Laporta, który rządził "Dumą Katalonii" w latach 2003-10, w niedawnych wyborach na prezesa klubu pokonał Victora Fonta i Toniego Freixę. Jednakże, zgodnie ze statutem, Laporta i jego zarząd muszą w przeciągu 10 dni przedstawić gwarancje bankowe w wysokości 15 procent ostatniego budżetu Barcelony, czyli 125 milionów euro. Termin upływa w środę, a cały proces musi jeszcze potwierdzić La Liga albo klub byłby zmuszony znowu przeprowadzić wybory. Statut klubu wymaga, aby zarząd "ponosił odpowiedzialność za swoje czyny" podczas sprawowania władzy, a gwarancja bankowa jest sposobem na ochronę klubu przed nieodpowiedzialnym prowadzeniem. W statucie widnieje, że członkowie zarządu powinni być "jednakowo odpowiedzialni za [całkowitą kwotę], chyba że zostaną zawarte indywidualne lub wewnętrzne umowy między członkami zarządu dotyczące innego podziału odpowiedzialności". Eduard Romeu na pomoc Nadzieje Laporty na uzyskanie gwarancji zostały storpedowane w weekend, kiedy ogłoszono, że jeden z jego wiceprezesów, Jaume Giro, nie będzie już częścią zespołu. Giro miał nadzorować finanse klubu. Oficjalnie odszedł z powodu "zawodowych zobowiązań, które zmuszają go do spędzenia dużej ilości czasu w Londynie", ale źródła przekazały ESPN, że istniały jednak rozbieżności pomiędzy nim a Laportą. Następcą Giry został Eduard Romeu, socios Barcelony i wiceprezes Audax Renovables, firmy zajmującej się energią odnawialną. Zespół Laporty rozważał też inne scenariusze jak stworzenie większej liczby miejsc w zarządzie, czy wpuszczenie funduszu inwestycyjnego, ale priorytetem było znalezienie porozumienia z Romeu. To się udało i Laporta zostanie prawdopodobnie oficjalnie zaprzysiężony w środę po nadzwyczajnym posiedzeniu zarządu podczas specjalnej imprezy na Camp Nou, w której weźmie udział około 300 osób.