Sposób, w jaki w tym samym czasie, w którym piłkarze rozpoczęli wakacje, klub podszedł do tematu Ernesta Valverde (o czym Bartomeu nie mógł nie wiedzieć), był katastrofalny. Do tego stopnia, że prezydent wierzy, że ktoś w samej strukturze klubu go zdradza. Większość dziennikarzy mieszkających w Barcelonie i zajmujących się Barcą jest zgodnych, że informacje dotyczące odejścia Valverde (kiedy został mu tylko rok kontraktu) pochodzą z samego klubu a nie z zewnątrz. Od poniedziałku krążyły coraz głośniejsze pogłoski o tym, że Valverde nie ma już wsparcia, aby kontynuować pracę jako trener. Była nawet mowa, że informację tę otrzymał od najwyższych władz klubu i że prawdopodobnie jego następcą będzie Hiszpan Roberto Martinez, dla wielu trener z DNA Barcelony, obecnie kierujący reprezentacją Belgii. Informacja, której nikt z Barcelony oficjalnie nie dementował, nabrała takiego rozpędu, że sam Martinez był zmuszony do zajęcia stanowiska w jej sprawie. Tłumaczył, że podjęcie decyzji musiałoby być poprzedzone rozmowami z dyrekcją piłkarskiej federacji Belgii. Krążyły także plotki że po Pucharze Króla, straconym w meczu z Valencją, część drużyny przestała popierać trenera (do finałowego meczu wciąż go popierała) i że Bartomeu spotkał się z Leo Messim w jego domu (brzmi nonsensownie), aby ten dał zgodę na odejście Valverde a nawet na powrót Neymara, wykorzystując dość skomplikowaną sytuację PSG i nawet oferując Brazylijczykowi wsparcie Barcelony w sprawie odzyskania zaległych wypłat, z jakimi zalega paryski klub. Dziennikarz katalońskiej gazety sportowej napisał, że w obawie przed zdradą swoich współpracowników, Bartomeu tyłem wychodzi z klubu, aby nie stracić nikogo z oczu. Przez wszystkie te dostarczone mediom wiadomości, których nikt nie zdementował, prezydent został zmuszony nie tylko do odbudowy zaufania w Valverde ale też do osobistego o tym poinformowania (lokalne gazety domagają się oficjalnego komunikatu, ale nie można komunikować o tym, co jest już aktualnością, bo to tylko pogorszyłoby plotki, że sytuacja trenera jest zbyt krucha). Prawda jest taka, że jeżeli Valverde pozostanie na następny sezon, to nie dlatego, że klub uważa go za idealną osobę dla swojej drużyny. Wciąż też nie jest jasne, czy wszyscy gracze chcą go jako trenera. Jeśli zostanie, to tylko dlatego aby nie pokazywać na zewnątrz słabości i depresji Barcy, której rozmiarów jeszcze miesiąc temu nikt nie mógł sobie wyobrazić. Wszystko to razem na początku nadchodzącego sezonu może przyprawić Valverde i klub o ogromny ból głowy. Przyszłe rozgrywki rozpoczną się nie mniej, nie więcej tylko ponownie od Valencji i pojedynku o Superpuchar Hiszpanii. Liczmy, że Barcelona nie zostanie ponownie pokonana, bo to spowodowałoby "efekt Lopeteguiego", trenera którego Real Madryt przyjął dwa dni przed rozpoczęciem mundialu w Rosji i który rozpoczął pracę od porażki z Atletico Madryt o Superpuchar Europy i krótko po tym wylądował na ulicy. Jeśli Barca chce ułatwić pracę Valverde, powinna przynajmniej zaangażować Matthijsa De Ligta, młodego obrońcę z Ajaksu, którego chce mieć u siebie również Real Madryt, ewentualnie Antoine'a Griezmanna, napastnika bardzo chwalonego przed rokiem przez katalońską ekipę, który ostatnio milczy na temat swoich planów licząc na ciekawe propozycje, a który mógłby dobrze współgrać na murawie z Luisem Suarezem. Nie ma wątpliwości, że aby zrealizować te plany Barcelona musi najpierw zarobić. Może na Malcomie (któremu Valverde dał niewiele szans), albo na Cillessenie, Vermaelenie, Andre Gomezie czy Cucurelli (dwóch ostatnich zostało wypożyczonych Evertonowi i Eibarowi). Ale przede wszystkim powinna sprzedać Philippe'a Coutinho, za którego domaga się 100 milionów euro, ale mimo, że są zainteresowani, przede wszystkim w Anglii, nie wydaje się by ktoś chciał taką kwotę zapłacić. Nawet biorąc pod uwagę transfery i sprzedaże, FC Barcelona widzi, że Valverde nie jest trenerem, którego potrzebuje. Ale na wszystko jest już za późno, nawet na zwolnienie go z funkcji. Teraz dużo zależeć będzie od początku najbliższego sezonu, o którym już mówiłem. Z Barcelony Sergio Levinsky