Barcelona jest dominatorem tych rozgrywek. Rok temu zdobyła to trofeum po raz 14., a do tego jeszcze 11-krotnie grała w finale. Real triumfów ma 12, a sześć razy przegrał. To "Królewscy" mieli trudniejszą drogę do finału, bo w półfinale mierzyli się z Atletico Madryt i po bardzo emocjonującym meczu zakończonym w dogrywce wygrali 5:3. Barcelona po golach Lewandowskiego i Lamine Yamala pokonała Osasunę 2:0. To było drugie El Clasico w tym sezonie. W pierwszym w lidze Real wygrał na boisku Barcelony 2:1, choć ta prowadziła po bramce Ilkaya Gundogana. Zwycięstwo zapewnił Jude Bellingham. Poprzednie spotkanie też zakończyło się wygraną Realu - efektownym 4:0, też na wyjeździe w Pucharze Króla. Lewandowski, ale także Barcelona wciąż szukają formy z poprzedniego sezonu. Pierwszy przebłyski w 2024 roku niby są - wygrała wszystkie spotkania, ale nie były to efektowne zwycięstwa, a na dodatek rywale byli sporo słabsi - Las Palmas, Barbastro i Osasuna. W Hiszpanii podkreślano, że wygrana z tym ostatnim zespołem była pierwszą od września więcej niż jedną bramką. Hat-trick Viniciusa, gol Lewandowskiego Pierwsze ofensywne akcje przeprowadził Real, ale groźnie odpowiedziała Barcelona - podania Gundogana nie wykorzystał jednak Ferran Torres. "Królewscy" nie pozostawali dłużni i już w siódmej minucie objęli prowadzenie. Świetnie z głębi pola podał Bellingham, za Viniciusem nie zdążył Jules Kounde, Brazylijczyk minął Inkiego Penę i było 1:0. Po chwili mogło być 2:0, ale strzał Rodrygo świetnie obronił bramkarz. Co się odwlecze, to jednak nie uciecze. A odwlekło się zaledwie trzy minuty. Znakomite podanie Federico Valverde, Rodrygo ruszył z własnej połowy, wyłożył piłkę Viniciusowi i było 2:0. Barcelona rażona dwoma trafieniami jednak nie padła i po chwili zabrakło centymetrów, by zdobyła kontaktową bramkę. Torres wcelował jednak w poprzeczkę, a dobitkę Lewandowskiego odbił na rzut rożny Andrij Łunin. Real oddał inicjatywę, ale Barcelona miała problemy, by to wykorzystać. Najbardziej aktywny był Torres - strzelał, ale Łunin bronił. W końcu udało się Katalończykom rozmontować obronę. Długo rozgrywali, po dośrodkowaniu Antonio Rudiger wybił piłkę, ale pod nogi Lewandowskiego, który od razu mocnym strzałem zza pola karnego odrobił część strat. Jednak zaledwie cztery minuty później sędzia uznał, że w pojedynku Ronald Araujo sfaulował Vinciusa i bez wahania podyktował rzut karny. Brazylijczyk sam wziął piłkę i pewnym strzałem skompletował hat tricka. Barcelona dobita po przerwie, czerwona kartka Araujo Jeśli ktoś spodziewał się od razu po przerwie ataków Barcelony, to się rozczarował. To Real był groźniejszy - atakowali Vincius, Bellingham czy Aurelien Tchouameni, ale kolejnych goli nie było. Araujo miał spore problemy z powstrzymaniem Brazylijczyka. W końcu Xavi Hernandez zdecydował się na trzy ofensywne zmiany za jednym zamachem. To jednak Real nadal dawał lekcję Barcelonie. Kolejna akcja lewą stroną i tym razem w łatwy sposób do siatki trafił Rodrygo. To już rozstrzygnęło losy Superpucharu Hiszpanii. Zwłaszcza że za chwilę za kolejne faul z boiska wyleciał Araujo. Kolejne okazje mieli Brahim Diaz i Bellingham. Rozmiary porażki mógł zmniejszyć Joao Felix, ale znów spisał się Łunin.