Michał Białoński, Interia: Na Roberta Lewandowskiego, Julesa Kounde i Raphinhę Barcelona wydała 153 mln euro. Tego lata nikt nie zrobił takich zakupów. Czy to może spowodować zmianę układu sił w La Liga i w europejskiej piłce? Jan Urban: Fascynujące, że w Barcelonie gdzieś znaleźli pieniądze na te transfery. Prawda? Coś w tym jest. Jeszcze w czerwcu prezydent La Liga Javier Tebas przestrzegał Barcelonę, że nie zatwierdzi jej transferów, z uwagi na stratę, przekraczającą pół miliarda euro za rok operacyjny 2021. Najpierw Socios zgodzili się na gigantyczną pożyczkę pod budowę stadionu. - A później Barcelona sprzedała prawa telewizyjne. Okazuje się, że wszędzie się da przeskoczyć formalne przeszkody. Robert Lewandowski poznaje właśnie czym różni się Barcelona od Bayernu. Gdyby w Bayernie nie strzelił bramki w trzech wakacyjnych sparingach z rzędu, nikt by tego poza Niemcami i Polską nie zauważył. Nie strzelił dla Barcy podczas jej tournée po USA, to raban podniósł się na cały świat. - Pod względem medialności nie ma co porównywać Bayernu z Barceloną. Zasięg Barcy jest zdecydowanie większy. Takie kluby jak Barcelona i Real Madryt to najwyższa światowa półka i trudno się dziwić, że zainteresowanie transferem Roberta jest tak duże. Nawet teraz, gdy nie ma meczów o stawkę w La Liga, niewiele się dzieje, to i tak o Lewandowskim sporo się mówi. Każda wiadomość o nim, że tak powiem, jest wysoko ceniona przez wszystkich. Prezes Zbigniew Boniek twierdzi, że przeciętny klub z Bundesligi jest na tym samym poziomie, co średniak z La Liga. Wydaje się jednak, że ten z Hiszpanii może być silniejszy. Czy przez to Robertowi nie będzie trudniej o strzelanie bramek? - Zgadzam się z tym, już wcześniej wspominałem o tym, że może być różnica i to niemała. W La Liga Robert będzie miał mniej sytuacji bramkowych niż w Bayernie. Moim zdaniem liga hiszpańska jest na wyższym poziomie niż Bundesliga, w której Bayern nie ma sobie równych. W pewnym okresie rywalizowała z nim Borussia Dortmund. Ostatnio Bayern nie ma w lidze godnego konkurenta i zdecydowanie łatwiej było jemu, a także Lewandowskiemu o strzelanie bramek. W La Liga, pomimo tego, że najbardziej liczą się trzy zespoły: Barcelona, Real i Atletico, co roku do tego grona dołącza jedna ekipa, która potrafi nawiązać rywalizację o mistrzostwo. Czy to Sevilla, czy Villarreal. Na resztą stawki różnice nie są aż tak duże jak w Niemczech. Bardzo często będzie się zdarzało, że rywale Barcelony całym zespołem ustawią się blisko swojej bramki. Słynne zaparkowanie autobusu przegubowego? - Dokładnie. Barcelona będzie musiała reaktywować swą tiki-takę, po to, żeby znaleźć wolne przestrzenie, miejsce do prostopadłego podania, podać do kogoś, kto wykończy akcję. Na pewno Robert w tym przypadku jest znakomitym transferem. Brakujące ogniwo? - Wiemy, że potrafi bardzo dobrze wykorzystywać sytuacje bramkowe. Natomiast podkreślam, że może być wiele takich spotkań, w których tych sytuacji nie będzie zbyt wiele. Barcelona w ostatnim czasie z ich kreowaniem miała problemy. Stąd też zdecydowała się na transfer Roberta. On ma wykańczać jej akcje i pomóc w odbudowie Barcelony, jaką pamiętamy z czasów Pepa Guardioli, czy Luisa Enrique. Filozofia gry Barcelony się nie zmieni. Jej kibice kochają właśnie taki, ofensywny futbol, a do niego potrzebny jest dobry egzekutor, jakim na pewno jest Robert. Oprócz Lewandowskiego pozyskali też skrzydłowego Raphinhę. Ożywił się Ousmane Dembele, którego akcje i bramki były największym przebojem podczas tournée po USA. Zakupiony za 50 mln euro z Sevilli Jules Kounde ma wzmocnić defensywę. Teraz drużyna wydaje się być o niebo solidniejsza od tej z ubiegłego sezonu. Widać od razu, że taki klub nie może sobie pozwolić na dłuższą posuchę w zdobywaniu trofeów. - Zgadza się. Wszyscy się zastanawialiśmy nad tym, ile będzie trwał proces odbudowy, czy przebudowy Barcelony. Za kadencji prezydenta Josepa Bartomeu, trenera Ronalda Koemana, czy Quique Setiena, mimo wszystko Barca nie była Barcą. To nie był jej styl gry. Natomiast przyjście do zespołu w roli trenera byłego znakomitego zawodnika, znającego Barcelonę w najlepszym wydaniu - Xaviego, było ważnym sygnałem, że klub zaczyna zmierzać we właściwym kierunku. By osiągnąć te trofea, po jakie sięgała z Xavim piłkarzem potrzebny jest nie tylko dobry trener, ale też kilku lepszych wykonawców. I dzisiaj, gdy patrzymy na skład Barcelony, to możemy powiedzieć, że jest od bardzo ciekawy i mocny zarazem. Jak pan wspomniał, została wzmocniona obrona, która jest niesamowicie ważna, ale również w ataku jest w kim wybierać. Przyjście Lewandowskiego, Raphinhi, jest Dembele. W odwodzie pozostaje Depay, Aubameyang, Ansu Fati. To potencjał, który gwarantuje, że po zmianie jednego czy drugiego zawodnika poziom drużyny nie spadnie. Można wręcz powiedzieć, że Barcelona ma zbyt wielu piłkarzy. Niektórych chciałaby sprzedać, jak na przykład Frenkiego de Jonga, za którego może uzyskać naprawdę niemałą kwotę, a to również bardzo ważna kwestia dla klubu. Barcelona musi się odbudowywać nie tylko sportowo, ale również ekonomicznie. Jako były napastnik, który całkiem dobrze sobie radził ze strzelaniem goli w La Liga, nie obawia się pan, że Robert może wpaść w pułapkę własnej ambicji i oczekiwań? Wiemy, że sam stawia przed sobą poprzeczkę wysoko, a z każdym meczem bez strzelonego gola będzie chciał przerwać złą passę ze wszystkich sił. A czasem, gdy chce się zrobić coś na siłę, to znikają automatyzmy i nie wychodzi. Sytuacje, jakie miał w meczu z Red Bullem Nowy Jork na ogół wykorzystuje z zamkniętymi oczyma. Tym razem jednak starał się wyjątkowo, by zdobyć pierwszą bramkę w barwach Barcelony takim strzałem-gwoździem, który pokaże cały świat. I to w głównych wiadomościach, a nie tych sportowych. - Oczywiście, że ma pan rację. Tak się dzieje bardzo często przy przejściu z jednego klubu do drugiego. W tym przypadku dochodzi jeszcze zmiana ligi i wielkie oczekiwania kibiców. Z drugiej strony, rozmawiamy o zawodniku, który ma niesamowite doświadczenie piłkarskie. Presja nie powinna mieć na niego wielkiego wpływu, on z nią umie żyć. Bardziej bym się martwił o różnicę między jedną ligą a drugą niż o aspekt psychologiczny presji, ciśnienia, którego miałby nie wytrzymać. Robert wie, że gdy zagrał słabiej w Bayernie, to również spotykał się z krytyką. W Hiszpanii nie będzie inaczej. Natomiast nie przejmowałbym się tym, że w Stanach Zjednoczonych Robert nie strzelał bramek. Każdy kibic puszcza to płazem. Lewandowski będzie rozliczany z tych bramek, które powinien strzelać w La Liga, a wymagania będą dość duże. Co to znaczy w liczbach? - Między 20 a 30 bramek w sezonie ligowym. Wszystko, co poniżej będzie zawodem, gdyż Robert sam sobie ustawił tak wysoko poprzeczkę. Jan Urban: Messi w Paryżu pierwszy sezon miał przeciętny Dlatego o aspekt psychiczny się nie martwię. Bardziej mnie ciekawi, jak szybko Robert się zaadaptuje do nowej ligi. Do zespołu który gra inaczej niż Bayern, choć też nie do końca, bo jeśli sobie pan przypomni czas Guardioli w Bayernie, to często mówiło się o tym, że Bayern gra tak jak Barcelona. Tam było mnóstwo krótkich podań, bardzo długie utrzymywanie się przy piłce. Pomimo tego, że Guardiola zdobywał mistrzostwo Niemiec, nie zawsze taka gra podobała się kibicom niemieckim, którzy wolą bardziej bezpośredni atak na bramkę, a nie taki, jak to robi Barcelona. I tutaj może być większy problem. A przykładem na to, że zmiana ligi po wielu latach na inną nie zawsze się udaje, jest Messi, który poszedł do dużo słabszej ligi i do klubu, który w niej dominuje jeszcze bardziej niż Bayern w Bundeslidze. Wprawdzie rok temu PSG przegrało ligę, ale na ogół ma gigantyczną przewagę punktową nad konkurencją, a mimo tego Messi ten pierwszy rok miał w Ligue 1 przeciętny. Czytaj też: Robert Lewandowski z zaskakującą misją Rozmawiał Michał Białoński, Interia Jutro (środa) opublikujemy II część wywiadu z trenerem Urbanem, m.in. o tym, czy zagoiły się rany po skandalicznym sposobie zwolnienia go z Górnika Zabrze.