Carlo Ancelotti musiał w tym spotkaniu nieco przemodyfikować skład, bo nie mógł skorzystać z trzech podstawowych piłkarzy - Karima Benzemy, Davida Alaby i Thibauta Courtois. Belg wypadł z kadry meczowej w ostatniej chwili z powodu problemów żołądkowych, a jego miejsce w wyjściowej jedenastce zajął Andrij Łunin. Rolę Benzemy na środku ataku miał z kolei przejąć Rodrygo. Trener Realu zaczepił Barcelonę. Odpowiedź Xaviego jest zaskakująca Girona miała sporą ochotę na wykorzystanie tych problemów i znów uzyskać dobry wynik z gigantem hiszpańskiego futbolu, po niedawnym bezbramkowym remisie z FC Barceloną. Wygrana pozwalałaby im na przekroczenie "magicznego" progu 40 punktów, który jest przyjęty jako ten w praktyce zapewniający utrzymanie w La Liga. Atmosferę podgrzał przed meczem także trener gospodarzy Michel, który wprost stwierdził, że w nadchodzącym półfinale Ligi Mistrzów liczy na to, że Manchester City wyeliminuje "Królewskich" Real grał, Girona zdobywała gole. Show Castellanosa Już po 30 sekundach Rodrygo mógł pokazać, że jest w stanie świetnie spradzić się w roli "dziewiątki". Brazylijczyk sprytnie ruszył na bliższy słupek, gdzie dobrym podaniem obsłużył go Luka Modrić i próbował efektownego strzału krzyżakiem, ale po interwencji jednego z obrońców Girony piłka minimalnie minęła bramkę. Początkowe minuty należały zresztą do Realu, który w pewnym momencie zamknął rywali na ich połowie. Cóż jednak z tego, skoro już po 12. minutach musiał odrabiać straty. Fatalne wieści dla Realu na koniec sezonu. Barcelona bliżej wielkiego święta? W jednej z pierwszych ofensywnych akcji Girony świetne prostopadłe podanie w pole karne posłał Riquelme, w szesnastce bardzo sprytnie piłkę odegrał Martin, dając szansę podłączającemu się Martinezowi, który miękkim dośrodkowaniem świetnie znalazł Castellanosa, a snajper gospodarzem strzałem głową pewnie pokonał Łunina. Tym samym nieco zrehabilitował się za mecz z Barceloną, gdzie zmarnował doskonałą sytuację na wagę trzech punktów dla swojego zespołu. Girona znalazła sposób na Real. Pozwoliła mu grać, a sama starała się go dźgać dosyć prostymi środkami. Tak było też w 24. minucie. Chwilę wcześniej po świetnej akcji Viniciusa fatalnie spudłował Rodrygo, a po jednym z kolejnych ataków zawodnicy gospodarzy zdecydowali się na posłanie długiej piłki, zwanej przez niektórych wprost "lagą na uwolnienie". Z tym zagraniem kompletnie nie poradził sobie Militao, który źle obliczył lot piłki i dał się łatwo przepchać Castellanosowi. Ten z prezentu skorzystał, ruszył sam na sam z Łuninem, przed strzałem tylko szybko rzucił okiem na sędziego asystenta i po chwili cieszył się z dubletu. Mecze Ligi Mistrzów w USA?! Prezes UEFA: To możliwe Mało brakowało, a Girona poszłaby za ciosem i jeszcze przed upływem 30 minut podwyższyła na 3:0. Bardzo dobrze w bramce przy strzale Cyghnkowa zachował się jednak Łunin, a po chwili zamiast 3:0 zrobiło się 2:1. Marco Asensio opanował piłkę na prawym skrzydle i posłał świetne dośrodkowanie na przedpole bramki gospodarzy, gdzie znalazł się Vinicius i dał "Królewskim" kontakt. Asensio tym samym potwierdził świetną formę z ostatnich tygodni, która może zaowocować przedłużeniem kontraktu z klubem. Show Castellanosa część druga. Spóźnione uczcenie rocznicy "pokera" Roberta Lewandowskiego Po trafieniu Brazylijczyka mogło się wydawać, że będziemy świadkami kolejnego wielkiego powrotu zespołu Carlo Ancelottiego. Inne plany miał jednak Castellanos. Argentyńczyk wyszedł na drugą połowę jeszcze bardziej zmotywowany niż przed zmianą stron i efekty były błyskawiczne. Nie mineła nawet minuta drugiej części gry, kiedy prawą stroną urwał się Couto i dośrodkował na jedenasty metr. Tam Castellanos świetnie złożył się do strzału z powietrza, kompletując w ten sposób hat-tricka. Problemy z przeprowadzką Lewandowskiego i spółki. Klub podał informacje. Kibice nie będą zadowoleni Wciąż jednak było mu mało. Po godzinie gry Girona miała rzut rożny, który zdecydowała się rozgrywać krótko i po chwili kolejna piłka wylądowała w szesnastce Realu. Tam oczywiście znów najlepiej ustawiony był Castellanos i strzałem głową zdobył czwartego gola. Argetyńczyk wybrał sobie do tego niemal idealny dzień, bo ostatnim piłkarzem, którzy dokonał tej sztuki przeciwko "Królewskim" był równo 10 lat i jeden dzień temu Robert Lewandowski, wtedy jeszcze w barwach Borussii Dortmund. Koniec nadziei Realu na tytuł Castellanos wyglądał tak, że wydawało się, że nawet jeśli spróbuje strzału z własnej połowy, to i tak jakimś cudem by trafił. Trener gospodarzy ostatecznie zlitował się nad rywalami i zdjął z boiska bohatera spotkania w 72. minucie, przy ogromnej wrzawie trybun. Jeśli kibice Realu Madryt w ostatnich tygodniach mieli jeszcze jakieś nadzieje na postraszenie FC Barcelony w walce o mistrzowski tytuł, to te zostały zweryfikowane właśnie w tym spotkaniu i nie zmienił tego nawet gol zdobyty w końcówce przez Lucasa Vazqueza. Szykuje się sensacyjny powrót z emerytury. Gwiazdy Hollywood namawiają Garetha Bale'a Zespół Ancelottiego wciąż jednak gra o duże rzeczy. Już 6 maja czeka ich finał Pucharu Króla z Osasuną, a trzy dni później pierwszy mecz 1/2 finału Ligi Mistrzów z Manchesterem City. Te spotkania zdecydują o ocenie sezonu Realu i być może przyszłości Włocha w roli trenera.