Interia: Fenomen społeczny Ronalda i Messiego - czy w ogóle można mówić o czymś takim? Radosław Kossakowski: - Na pewno. Widać to na kilku płaszczyznach. Poziom podstawowy to już dzieci, wzorujące się na obu piłkarzach, wkładające koszulki z nazwiskiem jednego lub drugiego, kupujące buty jednej z firm, jeśli lubią Messiego, lub innej - jeśli ich idolem jest Ronaldo. - W czasach naszego dzieciństwa nie było wielkiego wyboru butów piłkarskich, ale też byli idole, choćby Maradona, czy Platini. Dzisiejsze gwiazdy piłki nożnej to, tak jak kiedyś, bohaterowie dziecięcej wyobraźni. "Kiwkę" Messiego, czy "cieszynkę" Ronalda w dziecięcym wydaniu możemy oglądać już na boisku szkolnym - każdy maluch chce być jednym z nich. - Drugi poziom tego fenomenu to popkultura. Messi i Ronaldo są produktami konsumpcyjnymi, twarzami wielu firm. Obaj są kulturowym przykładem doskonałości piłkarskiej. Obaj trochę uciekli piłkarskiemu światu. - Tak, dzisiaj nikt nie zastanawia się, kto z wielkiego kręgu piłkarzy zdobędzie "Złotą Piłkę". Pytanie jest inne: czy zdobędzie ją Messi, czy Ronaldo. Dzisiejsze gwiazdy mają łatwiej od tych sprzed lat? - Przeciwnie. Dawniej bycie gwiazdą piłki nożnej związane było przede wszystkim z mistrzostwami świata. Dzisiaj mamy choćby Ligę Mistrzów i utrzymanie na topie jest trudniejsze. Pojawiają się porównania, na przykład takie, czy Messi jest już najlepszym piłkarzem w historii, czy wciąż jest nim król futbolu Pele. Słynny Brazylijczyk miał mundial co cztery lata, a Messi, czy Ronaldo wciąż muszą udowadniać swoją wielkość, dlatego należy się im więcej szacunku. Co różni Argentyńczyka i Portugalczyka? - Ronaldo lubi wyglądać. Piękne kobiety, samochody, ubrania, reklama bielizny - z tym się kojarzy poza murawą, co często działa na jego niekorzyść. W mniejszym stopniu znamy na przykład jego liczne akcje charytatywne, mało podkreśla się jego ludzkie gesty. - Messi to inny model. Wychodzi na mecz i znika w domu rodzinnym. Wracając do Ronaldo - to wzór do naśladowania? - Dobry wzór. Zawsze ciężko pracował, gdyż ma obsesję doskonałości. W sposób ascetyczny traktuje swoją karierę, nie słynie z ekscesów alkoholowych, dba o doskonałe ciało. Z jednej strony korzysta ze świata, ale bardziej jest skoncentrowany na karierze. W znakomity sposób pokazuje, do czego można dojść ciężką pracą. Dlaczego akurat oni dwaj? Bo są najlepsi? Bo stoją po przeciwnej stronie barykady? - Odwieczna walka na linii Real - Barcelona podsyca rywalizację Messiego i Ronalda, choć ta rywalizacja indywidualna jest ważniejsza. Różnica między nimi polega jeszcze na tym, że Messiemu można dolepić duszę barcelońską, a Ronaldo jest rodzajem najemnika. Nie wiązałbym go supermocno z Realem. Myślę, że gdyby Messi grał w Barcelonie, a Ronaldo choćby w Atletico, rywalizacja między nimi byłaby podobna. Messi jest przedstawiany jako grzeczny chłopiec, a Ronaldo nazywany bywa żelusiem, Krysią, pokazuje się go jako obrażalskiego gwiazdora. Słusznie? - Wynika to z faktu, że Ronaldo jest bardzo ostentacyjny przy korzystaniu z życia. To taki rodzaj świadomego produkowania marki. Messi jest niewidoczny, więc nie budzi zazdrości. Cristiano bywa wręcz bezczelny. Nawet będąc wygwizdywanym, nie grzeszy skromnością, widać taka natura. Stąd ma wielu przeciwników, tylko czyhających na jego porażki, z radością komentujących: nażelował się, a i tak przegrał! Odejście któregoś z nich do innego klubu, poza Hiszpanią, zakończyłoby społeczny fenomen obu? - Gdyby teraz któryś odszedł za granicę, dokonałoby się to za niewyobrażalne pieniądze. Barcelona oczekuje za Messiego kosmicznych 250 mln euro. Gdyby odszedł za takie pieniądze, na przykład do Paris Saint-Germain, mocno zepsułoby to jego wizerunek. Gra u szejków, bo tylko ich stać na taki transfer, nie podbiłaby już jego wizerunku, bez względu na to, ile bramek by strzelił. - Kojarzymy Messiego z Barceloną. Jest częścią wielkiego klubu i kto wie, czy nie najlepszej drużyny w historii. Legenda Messiego jest związana z tym klubem, z którym osiągnął wszystko. Dla odmiany Ronaldo jest samotną gwiazdą. Rozmawiał Waldemar Stelmach