Karuzela trenerska w FC Barcelonie kręci się na dobre od końcówki stycznia. To wtedy Xavi Hernandez poinformował, że podjął decyzję o opuszczeniu klubu wraz z zakończeniem bieżącego sezonu. Od tamtej pory media otrzymały gorący temat do licznych doniesień. W kontekście zastąpienia szkoleniowca z Terrasy wymieniano multum nazwisk, od Juergena Kloppa, przez Hansiego Flicka, a na Rafaelu Marquezie skończywszy. Jednocześnie wiele wskazuje na to, że decyzja Hiszpana wcale nie jest tak ostateczna, jak choćby w przypadku wspomnianego trenera Liverpoolu FC. Raz na jakiś czas wraca też pewna konkretna, kontrowersyjna kandydatura, którą teraz zaaprobowała żywa legenda klubu - Rivaldo. Kto może zastąpić Xaviego - i czy w ogóle będzie to potrzebne? Jako się rzekło, giełda nazwisk związanych z "Blaugraną" zdaje się nie mieć końca. Ostatnie tygodnie, jak się zdaje, wyklarowały jednak pewnych faworytów do przejęcia schedy po 44-latku. Mocno zainteresowany projektem zdaje się Hansi Flick. Były szkoleniowiec Bayernu Monachium ponoć czuje ekscytację na tę możliwość, a do tego rozpoczął już naukę języka hiszpańskiego. Z kolei media donoszą, że to właśnie bariera językowa zdaje się dla Joana Laporty problemem, podobnie, jak kwestie finansowe. Największe szanse na tę posadę ma ponoć Rafa Marquez. Meksykanin jest ceniony w klubie za pracę wykonywaną z drużyną rezerw. Do tego świetnie rozumie on delikatną sytuację księgową i nie prosiłby o nierealne wzmocnienia. Nie ulega jednak wątpliwości, że wśród fanów ta kandydatura wzbudza ogromne zastrzeżenia - ostatecznie legenda meksykańskiej piłki nie ma żadnego doświadczenia w trenowaniu seniorów. Niewykluczone jednak, że całe poszukiwania okażą się niepotrzebne. Priorytetem "Dumy Katalonii" pozostaje bowiem przekonanie Xaviego do pozostania. W środowe popołudnie ma odbyć się ważne, decydujące w tym kontekście spotkanie w budynkach klubowych. O tej decyzji świat trąbiłby tygodniami. "To byłby świetny transfer do klubu" Raz na jakiś czas media wracają jednak do jeszcze jednego nazwiska, które mocno polaryzuje kibiców. Mowa, rzecz jasna, o Jose Mourinho. Z jednej strony to trener, który prowadząc Real Madryt doprowadził do niespotykanej eskalacji nienawiści pomiędzy dwoma odwiecznymi rywalami. Do piłkarskiej legendy przeszła choćby sytuacja, gdy "The Special One" podczas jednego z El Clasico włożył palec do oka śp. Tito Vilanovie. Podchodząc jednak do sprawy na chłodno, trzeba przyznać, że Portugalczyk ma po swojej stronie sporo atutów. Po pierwsze, pozostaje bezrobotny, czyli w grę nie wchodziłyby żadne kwoty odstępnego. Ponadto jego kariera znajduje się na zakręcie po tym, jak stracił posadę w AS Romie. Prawdopodobnie nie trzeba byłoby długo przekonywać go do podjęcia nowego wyzwania. Do tego Mourinho w latach 1996 -2000 pracował przecież w stolicy Katalonii jako asystent śp. sir Bobby'ego Robsona. Ma też ogromne doświadczenie w zdobywaniu trofeów - a przypomnijmy, że ten sezon FC Barcelona skończy z zerowym dorobkiem pucharowym. Na temat tej kandydatury pozytywnie wypowiedziała się legenda klubu, Rivaldo. Jeśli doszłoby do takiego ruchu, "Blaugrana" z pewnością pozostałaby najbardziej medialnym klubem na świecie, choć niekoniecznie ze względów stricte sportowych. Na razie Xavi i spółka muszą skupić się na utrzymaniu drugiej pozycji w La Lidze. W najbliższy poniedziałek podejmą u siebie Valencię CF.