Według Lluisa Mascaro Joan Laporta jest świadomy tego, że przeprowadzona przez niego rewolucja transferowa w ciągu ostatniego 1,5 roku nie przyniosła zamierzonych efektów. Klub zainwestował w nowych piłkarzy ponad 200 milionów euro, wykorzystując tzw. dźwignie finansowe. Aktywność na rynku nie przełożyła się jednak na wystarczające sukcesy drużyny. W lidze Barcelonie idzie świetnie, ale porażka w rozgrywkach europejskich i niedawne odpadnięcie z Pucharu Króla z Realem Madryt dały Laporcie do zrozumienia, że zespół potrzebuje drugiej rewolucji, zwłaszcza w linii ataku. W ostatnim czasie zespół zasilili ofensywni piłkarze tacy jak Robert Lewandowski i Raphinha. Wcześniej sprowadzony został Ferran Torres, który był postrzegany jako nadzieja hiszpańskiej piłki. Żaden z nich nie nie spełnił całkowicie pokładanych w nich nadziei, a dodatkowo w międzyczasie formę stracił inny wielki talent szkółki Barcelony - Ansu Fati. Laporta będzie musiał znaleźć nowe sposoby na wzmocnienie drużyny W nadchodzącym letnim oknie transferowym dźwignie finansowe nie wystarczą. Przychody klubu muszą pochodzić ze sprzedaży zawodników, a jednocześnie rachunek płacowy musi zostać zredukowany o 200 milionów euro, aby spełnić warunki finansowego fair play - jest to niezbędne do pozyskania nowych zawodników. Prezydent FC Barcelona wie, że wyzwanie będzie bardzo trudne, ale jednocześnie jest już "zaprawiony w bojach" jeśli chodzi o umiejętne znajdowanie możliwości dokonywania transferów pomimo różnych przeciwności. Symbolem drugiej rewolucji w składzie "Barcy" ma być powrót Lionela Messiego. Xavi Hernanez dodatkowo chciałby pozyskać dodatkowych piłkarzy mogących wzmocnić pierwszą linię drużyny, a także dodatkowego człowieka do środka pola. Wydaje się, że mimo słów prezesa La Ligi, Javiera Tebasa, że FC Barcelona latem prawdopodobnie nie będzie mogła dokonać żadnego transferu, nadchodzące okno transferowe z udziałem "Blaugrany" zapowiada się ponownie bardzo ciekawie.