Joan Laporta wygrał niedzielne wybory, zostając nowym prezesem FC Barcelona. 58-latek zdobył ponad 57 procent głosów. O fotel sternika klubu ubiegali się także Victor Font (ponad 31 procent głosów) oraz Toni Freixa (niespełna 10 procent głosów).
Laporta - z wykształcenia prawnik - już trzeci raz startował w wyborach na prezesa Barcelony.
Zaszczytną funkcję sprawował raz, w latach 2003-10. W 2015 roku przegrał wyborczą walkę z ostatnim prezesem - Josepem Marią Bartomeu - który w październiku podał się do dymisji.
1 marca Bartomeu został zatrzymany przez policję, która weszła do biur na Camp Nou. W niedzielę zjawił się jednak na stadionie, by oddać głos w wyborach.
Znajdujący się przy urnach fotoreporterzy mieli zresztą pełne ręce roboty, bo w głosowaniu wzięło udział wiele byłych i obecnych zawodników Barcelony, między innymi: Carles Puyol, Sergi Roberto, były szkoleniowiec i piłkarz Luis Enrique oraz Leo Messi, który na głosowanie przyszedł z synem.
Laporta rozpoczął świętowanie jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem końcowych wyników wyborów. - Jedźmy do Paryża i zobaczymy, czy uda nam się odrobić straty - powiedział w kontekście rewanżowego meczu Barcelony z PSG w Lidze Mistrzów. W pierwszym meczu "Duma Katalonii" przegrała 1-4.
Fani i pracownicy "Barcy" długo wyczekiwali na dzień wyborów. Pierwotnie miały one zostać zorganizowane 24 stycznia, lecz zostały przełożone ze względu na wzrost liczby zakażeń koronawirusem w Katalonii.
Prawo udziału w głosowaniu otrzymało 110 290 socios klubu. 22 811 osób zdecydowało się oddać głos korespondencyjnie.
Nowego prezesa czeka niełatwe zadanie. Musi on bowiem zmierzyć się z kryzysem instytucjonalnym oraz finansowym. Laporta będzie starał się także zatrzymać na Camp Nou Messiego, którego kontrakt wygasa wraz z końcem sezonu.
TB