Dziewięć na dziesięć takich sytuacji Robert Lewandowski, można powiedzieć, jest w stanie sfinalizować z zamkniętymi oczami. Niestety ten jeden raz przydarzył się w jednym z najbardziej prestiżowych meczów w kalendarzu, przeciwko Realowi w El Clasico. "Duma Katalonii" musiała odrabiać starty od 12. minuty, go "Królewskich" na prowadzenie wyprowadził wielki vis-a-vis Polaka, Francuz Karim Benzema. I właśnie golem wyrównującym zapachniało w 26. minucie... Piłkarze Barcelony zmontowali dobrą akcję. Po szybkiej wymianie podań piłka ze środka pola zaadresowana od Pedriego trafiła na prawe skrzydło do Raphinhi, który posłał doskonałe podanie w pole karne. Z piłką minął się bramkarz Realu Andrij Lunin, następnie centymetrów zabrakło Frenkiemu de Jongowi, natomiast całą akcję zamykał Lewandowski. Polski snajper zaatakował piłkę wślizgiem, zagarnął ją lewą nogą, ale będąc dosłownie dwa-trzy metry przed bramką przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Z powtórek nie dało się wykluczyć, że "Lewy" mógł być na pozycji spalonej, ale sędzia nie gwizdnął ofsajdu.