Ubrany w czapkę, z maseczką na twarzy Leo Messi podniósł się z fotelika i przecząco pokręcił głową. Jak człowiek, który nie widzi światełka w tunelu, sposobu rozwiązania problemów. Gest bezradności Argentyńczyka zrobił furorę w mediach całej Hiszpanii. Ronald Koeman zwolnił go z meczu z Eibarem ze względu na uraz kostki. Ostatnie dni 2020 roku kapitan Barcelony spędził w Argentynie, dotarł jednak na Camp Nou, na ostatni mecz starego roku. Messi na mękach Usiadł na trybunach, by popatrzeć jak jego koledzy poradzą sobie z drużyną broniącą się przed spadkiem. Baskijski Eibar, w którym gra Polak Damian Kądzior rocznie wydaje na pensje swoich piłkarzy i trenerów 30 mln euro. Barcelona 560 mln, niemal 20 razy więcej. Na boisku w ogóle nie było tego widać. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Zmarnowany karny przez Braithwaite'a (strzelałby Messi, gdyby grał), a w drugiej połowie kuriozalny błąd młodego stopera Ronalda Araujo, który potknął się na piłce pod własną bramką - w ten sposób do 67. minuty Barcelona przegrywała z Baskami. Wyrównał Ousmane Dembele - jedyny piłkarz Barcy, który wniósł do gry trochę entuzjazmu. Remis 1-1 to dla Katalończyków smętne zakończenie roku 2020 - jednego z najgorszych w ponad 120-letniej historii klubu. W dodatku najdroższy piłkarz sprowadzony kiedykolwiek na Camp Nou Philippe Coutinho (160 mln euro) doznał poważnej kontuzji. Konieczna jest operacja kolana i pięć miesięcy przerwy. Messi patrzył w mękach na grę kolegów, którym brakowało umiejętności i charakteru. W czerwcu 2021 roku, gdy skończy się sezon, kapitan będzie miał 34 lata. Sam mówi, że nie ma już czasu czekać. Tymczasem każdy mecz przekonuje go, że odbudowa drużyny w Barcelonie potrwa długo. Jest jednak legendą na Camp Nou, nie wypada mu wbijać gwoździa do trumny. Dlatego obiecał, że do końca rozgrywek nie podejmie negocjacji z żadnym innym klubem. Po klęsce 2-8 z Bayernem w ćwierćfinale poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, zatrudniono Koemana, by podniósł drużynę z kolan. Ale jesień była dla Katalończyków większym koszmarem niż wiosna. Plaga urazów i gra poniżej wszelkich standardów sprawiła, że Barca zakończyła rok na szóstej pozycji w Primera Division. 12 miesięcy temu była liderem, a i tak trener Ernesto Valverde stracił posadę. Styl gry drużyny nie zadowalał prezesów. Baner Laporty pod Santiago Bernabeu Dziś prezesa klub nie ma, Josep Maria Bartomeu dawno podał się do dymisji. Nowe wybory odbędą się 24 stycznia. Ale kolejny szef Barcy zetknie się z brutalną rzeczywistością - klub tonie w długach. Nawet Messi mówi otwarcie, że sytuacja ekonomiczna Barcelony jest fatalna. Z powodu pandemii przychody spadły o 250 mln euro. Niedawno klub negocjował z piłkarzami obniżenie pensji. Oczywiście kandydatów na prezesa Barcelony nie brakuje. Emili Rousaud obiecuje transfer Erlinga Haalanda z Borussii Dortmud jeśli zostanie wybrany (agent Haalanda temu zaprzecza). Victora Fonta popiera Xavi Hernandez, który miałby zostać trenerem Barcy. O stanowisko prezesa zabiega też Joan Laporta - twórca największych sukcesów klubu w latach 2003-2010. W ramach swojej kampanii sfinansował ogromny baner na jednym z budynków w pobliżu stadionu Santiago Bernabeu w Madrycie. Ze swoją podobizną i napisem "Mam wielką ochotę zobaczyć was znowu". Tłumaczył, że w tym przesłaniu chodziło mu o przypomnienie, jak w 2009 roku jego Barcelona wbiła Realowi rekordowe sześć goli na jego stadionie.