W pierwszej połowie tego spotkania oglądaliśmy bardzo dobre widowisko. Real Madryt nie zagrał źle, ale goście, a w szczególności Takefusa Kubo, zaprezentowali się po prostu znakomicie. Drużyna z San Sebastian prowadziła już po pięciu minutach meczu po golu Andera Barrenetxey. Znakomitą asystę przy tym trafieniu zanotował wspomniany Japończyk. Przed zmianą stron Takefusa Kubo kilka, a może nawet kilkanaście razy dał się we znaki piłkarzom Realu Madryt, chcącym zatrzymać jego ataki. Jeszcze w pierwszej połowie Japończyk strzelił cudownego gola na 2:0 - bramka ta nie została jednak uznana, ponieważ Mikel Oyarzabal, który częściowo absorbował uwagę Kepy Arrizzabalagi, znajdował się na pozycji spalonej. Do przerwy utrzymał się wynik 1:0. Stało się, wielki powrót Lewandowskiego. Hiszpanie ogłosili to wprost Real Madryt odrobił straty. Goście zupełnie zgaśli w drugiej połowie Podopieczni Carlo Ancelottiego rozpoczęli drugą połowę najlepiej, jak tylko mogli. W pierwszej ofensywnej akcji lewą stroną znaleźli drogę do bramki Realu Sociedad. Fran Garcia bardzo przytomnie wycofał piłkę do Fede Valverde, który zrobił to, co potrafi najlepiej - uderzył z dystansu i pokonał bramkarza gości. "Królewscy" poszli za ciosem. Fran Garcia po słabej pierwszej połowie wskoczył na zupełnie inny poziom i w 60. minucie gry dopisał sobie drugą asystę - tym razem było to idealne dośrodkowanie na głowę Joselu, który precyzyjnym strzałem trafił do siatki i dał prowadzenie swojemu zespołowi. Po zmianie stron inaczej, o wiele gorzej zaczął prezentować się bohater z pierwszej odsłony, Takefusa Kubo. Japończyk nie był w stanie ani razu stworzyć zagrożenia pod bramką Kepy. Jego pierwszy przebłysk miał miejsce dopiero w 71. minucie, ale akcję nieprzepisowo zatrzymał Fran Garcia - obejrzał za to żółtą kartkę. Więcej goli w tym meczu już nie padło. Real Madryt wygrał 2:1 i utrzymał pierwsze miejsce w tabeli La Ligi. "Królewscy" nadal mają dwa punkty przewagi nad FC Barcelona, a w następnej kolejce zmierzą się na wyjeździe z Atletico Madryt. Wcześniej jednak czeka ich pierwszy mecz Ligi Mistrzów u siebie z Unionem Berlin.