotu radzi sobie w pomocy, a nawet w środku obrony. Coentrao to najdroższy transfer Realu tego lata. Nie wywołał jednak tak wielkiej burzy, jak ten z 2007 roku, gdy królewski klub wydał 30 mln na stopera Pepe z FC Porto. Wtedy pół Europy dyskutowało, czy to nie szaleństwo wydawać tak astronomiczną kwotę na obrońcę? Dziś nie szokuje to już nikogo. Mourinho zatrudnił tego lata aż pięciu graczy: Varane (10 mln), Sahina (10), Altintopa (wolny transfer), Callejóna (5) i Coentrao (30). Emilio Butragueno ogłosił, że na tym ostatnim trenerowi szczególnie zależało. Kolonia portugalska w Realu powiększa się do pięciu (Mou, Pepe, Carvalho, Ronaldo, Coentrao) nie licząc kilku rodaków "The Special One" w sztabie szkoleniowym. W sumie odkąd Mourinho jest w królewskim klubie, kupił aż 10 graczy za 126,5 mln euro, wliczając w to wypożyczenie Adebayora. Prawdopodobnie na tym się nie skończy, bo wciąż w powietrzu wisi transfer Neymara za 45 mln. Real ma teraz w kadrze aż 27 graczy wysokiej klasy, co najmniej dwóch na każdą pozycję, a madryckie gazety obwieszczają, iż to wystarczający materiał ludzki, by pisać nową historię godną najbardziej utytułowanego klubu świata. Z jednej strony Mourinho się cieszy, bo Real budowany jest według jego wizji, z drugiej znikają ostatnie argumenty, które mogłyby posłużyć mu za usprawiedliwienie w razie kolejnych trudności. "Mamy drużynę, która może zdobyć wszystko i nie musi obawiać się nikogo" - ocenił Butragueno. Real zacznie kolejny sezon od bardzo mocnego uderzenia. 14 sierpnia, w niedzielę na Santiago Bernabeu podejmie Barcelonę, w pierwszym meczu Superpucharu Hiszpanii. W środę 17 września stawi się na rewanż na Camp Nou. Mecz zacznie się o godzinie 23 i skończy w czwartek. Przed świtem będzie wiadomo, na co stać nowe dzieło Jose Mourinho. Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu