FC Barcelona latem planuje pozyskanie przynajmniej kilku zawodników. Na głównej liście życzeń znaleźli się: Inigo Martinez, Ilkay Gundogan i Lionel Messi. Wszyscy trzej od 1 lipca staną się wolnymi zawodnikami i będą mogli dołączyć do "Dumy Katalonii" za darmo. W przypadku Bernardo Silvy natomiast sytuacja jest zgoła inna. Kontrakt Portugalczyka obowiązuje do 30 czerwca 2025 roku, a jego wartość rynkowa stanowi ogromną przeszkodę dla pochłoniętej problemami finansowymi Barcelony. Mimo to Portugalczyk i jego przyszła żona Ines Tomaz marzą o przeprowadzce do stolicy Katalonii. Nie od dziś wiadomo, że miasto, które jest siedzibą klubu stanowi bardzo atrakcyjny magnes dla piłkarzy, którzy chcieliby zamieszkać w pięknym i klimatycznym miejscu. W teorii kibice FC Barcelona mogą się z tego powodu cieszyć. "Duma Katalonii" może bowiem dość sporo zyskać na swojej lokalizacji. Barcelona jako miasto zawsze zachęcała wielkich piłkarzy W tym, że piłkarze wraz ze swoimi rodzinami chcą mieszkać w pięknym miejscu, nie ma nic złego. Problem pojawia się wtedy, gdy miasto na liście priorytetów pary znajduje się wyżej niż klub piłkarski. W tym momencie FC Barcelona nie jest lepszym miejscem do prowadzenia kariery niż Manchester City. Na pewno nie dla 28-letniej gwiazdy angielskiego futbolu, która właśnie w tym momencie notuje swoje najlepsze sezony i ma szansę zdobywać najważniejsze trofea. Inaczej wygląda sytuacja wspomnianego wcześniej Ilkaya Gundogana, którego kontrakt wygasa w czerwcu tego roku, a sam Niemiec swoje najlepsze piłkarskie lata ma już za sobą. Przenosiny do "Dumy Katalonii" na ostatnie lata kariery w celu podjęcia jeszcze jednego wyzwania w momencie, gdy na jego miejsce w dotychczasowym klubie zaraz mają przyjść młodsi i bardziej perspektywiczni zawodnicy, wydaje się całkowicie zrozumiała. Przeprowadzka do Barcelony z miasta takiego jak Manchester stanowi dla piłkarza w sile wieku nie lada wyzwanie. Chodzi o to, aby sportowiec umiał nadal w stu procentach skupić się na treningach i dobrej grze w klubie i uległ dekoncentracji ze względu na luksusowe życie i rozrywkowe możliwości, jakie daje życie w stolicy Katalonii. Nie tylko Ines Tomaz. Inne partnerki piłkarzy również marzyły o Barcelonie Trend polegający na tym, że żony i partnerki piłkarzy wpływają w dużym stopniu na wybór nowego klubu jest dość niebezpieczny, a cały proces może skończyć się negatywnie dla każdej ze stron. Sportowiec przy wyborze miejsca pracy nie może bowiem kierować się głównie atrakcyjnością miasta i panującą w nim pogodą. Każda, nawet najmniejsza dekoncentracja na najwyższym piłkarskim poziomie staje się mocno widoczna. Przy słabych występach zawodnika o fenomenalnych umiejętnościach nie da się ukryć, że powód slabej formy leży najprawdopodobniej w głowie. Według Gerarda Romero w tym przypadku głos partnerki Silvy może okazać się bardzo ważny. Teoretycznie kibice Barcelony mogliby być zachwyceni z takie obrotu spraw, ponieważ Bernardo Silva to jeden z najlepszych piłkarzy na świecie na swojej pozycji. Nie jest jednak powiedziane, że zawodnik na swoim kontrakcie zarobiłby krocie, a później podzielił los chociażby Philippe Coutinho, który kompletnie nie odnalazł się w drużynie z Camp Nou. Ines Tomaz nie jest pierwszym przypadkiem partneki piłkarza, która namawia go na przeprowadzkę do Barcelony. Wcześniej zrobiła to chociażby Mikky Kiemeney, partnerka Frenkiego De Jonga. Kobieta bardzo zadomowiła się w tym miejście i według mediów odegrała bardzo ważną rolę w ostatecznym pozostaniu Holendra na Camp Nou mimo, że klub chciał sprzedać go za duże pieniądze. Czytaj również: Tak wygląda życie de Jonga i jego narzeczonej w Barcelonie. 24-latka pochwaliła się nagraniem Do zaangażowania się w transfer swojego męża do FC Barcelona otwarcie przyznała się Anna Lewandowska, która jest kolejnym przykładem partnerki piłkarza marzącej o życiu w tym mieście. - Zakochałam się w Hiszpanii. Nie będę ukrywała, że powiedziałam Robertowi, że moim marzeniem jest mieszkać w Barcelonie. Wspierałam go w decyzji o zmianie klubu. Rozważał dwa zespoły, ale w końcu wybór padł na Barcelonę - zdradziła Lewandowska Spełnianie marzeń to nic złego, ale przydałaby się też dobra gra Oczywiście nie jest powiedziane, że Bernardo Silva i jego przyszła żona Ines Tomaz mają właśnie takie intencje. Być może taka interpretacja w ich przypadku jest całkowicie błędna. Być może zawodnik od najmłodszych lat jest zakochany w klubie z Camp Nou i od dawna czeka na odpowiedni moment, aby przenieść się właśnie tam. A nawet jeśli nie - nikt nie może mieć do niego i jego partnerki pretensji wyłącznie o to, że chcą zamieszkać akurat w tym a nie innym mieście. Jednak patrząc na obecną sytuację Portugalczyka, a także dwóch klubów - Manchesteru City i FC Barcelona, trudno znaleźć inny logiczny argument, jakim zawodnik mógłby się w tym przypadku kierować. W trakcie meczów widać, że jego relacje z trenerem i kolegami z zespołu układają się bardzo dobrze. Media nie donosiły o żadnym rzekomym konflikcie, a sam Portugalczyk cieszy się bardzo regularnymi występami w klubie mistrza Anglii. Tak czy inaczej, transfer Barnardo Silvy do FC Barcelona w tym momencie jest bardzo odległy. Możemy jednak spodziewać się, że tego lata powstanie kolejna część sagi transferowej z Portugalczykiem w roli głównej.