W poniedziałek Argentyńczyk napisał, że piłkarze FC Barcelona zgadzają się na obniżenie pensji o 70 proc. na czas pandemii koronawirusa. Zawodnicy zapowiedzieli też, że pokryją część wypłat innych pracowników klubu, by dzięki temu otrzymali pełne pensje. Droga do tych ustaleń nie była jednak usłana różami, bo w mediach pojawiały się informacje, że piłkarze nie chcą rezygnować z pieniędzy. W oświadczeniu odniósł się do tego Messi: "Nie przestaje zaskakiwać nas to, że wewnątrz klubu ktoś próbuje zwiększyć ciążącą na nas presję, byśmy zrobili coś, co od początku chcieliśmy zrobić. Porozumienie rzeczywiście ustalaliśmy kilka dni, ale wyłącznie dlatego, że szukaliśmy odpowiedniego rozwiązania" - napisał gwiazdor na swoim Instagramie (więcej <a href="https://sport.interia.pl/primera-division/news-fc-barcelona-pilkarze-zgodzili-sie-na-obnizke-pensji-o-70-pr,nId,4411574#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chromeFC%20Barcelona" target="_blank">TUTAJ</a>). Teraz oliwy do ognia dolali... dziennikarze francuskiego dziennika "L'Equipe", który dziś w kioskach pojawił się z taką okładką: Okładka wywołała spore poruszenie, bo porównuje Messiego do Che Guevary. Kontrowersyjnego kubańskiego rewolucjonistę jedni uważają za legendarną postać, inni określają mianem bezwzględnego zbrodniarza. W obronie Messiego stanął prezydent Barcelony Josep Maria Bartomeu: - Messi nigdy nie odrzucił obniżek płac. Już pierwszego dnia kryzysu powiedział mi, że należy dokonać cięć. Ta propozycja pochodzi od kapitanów i jest to gest, który pokazuje ich zaangażowanie w klub - mówi Bartolomeu w hiszpańskim "Sporcie". PJ