Sytuacja, w której 34-letni bramkarz wraca z emerytury, by zagrać ostatni sezon w jednym z najbardziej medialnych klubów świata, ale nie może przebić się w hierarchii przez konkurenta, który w poprzednim sezonie był bardzo niepewny między słupkami, z pewnością może być frustrująca. Wojciech Szczęsny w Barcelonie nie zagrał jak na razie ani minuty. Nie wszedł do kadry meczowej przeciwko Deportivo Alaves, a następnie z ławki rezerwowych obejrzał spotkania z Sevillą, Bayernem Monachium i Realem Madryt. Polak zachowuje jednak spokój i wspiera 25-letniego Inakiego Penę. Hiszpan porozmawiał z "Mundo Deportivo" i powiedział całą prawdę o stosunkach między nimi. - Jest spektakularną osobą, co widać z zewnątrz. Znałem go tylko jako bramkarza i z tego, jak grał w najlepszych drużynach w Europie. Już pierwszego dnia zaczął ze mną rozmawiać. Powiedział, że nie przyszedł tu, żeby ze mną rywalizować, że ja rywalizuję tylko sam ze sobą, co mnie zszokowało. Na pozycji bramkarza, na której panuje tak duża rywalizacja, na której gra tylko jeden zawodnik, okazał szacunek, na który być może nie zasługiwałem. Ma 34 lata i bardzo mi pomaga - przyznał. Debiut Szczęsnego w Barcelonie pod znakiem zapytania. Trener nie ma wątpliwości Wojciech Szczęsny pozostaje rezerwowym w Barcelonie Pena dodał, że nie bał się utraty miejsca w podstawowym składzie, które otrzymał po poważnej kontuzji Marca-Andre Ter Stegena. - Nigdy nie miałem takich zmartwień. Ponieważ mecze odbywały się co trzy dni, nie miałem czasu za bardzo o tym myśleć. Oczywiste jest, że klub musi się chronić, szczególnie na pozycji bramkarza. Z golkiperem z pierwszej kadry i dwoma z zespołu rezerw na dłuższą metę nie jest opłacalnie - dodał zawodnik urodzony 2 marca 1999 roku w Alicante. W kontekście zespołowym zaznaczył, że bardzo cieszy go pokonanie "dwóch najlepszych drużyn europejskich", jak określił Real i Bayern, ale jest zdania, że jakikolwiek samozachwyt nie jest dobrą drogą. Przypomnijmy, że Szczęsny publicznie mówił, że nie wystawiłby siebie w pierwszej jedenastce "Dumy Katalonii" na starcie z "Królewskimi". Argumentował to działającym systemem w zespole, nie zmieniałby zwycięskiego składu. - Nie wystawiłbym siebie w El Clasico. Ja powiedziałem Hansiemu (Flickowi, trenerowi - red.), że nawet jakbym był na 100% gotowy, to ja na jego miejscu bym na siebie nie postawił, bo ja uważam, że kiedy zespół funkcjonuje, to można tylko zepsuć, robiąc niepotrzebne zmiany - podkreślił. W najbliższą niedzielę "Blaugrana" zagra kolejny ważny mecz - tym razem derbowy z Espanyolem (godz. 16:15). Następnie poleci do Belgradu na spotkanie Ligi Mistrzów z Crveną Zvezdą.