Nowa Barcelona pod wodzą Luisa Enrique zaczęła z kłopotami. W niedzielę niezdolni do gry byli m.in.: Marc-Andre Ter Stegen, Gerard Pique, Neymar, kłopoty żołądkowe spowodowały, iż Pedro zasiadł tylko na ławce rezerwowych, a zawieszony jest przecież Luis Suarez. Stąd opiekun "Dumy Katalonii" musiał postawić na kilku debiutantów. O ile występ Claudia Bravo, Jeremy’ego Mathieu czy Ivana Rakiticia nie wzbudzał wielkich emocji, to już pojawienie się w podstawowej jedenastce Rafinhi (przed wypożyczeniem do Celty Vigo grał w Barcelonie, ale tylko w Lidze Mistrzów i Pucharze Króla), a przede wszystkim Munira El Haddadiego, było sensacją. Początek spotkania był kuriozalny. W pierwszej minucie na murawie Camp Nou pojawił się czarny kot i służby porządkowe przed dłuższą chwile nie były w stanie przepędzić niesfornego zwierzaka. Od pierwszych minut zarysowała się przewaga Barcelony w posiadaniu piłki. Brakowało jednak wykończenia akcji. W 22. minucie Andres Iniesta podał do Munira, urodzonego w Madrycie, ale mającego marokańskie korzenie, który 1 września będzie obchodził 19. urodziny, a ten przymierzył z pola karnego, trafiając w spojenie słupka z poprzeczką. 10 minut później zza pola karnego strzelał już sam Iniesta, jednak i tym razem piłka zatrzymała się na poprzeczce. Chwilę później po świetnym rozegraniu rzutu wolnego - Rakitić do wbiegającego Daniego Alvesa, uderzył Brazylijczyk, ale nie trafił w bramkę. Barcelona objęła prowadzenie w 42. minucie. Damian Suarez zagrał przez środek, gdzie piłkę przejął Sergio Busquets, który natychmiast uruchomił Lionela Messiego, a ten wpadł w "16" i strzałem przy słupku nie dał szans Tytoniowi. Minutę później gospodarze stracili jednak zawodnika. Javier Mascherano sfaulował wychodzącego na "czystą" pozycję Garry’ego Mendesa Rodriguesa i zobaczył czerwoną kartkę. W przerwie Luis Enrique dokonał zmiany, wprowadzając Marca Bartrę za bezbarwnego Rafinhę. W 46. minucie "Duma Katalonii" prowadziła już 2-0. Ivan Rakitić zagrał loba w kierunku bramki rywali, piłkę podbił jeszcze Jose Angel, ta trafiła do Munira, który uderzył lewą nogą poza zasięgiem wyciągniętego Tytonia. Polski bramkarz zdołał potem jeszcze wybronić w sytuacji sam na sam z Bartrą, podłączającym się do ataku, ale nie zapobiegł utracie kolejnej bramki. Znowu z świetnej strony pokazał się Messi. Argentyńczyk w 63. minucie "zatańczył" na linii pola karnego z kilkoma obrońcami Elche, a następnie strzelił na tyle precyzyjnie do siatki, że Tytoń nawet się nie ruszył. W 75. minucie Polaka sprawdził Pedro, wprowadzony chwilę wcześniej za Munira, ale strzelił z 20 metrów w środek bramki, więc nasz rodak nie miał większych problemów ze sparowaniem piłki. Już w doliczonym czasie gry Tytoń obronił kolejny raz w sytuacji sam na sam, tym razem z Pedrem. Jedynym piłkarzem Barcelony, który może nie czuć do końca satysfakcji po meczu z Elche, jest chyba Xavi. 34-letni pomocnik zasiadł tylko na ławce rezerwowych i nie pojawił się na murawie ani na chwilę. FC Barcelona - Elche CF 3-0 (1-0) Zobacz wyniki i terminarz Primera Division