"Duma Katalonii" ma problemy finansowe. To wiadomo nie od dziś. Mimo wszystko Joan Laporta zdecydował się zaryzykować i przed poprzednim sezonem dokonał kilku transferów. Najdroższym okazał się "Lewy", za którego trzeba było zapłacić 45 milionów euro, a poza tym zawodnik drogo kosztuje w utrzymaniu. Po pierwszym sezonie wydawało się, że wszystko idzie jednak w dobrym kierunku. Drużyna zdobyła tytuły, a Lewandowski został królem strzelców La Liga z 23 golami. Potem miało być tylko lepiej. Niestety, obecne rozgrywki nie przebiegają zgodnie z planem. Co prawda Barcelona, po paru latach przerwy, awansowała do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, ale porażki z Szachtarem Donieck i przede wszystkim Royalem Antwerp, musiały zasiać wątpliwości. Gorzej jest przede wszystkim w La Liga. Porażki z czołowymi drużynami w tym sezonie - Realem Madryt, to można by jeszcze zrozumieć, choć pewnie w Katalonii nie do końca, i derbowa z Girona FC, pokazały, że podopiecznym Xaviego czegoś brakuje. Oczywiście problemem są kontuzje. Długa pauzował przecież Pedri, który znowu nie jest w pełni zdrowia, do końca sezonu nie zobaczymy Gaviego, w różnych momentach brakowało: Frenkiego de Jonga, Jules'a Kounde, Ronalda Araujo, a obecnie Marca-Andre ter Stegena czy Jordiego Alby. Kłopoty miał też polski napastnik, który wciąż nie pokazuje tego, co na początku poprzedniego sezonu. La Liga. Robert Lewandowski nie umie się zmienić Wtedy wyglądał jak jeden z najlepszych transferów lata. Według serwisu goal.com, który zrobił dogłębną analizę Barcelony, to prawda, że "Lewy" miał już 33, prawie 34 lata, że Bayern prawdopodobnie go nie chciał. Jednak wciąż był elitarnym napastnikiem, który robił różnicę w okolicach bramki rywala. I potwierdził to, wygrywając trofeum Pichichi oraz prowadząc klub do sukcesów na arenie krajowej. W obecnych rozgrywkach sytuacja się zmieniła. Oczywiście Lewandowski nie stracił na jakości, tacy zawodnicy z dnia na dzień nie zapominają, jak należy, w tym wypadku, strzelać gole. Tu bardziej chodzi o sytuację napastnika-weterana, który jest niechętny do zmiany sposobu gry. Łatwo dostrzec jego frustrację w zachowaniu na murawie, w kontaktach z kolegami. Tym bardziej, że Barcelona nie tworzy tylu sytuacji, ile powinna, biorąc pod uwagę jakość kadry, choć cześć piłkarzy spisuje się poniżej oczekiwań. Polak zawsze był skuteczny, ponieważ otrzymywał dobry "serwis". Kiedy to się skończyło, to musi szukać nowych przestrzeni, cofać się głębiej, by rozegrać piłkę. Takie rzeczy są trudne do zrobienia w wieku już 35 lat, nawet dla jednego z najlepszych napastników. Rezultatem są niewykorzystane okazje, niedokładne podania i ogólny brak takiego "zęba" w kluczowych obszarach. Liczby "Lewego" nie są straszne - wciąż strzelił osiem goli w La Liga - ale daleko mu do kalibru zawodnika rywalizującego o "Złotą Piłkę", jakim był trzy lata temu. Poza tym każdy zespół miałby problemy, gdyby jego główny snajper nie strzelał. Fragment o Polaku został zatytułowany wymownie: "Upadająca supergwiazda". La Liga. Czy Robert Lewandowski zostanie w Barcelonie? Nic dziwnego, że zaczęły pojawiać się pogłoski o możliwym odejściu kapitana "Biało-Czerwonych" z Barcelony. We wtorek z szefami klubu - prezesem Joanem Laportą i dyrektorem sportowym Deco spotkał się agent piłkarza Pini Zahavi. Zapytany przez dziennikarza, czy jego klient zostanie, uspokajał, mówiąc: "Oczywiście". Wszystko pewnie będzie jednak zależeć od wyników w tym sezonie. Lewandowski jest bowiem drogi w utrzymaniu. W poprzednim sezonie napastnik otrzymał 20 milionów euro brutto, w trwającym dostanie 26, w przyszłym 32, a w opcjonalnym czwartym znowu 26 milionów. Być może jednak "Lewy" dobrze zakończy rok, bowiem w środę "Duma Katalonii" na Stadionie Olimpijskim podejmie Almerię. To dobry rywal na przełamanie, ponieważ zajmuje ostatnie miejsce w lidze i jeszcze nie wygrał meczu. Początek pojedynku o 19.00, transmisja w Canal + Sport 2, a tekstowa w Interii.