Naymar przeniósł się z Santosu do Barcelony w 2013 roku. Firma DIS miała otrzymać z tego transferu 40 procent, ale zeznała, że dostała znacznie mniejszą kwotę. Hiszpański sąd przyjął oskarżenia o korupcję związane z tą transakcją. Oskarżyciele mają 10 dni na sformalizowanie prośby o rozprawę przeciwko napastnikowi. Oprócz Neymara zarzuty dotyczą także prezesa Barcelony Josepa Marii Bartomeu, byłego prezesa klubu Sandro Rosella oraz rodziców Brazylijczyka. Poniedziałkowy wyrok sędziego Jose de la Mata spowodował, że Neymara czeka najprawdopodobniej kolejna rozprawa. Można się go było jednak spodziewać po tym, jak dwa miesiące temu oskarżyciele Neymara wygrali apelację w tej sprawie. - Jesteśmy zaskoczeni i oburzeni, ponieważ ten sam sędzia w lipcu umorzył sprawę i nigdy nie było mowy o zarzutach wobec prezesa Bartomeu. Nadal będziemy się trzymać swoich racji - komentował sytuacje rzecznik Barcelony Josep Vives. Barcelona twierdzi, że całkowity kosz transferu Neymara wynosił 57,1 mln euro, a Santos otrzymał 17,1 mln. Firma DIS twierdzi natomiast, że hiszpański klub zapłacił Santosowi 25,1 mln euro, co dla nich oznaczało otrzymanie dodatkowej kwoty 3,2 mln. - Zawsze byliśmy transparentni. Dostarczyliśmy całą dokumentację do Madrytu już jakiś czas temu. Będziemy to wyjaśnić tyle razy, ile będzie trzeba. (...) Nie było żadnej korupcji ani oszustwa - zapewniał rzecznik "Dumy Katalonii". Firma DIS w 2009 roku miała zapłacić 5 mln reali brazylijskich za 40 procentowy udział w prawach Neymara.