- Derby to inny mecz. Wyjdziemy bronić herbu i koszulki z dumą, na jaką zasługuje. Zawsze będziemy robić to, do czego dążymy, z mniejszym lub większym sukcesem. Mamy nadzieję, że sprawimy, że ludzie będą ze nas dumni - deklarował przed derbami Barcelony trener Espanyolu, Manolo Gonzalez. Jego słowa nie znalazły jednak pokrycia w wydarzeniach na boisku. FC Barcelona błyskawicznie zdominowała "rywala zza miedzy", a komentatorzy nie szczędzili słów krytyki pod adresem przyjezdnych. W ich oczach wyglądali na zespół całkowicie zagubiony, którego błędy zaczęły się mnożyć już w okolicach 15. minuty. Zwrot akcji ws. Wojciecha Szczęsnego. Debiutu nie będzie? "Przyjechał tylko do pomocy" Deklasacja w pierwszej połowie derbów Barcelony. Dani Olmo z dubletem, kibice zachwyceni Strzelanie rozpoczął już w 12. minucie Dani Olmo. Trudno stwierdzić co było piękniejsze - asysta Lamine'a Yamala zewnętrzną częścią stopy, czy wyjście na pozycję i uderzenie z pierwszej piłki 26-latka. Bez względu na odpowiedź efekt był jeden - prowadzenie podopiecznych Hansiego Flicka. A był to dopiero początek ich recitalu w pierwszych 45 minutach. Nieco ponad 10 minut po trafieniu Olmo przypomniał o sobie Raphinha. Brazylijczyk wiele razy wychodził do dalekich piłek, ale podań nie otrzymywał, co wywołało u niego lekką frustrację. Aż wreszcie Casado posłał podanie za plecy obrońców, a Brazylijczyk niemal jak w El Clasico przerzucił bramkarza i podwyższył na 2:0. A osiem minut później było już 3:0. Dublet zapisał Olmo - jego strzału z dystansu nie dał rady zatrzymać Joan Garcia. Reprezentant Polski na ustach całej Austrii. Niebywałe sceny w Salzburgu. "Interwencja roku" Wydarzenia mogły obrać inny obrót, gdyby nie interwencja VAR-u. W 27. minucie Espanyol cieszył się z trafienia kontaktowego, ale powtórki wykazały, że linia defensywna spisała się bez zarzutu, a krok do przodu pozwolił uchronić gospodarzy od straty bramki. Była to jedyna dogodna okazja Espanyolu w pierwszej połowie. Espanyol obudził się w drugiej połowie. Kibice Barcelony zaniepokojeni W drugiej odsłonie meczu oglądaliśmy dużo ambitniejszą wersję Espanyolu. "Papużki" w 58. minucie znalazły drogę do siatki, ale kolejny raz Barcę uratował centymetrowy spalony. Chwilę później na wysokości zadania stanął Inaki Pena, który popisał się kapitalną interwencją. Wobec uderzenia Javiego Puado z 63. minuty był już jednak bezradny. I tym razem spalonego już nie było. Przyjezdni mieli swoje trafienie - honorowe, czy pozwalające im na powrót do rywalizacji? Z trybun dochodziły szmery niezadowolenia - w drugiej połowie FC Barcelona wyraźnie spuściła z tonu i pozwoliła Espanyolowi na coraz groźniejsze ataki, które często kończyły się zagrozeniem pod bramką Peni. Mimo słabszej drugiej połowy "Azulgrana" dopisała do swojego konta szóste z rzędu zwycięstwo i zwiększyła przewagę nad Realem Madryt w tabeli La Liga. Lewandowski niestety swojego dorobku bramkowego nie poprawił.