"Era Ronaldinho minęła. Myślałem, że problemy będą rozwiązane, ale teraz wszyscy wtrącają swoje trzy grosze w jego sprawy, a on sam jest skłócony z klubem. Z tej sytuacji nie ma wyjścia" - cytuje w piątek słowa Rexacha sportowy dziennik hiszpański "Marca". Rexach, były gracz Barcelony, który trenował ten zespół w 1991 r. i znowu w latach 2001-2002, przyznał, że klub jest częściowo winny zaistniałej sytuacji. "Kierownictwo klubu powinno zrobić trochę więcej. Dano mu zbyt dużą swobodę. Problemy należało rozwiązywać wcześniej" - dodał Rexach. Seria kontuzji, kłopoty z wydolnością i plotki medialne o nocnym bankietowaniu doprowadziły do tego, że - jak informują media - Barcelona jest przygotowana do pozbycia się Ronaldinho w końcu sezonu. Jednak prezydent Barcelony Joan Laporta zaprzeczył, iż istnieje "pękniecie" między graczem a klubem. Brat piłkarza i jego agent Roberto de Assis powiedział, że z byłego Gracza Roku FIFA zrobiono kozła ofiarnego niepowodzeń klubu w minionych dwóch sezonach. "Gdy sprawy nie toczą się dobrze w tak wielkim klubie jak Barcelona, wtedy zrozumiałe, że szuka się winnych, ale mój brat nie jest jedyną osobą odpowiedzialną za tę sytuację" - powiedział de Assis w radiu RAC. Zaprzeczył także doniesieniom, jakoby był przygotowany do odwołania się do artykułu 17 przepisów FIFA na temat transferów, by brat mógł opuścić klub za śmiesznie niską cenę. Artykuł 17 pozwala piłkarzowi zerwać kontrakt po trzech latach, jeśli podpisał go przed ukończeniem 28 lat, informując o tym klub w ciągu 15 dni po ostatnim meczu sezonu. W takim przypadku piłkarz musi wypłacić rekompensatę, wyliczoną według formuły uwzględniającej jego pensję i pierwotną sumę transferową, zazwyczaj znacznie mniejszą niż jego wartość rynkowa.