Klopp w rozmowie z niemiecką gazetą generalnie wyraża zdziwienie polityką finansową katalońskiego klubu, przejawiając wręcz obawę o jego przyszłość. - Jakby mi ktoś powiedział, że nie mam pieniędzy, to bym nic nie wydał. Zdarzyło mi się tak dwa razy w życiu z moją kartą kredytową, na szczęście było to dawno temu. Patrzę na to wszystko jako fan piłki nożnej i po prostu nie do końca rozumiem - mówi szkoleniowiec Liverpoolu. FC Barcelona na transfery w tym okienku transferowym wydała już ponad 150 milionów euro, a bardzo możliwe, że to jeszcze nie koniec zakupów, bo na liście życzeń Xaviego jest jeszcze chociażby Bernardo Silva z Manchesteru City. Do tego wszystkiego dochodzą też oczywiście koszty związane z prowizjami i pensjami, także dla zawodników, którzy trafili do klubu za zasadzie wolnego transferu. Juergen Klopp ostrzega Barcelonę Joan Laporta musiał się mocno nagimnastykować, aby doprowadzić każdy z dotychczasowych transferów do skutku. Pomogło mu na pewno to, że praktycznie każdy z nowych piłkarzy Barcy był bardzo zdeterminowany, by trafić do stolicy Katalonii. To jednak nie zmienia faktu, że prezydent klubu musiał mocno zaryzykować, by móc przebudować kadrę zespołu. Czytaj także: Zalewski utrzymał się w gronie największych talentów. Barcelona się chwali! Barca sprzedała prawa do nazwy stadionu, dodatkowo ruszyła z tzw. dźwigniami finansowymi, czyli odsprzedawaniem części udziału w spółkach należących do klubu, w celu uzyskania środków do bieżących wydatków. To ryzykowna gra, bo jeśli nie zapewni ona sukcesów sportowych i idących za tym zysków, klub może znaleźć się w trudnej sytuacji. Klopp porównuje to do sytuacji, z którą spotkał się w Borussii Dortmund - Jedynym klubem, jaki znam, który kiedyś sprzedał stadion i inne prawa z wyprzedzeniem, była Borussia Dortmund. Joachim Watzke musiał przybyć w ostatniej sekundzie i uratować wszystko. I nie wiem, czy w Barcelonie jest Joachim Watzke - dodaje Niemiec.